Od samego początku było widać, że to nie jest wieczór pięściarza z Wrocławia. Maciej Zegan był usztywniony, pasywny i nie miał żadnej sensownej taktyki. Z kolei Rosjanin, jakby świadom tego, że rywal jest daleki od optymalnej dyspozycji, natychmiast ruszył do ataku.
Polak musiał zmagać się z ogromną ilością ciosów, na które nie potrafił odpowiedzieć. Na nic zdało się też trzymanie gardy, bowiem Eduard Trojanovskij z łatwością przebijał się przez tą osłonę i uderzał oponenta w twarz. Efekt? Zegan boksował ze zranionym i zakrwawionym nosem.
W końcówce drugiej rundy zapachniało nokautem, lecz szturm Rosjanina miał miejsce na sekundy przed gongiem. Zawodnikowi pochodzącemu z Omska zabrakło czasu, by rzucić rywala na deski.
Początek trzeciej odsłony był nieco bardziej optymistyczny. Zegan zniwelował ogromną przewagę swojego przeciwnika i, choć nadal miał problem z przejęciem inicjatywy, to pojedynek nie wyglądał jak rzeź niewiniątek. Ten stan rzeczy trwał jednak krótko. Po kilkudziesięciu sekundach Trojanovskij zaatakował jak podrażniony lew i już nic nie mogło uratować Polaka przed egzekucją. Po kombinacji ciosów podbródkowych Zegan upadł na ring. Podczas liczenia z jego narożnika poleciał ręcznik i arbiter ogłosił zakończenie walki.
Dla Eduarda Trojanovskija było to 9. zwycięstwo w zawodowej karierze (7. przed czasem). Rosjanin zachował miano niepokonanego, dodatkowo zyskał pas mistrza Europy federacji WBO w wadze lekkiej.
Zegan natomiast doznał 6. porażki (2. przed czasem) i zaprezentował się tak słabo, że jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Z pewnością w najbliższym czasie pięściarz z Wrocławia nie będzie myślał o sporcie, zwłaszcza że tuż po starciu w Schwerinie trafił do szpitala.