Na mistrzostwa świata do Madrytu pojechała siedmioosobowa reprezentacja Polski. Nie może jednak występować w narodowych barwach, z orzełkiem na strojach. To efekt konfliktu w polskim karate. Kilka dni przed startem mistrzostw, na kongresie światowej federacji karate olimpijskiego (WKF) podjęto decyzję o wykluczeniu z grona członków Polskiego Związku Karate (PZK) i przyjęciu Polskiej Unii Karate (PUK).
Efekt przepychanek pomiędzy dwoma podmiotami jest taki, że jeśli Dorota Banaszczyk zdobędzie złoty medal mistrzostw świata, nie zostanie odegrany hymn Polski, a biało-czerwona flaga nie zostanie wciągnięta na maszt. - Przykre, że na tym wszystkim tracą zawodnicy - przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Wacław Antoniak, działacz PZK.
W kwietniu tego roku PUK ze skutkiem natychmiastowym została przyjęta do struktur WKF. To największą organizacja karate na świecie, która wprowadziła tę dyscyplinę sportu na igrzyska olimpijskie. Z tą decyzją nie zgadzali się przedstawiciele PZK, którzy twierdzili, że tylko kongres WKF może podjąć takie decyzje. 5 listopada potwierdzono zmiany w strukturze organizacji.
- Zarzucono nam, że nasz statut, który obowiązywał przez te wszystkie lata i nikomu nie przeszkadzał, jest niezgodny z warunkami WKF. Wystąpiłem w Madrycie i wyjaśniłem, że wprowadziliśmy poprawki. Odpowiedziano, nam, że są one niedostateczne, ale bez wskazania w jakim zakresie. Zrozumieliśmy, że w tym wszystkim chodzi o coś innego niż o rzekomy statut - dodał Antoniak.
ZOBACZ WIDEO Kolejna asysta Klicha. Leeds pokonało Wigan Athletic [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Jedną z nieprawidłowości, na którą wskazywała światowa federacja, było to, że w strukturach PZK są trzy komisje stylowe - powiedział Paweł Połtorzecki, prezes PUK. Działacze PZK nie zamierzają tak zostawić sprawy i mają skierować ją do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu w Lozannie. Rozłam w polskim środowisku karate sprawił, że do światowej federacji działającej w sporcie olimpijskim, została przyjęta organizacja, która działa niezgodnie z polska ustawą.
Jak informuje serwis karate-polska.pl, w myśl polskiego prawa, Polska Unia Karate wciąż nie posiada statusu polskiego związku sportowego. To oznacza, że zawodnicy muszą na prestiżowych turniejach zaklejać godła na kimonach, a w przypadku triumfu nie usłyszą Mazurka Dąbrowskiego. Polski Związek Karate, korzystając ze swojego statusu, grozi sportowcom i działaczom procesami sądowymi za użycie godła, czy nazwy "Reprezentacja Polski". Taki stan trwa już ponad 5 miesięcy. MSIT prowadzi postępowanie w sprawie cofnięcia Polskiemu Związkowi Karate statusu polskiego związku sportowego.
- Polska Unia Karate to młoda organizacja, powstała niespełna rok temu. Naszym celem jest ścisła współpraca z WKF, a także nadanie nowego rozpędu polskiemu karate. Chcemy działać przejrzyście, być wsparciem dla zawodników, trenerów i sędziów, postawić na nowoczesny sposób komunikacji. Przede wszystkim chcemy skupić się na jednej dyscyplinie sportu - karate WKF. Sprawy które wymieniłem, to jednocześnie bolączki polskiego karate. Tego wszystkiego brakowało nam dotychczas w Polsce, chcemy tchnąć nowego ducha w ten piękny sport - mówi prezes PUK Paweł Połtorzecki.