Pojedynek na stadionie radomskiego Startu, który zaplanowano na niedzielę na godzinę 13. Dla gospodarzy mecz będzie miał o tyle ważne znaczenie, że chcą udanie pożegnać się ze swoimi kibicami. A tych, w przeciągu debiutanckiego sezonu w rozgrywkach dochowali się całą rzeszę. Co ciekawe, po wygranej z Gryfonami Słupsk prezes klubu Jacek Śledziński przekonywał, że cel minimum, jakim było odniesienie chociaż jednego zwycięstwa, został wykonany. Tak więc przeciwko Torpedom radomianie zagrają bez żadnych obciążeń psychicznych. A kto wie, czy to właśnie nie przewaga w tej materii nie będzie ogrywała w niedzielę największego znaczenia?
O takim komforcie nie mogą natomiast mówić rywale. Do 23 sierpnia byli bowiem zdecydowanym faworytem zmagań. Porażka z Warsaw Spartans sprawiła, że stracili fotel lidera, żeby tydzień później znaleźć się już na trzecim miejscu. Podopieczni Adama Schaechtera, żeby myśleć o awansie do półfinałów po prostu muszą wygrać ze Skałami. I to wysoko. Sęk w tym, że łódzki team zdziesiątkowała plaga kontuzji. W Radomiu nie zagra co najmniej sześciu podstawowych zawodników. W ubiegłym sezonie historia Torped była podobna. Do fazy play off awansowali rzutem na taśmę. - I mimo wszystko wierzymy, że ta sytuacja się powtórzy tym razem - nie kryje optymizmu Tyberiusz Antczak, zawodnik Torped.