Ósmy finał Budowlanych z rzędu - relacja z meczu Budowlani Łódź - Orkan Sochaczew

Rugbyści łódzkich Budowlanych zagrają po raz ósmy z rzędu w finale Mistrzostw Polski. W pojedynku półfinałowym pokonali na własnym boisku czwarty zespół rundy zasadniczej - Orkan Sochaczew 30:7.

Norbert Namejski
Norbert Namejski

Łodzianie byli niekwestionowanym faworytem tego pojedynku. W fazie zasadniczej, pokonali dwukrotnie bardzo wyraźnie zespół z Sochaczewa 22:10 i 47:0. Przed spotkaniem trener gości Bogdan Wróbel zapowiadał jednak, że jego drużyna walczyć będzie o zwycięstwo.

- Sam awans do półfinału to dla nas ogromny sukces, jako dla beniaminka, ale jak się już jest w strefie medalowej, trzeba walczyć o finał. Najsłabsza u przeciwnika jest pierwsza linia i to trzeba wykorzystać - mówił Wróbel.

Zapowiedzi szkoleniowca Orkana się jednak nie potwierdziły i od pierwszego gwizdka sędziego, zdecydowaną przewagę na boisku uzyskali gospodarze. Mieli oni kilka szans na zdobycie punktów, ale za punkt honoru przyjęli chyba sobie, aby otworzyć wynik przyłożeniem i mimo dwóch dość bliskich rzutów karnych, nie decydowali się na próby punktowe. Budowlani kilkakrotnie zbliżali się w pobliże pola zespołu Orkana, jednak czterokrotnie łatwo tracili piłkę w decydującym momencie.

Udało się w końcu zdobyć punkty w 21. minucie meczu. Łodzianie szybko rozegrali piłkę po faulu gości na 5. metrze i przyłożenie zaliczył Dariusz Kaniowski, a podwyższył Tomasz Stępień. To właśnie ten ostatni zawodnik okazał się bohaterem pierwszej połowy, zdobywając w niej łącznie 12 "oczek", a w całym pojedynku - 20. W 29. minucie udanie wykonał on rzut karny po faulu Francuza Cedrica Vissiera. Niedługo później gracz Budowlanych zaliczył natomiast 7-punktową akcję. Błąd popełnił Piotr Pietrzyk, który zgubił piłkę we własnym polu punktowym i arbiter podyktował młyn z 5 metrów. Łodzianie najpierw na moment stracili piłkę, by po chwili przechwycił ją Stępień i przebiegł z nią za linię końcową, a następnie po raz kolejny podwyższył.

Po przerwie spotkanie się wyrównało. Łodzianie nie forsowali tempa, szanując wysokie prowadzenie, a zarazem pilnując gry w defensywie. Sochaczewianie nie potrafili jednak przedostać się pod pole punktowe Budowlanych, a ci w końcu wyprowadzili kontrę. Nie do zatrzymania okazał się "taran" w teamie gospodarzy - Merab Gabunia, który mimo asysty czterech rywali, przepchnął się za linię końcową przeciwnika.

Honorowe punkty sochaczewianie zdobyli w 69. minucie spotkania. Podaną w pole punktowe piłkę przyłożył Wojciech Łukasiewicz, a z niemal idealnej pozycji na wprost słupów, podwyższył Tomasz Gasik. Wynik spotkania ustalił natomiast kolejnymi dwoma rzutami karnymi Stępień.

W finale zawodnicy Budowlanych zmierzą się z Lechią Gdańsk, która pokonała w sobotę Arkę Gdynia. To spotkanie odbędzie się w sobotę o godzinie 13 na boisku przy ul. Górniczej w Łodzi.

Z awansu cieszył się po meczu oczywiście trener Budowlanych Mirosław Żórawski, który jednak podkreśla, że dla łodzian awans do finału to już niemal obowiązek i dopiero kolejne spotkanie będzie mogło wprowadzić euforię w szeregi jego podopiecznych.

- Odkąd wprowadzono play-offy w lidze rugby, graliśmy za każdym razem w finale, a więc już 7 razy, za tydzień zrobimy to znów. Dla zawodników nie ma już więc presji, tremy. Cieszymy się także, że w tym roku całe play-offy gramy u siebie, przed naszą publicznością i zrobimy wszystko, aby zdobyć złoto - dodał Żórawski.

Budowlani Łódź - Orkan Sochaczew 30:7 (17:0)

Punkty: Stępień 20, Kaniowski 5, Gabunia 5 (Budowlani) oraz Łukasiewicz 5, Gasik 2 (Orkan).

Budowlani: Sachrajda (60' Grabski), Królikowski, Siepielski (69' Szulc), Zych (51' Mirosz), Fortuna, Ławski, Mirosz, Gabunia, Pabjańczyk, Grodecki (51' Rydzyński), Kaniowski, Stępień, Żórawski (60' Sobczak), Kozakiewicz, Kiełbik.

Orkan: Zatorski (47' Wydrzyński), Dobrowolski, Polakowski (34' Stachniuk, 73' Sawiński), Sieklicki, Kotlarski, Kowalewski, Wylot, Brażuk, Vissiere, Popławski, Morawski (56' Tokarski), Pietrzyk (46' Malesa), Łukasiewicz, Gasik, Kępa.

Żółta kartka: Pietrzyk - 38' (Orkan).

Sędzia: Grzegorz Michalik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×