Krzysztof Straszak: Brera, rewolucjonista języka sportu

"Libero" i "goleador". W Polsce znamy co najmniej te dwa słowa, których twórcą jest jeden z najwybitniejszych włoskich autorów sportowych, Giovanni Brera. To on, syn Padanii (jak lubił się nazywać), sprawił, że włoski język, tak pełen epitetów, stał się bodaj najbogatszym w określenia sportowe narzeczem na świecie.

Jeśli ktoś zastanawiał się kiedyś nad tym, dlaczego opisy we włoskim komentarzu są tak bajecznie rozbudowane i przesiąknięte kolorytem, musi wiedzieć, że jest to wytwór wieloletniego rozwoju tego języka, któremu niesamowity zastrzyk ekspresji dał w XX w. jeden człowiek.

Jakkolwiek jest to w teorii nieprawdopodobne, nieprzeciętna wyobraźnia Brery (rocznik 1919), fachowca nie tylko sportu, ale i gastronomii, pozwoliła umieścić we włoskim słowniku wyrażeń sportowych niezliczoną ilość terminów, których obecnie używa się jakby były one tam obecne od zawsze.

Mając codziennie do czynienia również z prasą hiszpańską i francuską, które można by posądzać o rzetelność i profesjonalizm, nigdzie, jak tylko w Italii, spotkałem się z taką ilością charakterystycznych zwrotów, zupełnie wyodrębnionych tylko i wyłącznie w tym języku, nieprzetłumaczalnych na żaden inny.

Poeta sportu

Brerę ludzie kochali albo nienawidzili, ale nikt nie mógł odebrać mu niesamowitej wiedzy i pamięci do notek biograficznych. Był autorem (kochał podpisywać się Gioânnbrerafucarlo, w swoim dialekcie) książek o lekkiej atletyce, piłce nożnej i kolarstwie. W przystępny sposób, z pasją, ale i ironią, przekazywał informacje, będąc czytanym przez ludzi w różnym wieku.

Ów przystępność pozwoliła mu w wielkim stopniu stać się wyrocznią w najważniejszych kwestiach dotykających sportu we Włoszech. Gdy czytam dzisiaj jego relację z wyczynów Fausto Coppiego w Tour de France edycji 1949, aż dziw bierze, że ten tekst nie jest fragmentem quasi-lirycznej książki, a artykułem w dzienniku.

Brera właśnie tym przeszedł do historii: prawdziwą rewolucją dokonaną w języku sportowym. On nazwał piłkarza biegającego w środku boiska centrocampista (tłum. człowiek środka pola). Na jego tekstach w "Il Guerin Sportivo", "Il Giorno", "Il Giornale", "la Repubblica" czy w końcu "La Gazzetta dello Sport" uczyło się czytać dzisiejsze pokolenie włoskiej elity żurnalistów.

Mówił, że kto urodził się w urokliwie położonym Po, ma patent na pisanie fantazyjne, nawet o rzeczach zwykłych. Jego ulubioną postacią z mitologii została muza Eupalla, którą uczynił boginią futbolu, unieśmiertelniając jej imię w popularnym określeniu na piękną grę. To nawet logiczne, bo Eu to po grecku "piękny", a palla to włoska piłka.

Wyjęty spod reguł

Inna, już historyczna postać ze starożytności, Euklides (wł. Euclideo), to dzisiaj określenie na grę racjonalną, wyrozumowaną i ułożoną. Brera po raz pierwszy w taki sposób nazwał Fabia Capello, a było to jeszcze w czaszach niechlubnego catenaccio.

Później przyszedł czas Gianniego Rivery, który zyskał określenie abatino. Dziś tak mówi się na piłkarzy elegancko poruszających się z piłką po boisku.

Omar Sivori, gwiazda Juve, był najsłynniejszym zawodnikiem określonym jako atipico (tłum. nietypowy). To piłkarz, który nie mieści się w kategorii pomocników, ale nie jest też klasycznym napastnikiem, a graczem wyjętym spod reguł taktyki.

W Italii na piłkarza występującego między linią ataku i pomocy mówi się tradycyjnie trequartista (można tłum. jako "pozycja trzy czwarte"), ale termin ten najpewniej nie pochodzi od Brery.

Pozycja boiskowa wymyślona przez niego to natomiast cursore (tłum. kurier). To ktoś podejmujący największy trud i wysiłek na boisku, walczący o odzyskanie piłki. Taki był chociażby Angelo Domenghini.

W zachowaniach boiskowych zachował się potoczny dziś zwrot o podaniu piłki do lepiej ustawionego partnera. Określa się to raczej nieprzetłumaczalnym czasownikiem disimpegnare.

Brera wprowadził na stałe do włoskiego pochodzące z języka angielskiego pojęcia takie jak: forcing ("naciskanie" rywali, wymuszanie na nich presji) i goleador (ktoś kto strzela wiele bramek). To ostatnie wiąże się też z goleadą (mecz, w którym pada wiele goli) i goleare (strzelić gola). Prawdopodobnie z języka niemieckiego pochodzi słowo toreador (pojedynczy autor bramki).

Najsłynniejszym terminem, który przeniknął do wielu języków świata, a którego autorem jest Brera, pozostał libero. Genezę tego słowa jesteśmy w stanie dokładnie umieścić w historii: mecz Juventus - Milan (1:7) w 1949 roku, kiedy zupełnie nowatorską taktyką defensywną popisali się piłkarze z Mediolanu.

Nie stwierdziłem, czy do obcych narzeczy dostał się zapożyczony z koszykówki termin melina, który określa grę na czas, podawanie sobie piłki w strefie obronnej, by nie dopuścić do niej rywala.

Na pewno z hiszpańskiego wziął się zwrot palabratico, oznaczający zdolność do tzw. gry werbalnej, czyli przekonywania na placu gry o swoich racjach rywali czy sędziów.

Sam długo dochodziłem do rozwiązania tego, co oznacza termin palla-gol. Na pierwszych stronach gazet możemy czytać, że zespół piłkarski x przegrał 0:1, ale miał trzy palla-gol, czyli konkretne sytuacje podbramkowe, których nie wykorzystał. W polskim języku (jakże nietrafnie) przyjęło się mówić "sytuacje stuprocentowe".

W zapowiedziach spotkań w prasie często panuje pretattica, czyli "gierka przedmeczowa": stek bzdur (kontuzja, markowanie problemów), które wypuszcza jeden klub, by dezinformować przeciwników.

Została legenda

Gros utworzonych przez Brerę neologizmów, które funkcjonują dzisiaj we włoskim języku umieścił w swojej książce Parole degli anni Novanta ("Słowa lat 90-tych") dobrze znający dziennikarza prof. Antonio Stella.

Co za kuriozum, że człowiek, który kilkukrotnie pokonał wokoło kulę ziemską, palił tony nikotyny (mówił, że zaoszczędzi na leczeniu na stare lata) zginął w 1992 r. w wypadku drogowym. Rzut beretem od swojego domu, w swojej Padanii.

Tego dnia, 19 grudnia, zawsze przypomina się na półwyspie Apenińskim jego sylwetkę. Włosi wiedzą, że potęgę swojego futbolu zawdzięczają nie tylko Mazzoli, Riverze i Baggio.

Komentarze (0)