Z Palaciosem też można wygrać przed czasem - rozmowa z Krzysztofem Włodarczykiem, mistrzem WBC

O ile pojedynek z Palaciosem jest jak najbardziej realny, to "Diablo" już nie chce słyszeć o kolejnej walce z Giacobo Fragomenim, któremu odebrał pas WBC. Włoch niedawno przyznał, że jeśli tylko Włodarczyk by się zgodził, to on jest gotów rzucić wszystko i walczyć. Polakowi jednak taka walka nic nie daje. - Każdy kolejny pojedynek z Włochem zakończyłbym przed czasem. Walka z nim mnie nie interesuje - stwierdził "Diablo", zawodnik grupy KnockOut Promotions.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Frączak: Skąd pomysł akurat na urlop w Tajlandii?

Krzysztof Włodarczyk : To była spontaniczna decyzja. Mogłem okazyjnie kupić bilet, więc pomyślałem, że fajnie będzie zobaczyć inną kulturę.

Narzekał pan, że gdy przygotowuje się do walk, to wychodzi rano z domu, wraca wieczorem, i praktycznie widzi małego syna, gdy tylko śpi. Dlaczego nie zabrał pan rodziny do Tajlandii?

- Wyjeżdżamy najczęściej zawsze razem. W wakacje akurat nie było okazji, bo trenowałem, a bardzo chcieliśmy pojechać razem w trójkę gdzieś daleko. Teraz też niestety nic z tego nie wyszło. Myślę, że jak przyjdą ferie zimowe albo jakiś inny okres, który nie będzie mnie obciążał, to polecimy daleko, do ciepłych krajów. Naszym marzeniem jest wycieczka na Bali.
Pana promotor, Andrzej Wasilewski powiedział, że kto wie czy już w końcu stycznia nie zmierzy się pan w obronie tytułu mistrza świata WBC kategorii junior ciężkiej z Portorykańczykiem Francisco Palaciosem. Co pan na to?

- Ta opcja, ten termin jest jak najbardziej możliwy. Ja jestem od "roboty", od boksowania. Ja skupiam się na tym, aby być na jak najwyższych obrotach. Sprawy rywali zostawiam mojemu promotorowi.

Palacios ma wspaniały rekord, 20 zwycięstw, w tym 13 przez KO, zero porażek. To mocny rywal. Odpowiada panu taki przeciwnik?

- Jest mocny, ale nie przesadzajmy. Owszem wygrał sporo pojedynków, wiele kończył przed czasem. Spójrzmy jednak z kim boksował. Nie walczył z nikim nie wiadomo jak dobrym. Oczywiście szanuję go, mam respekt do przeciwnika, ale nie róbmy z Palaciosa nie wiadomo kogo. To jest tylko człowiek, a więc mój dobrze wyprowadzony cios może skończyć również walkę przed czasem.

Ostatnio boksował pan jednak 12 rund. Wszyscy przyzwyczaili się do tego, że często kończy pan walki przed czasem, a z Amerykaninem Jasonem Robinsonem boksował pan maksymalną ilość rund. Pana trener, Fiodor Łapin, promotor Andrzej Wasilewski, mówili po walce, że panu są też potrzebne pojedynki, w których wygra na punkty, bo nie zawsze da się przez nokaut. Nie czuł się pan trochę dziwnie w tej, nowej roli?

- Może kogoś to dziwić jak Krzysztof Włodarczyk wygrywa na punkty, a nie przez nokaut, ale takie starcia dwunastorundowe też są potrzebne. W przyszłości tego typu doświadczenie mi się przyda. Gdybym kończył wszystko przed czasem, a kiedyś trafiłby mi się dwunastorundowy pojedynek, to mógłbym różnie zareagować. Tak długa walka ma swoje plusy i minusy. Plus, to oczywiście to, że wiem na co mnie stać choćby od strony kondycyjnej. A minus, to na pewno to, że jednak walka skończona przed czasem budzi większy respekt u przeciwników.

A nie nuży czasami pana taka perspektywa, jak walka przez 12 rudy?

- Jeśli do czegoś takiego dochodzi, jak pojedynek dwunastorundowy, to w dużej części chodzi o to, aby przez te 36 minut mądrze boksować.

Plany pana promotora, Andrzeja Wasilewskiego w stosunku do pana, są takie, że w końcu stycznia Palacios, a w kwietniu może pierwsza pana walka w turnieju "Super Six". Jak panu podoba się perspektywa udziału w tym turnieju?

- Jestem jak najbardziej za, lubię tego typu wyzwania, bo turniej ma być silnie obsadzony. Dlatego ostatnio walczyłem z Robinsonem, który jest mańkutem. Zdecydowaliśmy się z moim promotorem na pojedynek z mańkutem, bo kto wie czy na początku w "Super Six" nie będę walczył z Kubańczykiem Yoanem Pablo Hernandezem, który jest leworęczny. Pojedynek z Robinsonem miał być przetarciem. Jeśli jednak chodzi o rywali w "Super Six", to wszystko jest możliwe.

W "Super Six" ma boksować również Steve Cunningham, z którym się pan wcześniej dwa razy spotkał. Mówił pan, że to niewygodny przeciwnik. Chciałby pan znów na niego trafić?

- Trzeba z nim walczyć zdecydowanie, tak jak Tomek Adamek, który posłał go trzy razy na deski. Do tego typu walki musiałbym się nastawić dobrze psychicznie. Jak to się uda, to wszystko powinno zagrać jak należy.

Ostatnio Włoch Giacobbe Fragomeni, któremu odebrał pan mistrzostwo świata powiedział, że gdyby pan chciał się z nim jeszcze zmierzyć, to rzuca wszystko i szykuje się do walki. Tyle, że tego typu pojedynek praktycznie niewiele panu daje!

- Coś takiego mnie nie interesuje. Dlaczego? Wydaje mi się, że każda kolejna walka z Włochem kończyłaby się przed czasem.

Komentarze (0)