Byłem za "Pudzianem" - rozmowa z Tomaszem Drwalem, zawodnikiem formuły MMA

- W tamtej walce byłem za Pudzianem, ponieważ mam dla niego ogromny szacunek za jego wynik sportowy, wytrwałość i systematyczność - mówi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Tomasz Drwal, który walczy w formule MMA.

W tym artykule dowiesz się o:

Łukasz Brylski: Jesteś pierwszym Polakiem w UFC. Jak się czujesz jako pionier?

Tomasz Drwal: Dobrze czuję się ze świadomością, że mogę reprezentować Polskę w jednej z najlepszych organizacji na świecie. Oprócz mnie jest jeszcze Krzysiek Soszyński, także śmiało można stwierdzić że obaj jesteśmy jedynymi Polakami. Mam tylko taką nadzieję, że to nasze pionierstwo przełoży się jakoś na resztę polskich wojowników i drogi do organizacji takich jak UFC, czy innych staną dla nas otworem. Oby było nas tam jak najwięcej, bo naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Jest wielu dobrych chłopaków gotowych na boje z najlepszymi na świecie.

Jak to się stało, iż dostałeś się do Ultimate Fighting Championship?

- Moja przygoda ze sportami walki zaczęła się dawno temu. Najpierw były amatorskie turnieje, później pierwsze starty w MMA w Polsce, a z czasem za granicą, gdzie można powiedzieć, że zostałem zauważony. Dostałem szanse zawalczenia na gali UFC w Londynie i tak się zaczęło. Debiut nie poszedł po mojej myśli, ale sama walka była ok.

Od samego początku zostałeś rzucony na głębokie wody. W Londynie 8 września 2007 roku walczyłeś z Thiago Silvą. Jak wspominasz swój debiut w tej federacji?

- Szereg błędów z mojej strony i otoczenia z jakim wówczas byłem. Patrząc no to co działo się przed walką z Thiago, a na to co dzieję się obecnie przed moim startami, widzę kolosalną różnicę we wszystkim. Ta walka, jak i sama porażka wiele mnie nauczyły. Mogę śmiało powiedzieć, iż otworzyła mi oczy na kilka rzeczy. Wnioski zostały wyciągnięte, lekcja odrobiona i idę dalej do przodu.

Po porażce przeniosłeś się do Stanów Zjednoczonych. Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?

- Tak jak powiedziałem przegrana z Thiago Silvą sprawiła, że musiałem coś zrobić, coś pozmieniać w swoim życiu, treningu oraz przygotowaniu. Stąd decyzja o przenosinach za Ocean.

Osoba Tomasza Drwala stała się bardziej znana szerszej publiczności po walkach z Mike'em Ciesnoleviczem i Drew McFedrisem. Zacząłeś odczuwać większą popularność?

- Popularny to może jestem w USA, szczególnie tyczy się to gal UFC, czy klubie w którym trenuję. Jeżeli chodzi o nasz kraj , to oprócz ludzi interesujących się polską sceną MMA nie jestem jakoś specjalnie rozpoznawalny.

Przed Tobą gala UFC 111 i walka z Rousimarem "Toquinho" Palharesem. Rywal już rozpracowany? Jakie są jego słabe i mocne strony?

- Tak, rywal jest rozpracowany i doskonale wiem, co może mnie czekać w tym pojedynku. Jestem gotowy na wszystko.

Rozumiem, że planu na walkę nie zdradzisz?

- Plan jest prosty, chcę wygrać! Najlepiej, aby nastąpiło to jak najszybciej.

Cofnijmy się do przeszłości, a dokładniej roku 2004. Wtedy właśnie zadebiutowałeś w mieszanych sztukach walki. Dlaczego właśnie MMA?

- Od kiedy zobaczyłem pierwsze turnieje UFC , a później Pride zawsze chciałem spróbować się w tego typu rywalizacji. Nie ma co ukrywać, że ten sport nie należy do najlżejszych i najłatwiejszych dyscyplin. Zaczęło się od karate i kickboxingu, później dołożyłem BJJ (Brazylijskie jiu-jitsu - przyp. aut.) i trwa to wszystko do dzisiaj.

Jak oceniasz poziom zainteresowania tą dyscypliną w Polsce?

- Bardzo słabo, aczkolwiek po ostatnich wydarzeniach samo pojęcie MMA jest jakoś bardziej rozpoznawalne w Polsce.

Zapewne oglądałeś walkę Mariusza Pudzianowskiego z Marcinem Najmanem. Czy takie pojedynki mogą pomóc promocji MMA w naszym kraju?

- Ta walka przyczyniała się do rozpowszechnienia pojęcia mieszanych sztuk walki, jednakże sam pojedynek nie był dla mnie walką MMA. Wielu ludzi rozpoznaje teraz pojęcie MMA, ale patrzy na nie przez pryzmat walki Pudzianowskiego z Najmanem. Takie starcia są dobrą sprawą dla promocji dyscypliny, tylko żeby MMA było prawdziwym MMA.

Jak oceniasz szanse popularnego Pudziana w tej formule?

- W tamtej walce byłem za Pudzianem, ponieważ mam dla niego ogromny szacunek za jego wynik sportowy, wytrwałość i systematyczność. Dajmy mu się rozwinąć, jeszcze kilka walk i myślę że będzie dobrze. Oby przeciwników nie miał takich jak ostatnio. Jeśli chce stać się lepszy, to musi walczyć z coraz silniejszymi i tak aż do mistrzostwa. Sądzę, że Mariusz doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wie co robić. W końcu mistrzem już w jednej konkurencji jest.

Co twoim zdaniem musi jeszcze poprawić?

- On sam najlepiej wie nad czym musi popracować (śmiech).

Korzystając z okazji chciałem pozdrowić wszystkich fanów, czytelników oraz tych którzy trzymają kciuki za mnie w Polsce i za granicami

Komentarze (0)