Karate w Polsce z wielkimi sukcesami, ale bez wsparcia ministerstwa. "Naszym kadrowym fizjoterapeutą jest roller"

PAP/EPA / JAVIER LOPEZ HERNANDEZ / Na zdjęciu: Dorota Banaszczyk (z lewej) i Jana Bitsch
PAP/EPA / JAVIER LOPEZ HERNANDEZ / Na zdjęciu: Dorota Banaszczyk (z lewej) i Jana Bitsch

Karate zadebiutuje jako dyscyplina olimpijska podczas igrzysk w Tokio. Polscy sportowcy walczą o kwalifikacje, odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej, a wszystko bez żadnego wsparcia z ministerstwa.

W tym artykule dowiesz się o:

Karate to jeden z najpopularniejszych sportów walki. W 2021 roku po raz pierwszy w historii karatecy mogą walczyć o medale igrzysk olimpijskich. O szansę występu w Tokio rywalizuje kilku Polaków. Dorota Banaszczyk to aktualna mistrzyni świata, która spośród Biało-Czerwonych jest najbliżej kwalifikacji na igrzyska.

Choć sukcesy na arenie międzynarodowej są liczne, to jednak sportowcy narzekają na to, że nie mogą liczyć na wsparcie z ministerstwa sportu. Przykłady? W dniach 27-28 marca w Centralnym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Spale odbyły się konsultacje najlepszych polskich karateków trenujących karate olimpijskie. Wszystko za ich pieniądze.

- Wspaniali młodzi ludzie zakochani w sporcie. Wśród nich są aktualni i przyszli mistrzowie świata, a być może wkrótce nawet mistrzowie olimpijscy. Każdy z nich, aby uczestniczyć w szkoleniu i rywalizacji sportowej na poziomie międzynarodowym, potrzebuje lekko licząc około 40 tyś zł rocznie. A tu niespodzianka. Od 3 lat karate olimpijskie nie jest w żadnym stopniu finansowane przez państwo polskie - napisał w mediach społecznościowych trener karate z Olimpu Łódź, Maciej Gawłowski.

ZOBACZ WIDEO: Martyna Grajber urodziny uczciła zwycięstwem. "Najlepszych życzeń nie będę cytować"

Tym wpisem ruszył lawinę. Okazało się, że zawodnicy sami muszą kupować kimona, dresy, prowadzić zbiórki na wyjazdy na imprezy międzynarodowe czy zgrupowania takie jak w Spale. A podkreślmy raz jeszcze - karate to sport olimpijski, w którym Polacy odnoszą sukcesy.

- Wyczynowe uprawianie karate w Polsce nie jest rzeczą prostą. Tak naprawdę cały ciężar szkolenia spoczywa na klubach. Zawodnik po skończeniu studiów, jeśli chce dalej startować, musi to łączyć z pracą, by mieć pieniądze na dalsze uprawianie tej dyscypliny. Można powiedzieć, że karateka w Polsce to amator, który stara się w miarę możliwości jak najlepiej przygotować do każdych zawodów, lecz niestety w aktualnej sytuacji, mimo chęci i zaangażowania jest to niemożliwe - powiedział nam Mariusz Migdalski, reprezentant Polski w karate.

Zawodnik uważa, że w Polsce trudno nazwać karateków zawodowymi sportowcami. Nie ma możliwości, by utrzymał się on ze swoich startów. - Dla nas karate to pasja na którą wydajemy swoje oszczędności. Ostatnio nasza kadra miała zorganizowane weekendowe konsultacje w Spale, sfinansowane przez zawodników. Mogliśmy tylko z zazdrością patrzeć na lekkoatletów, którzy przebywają tam po kilka tygodni i nie muszą się martwić o zaplecze typu kadrowy fizjoterapeuta, psycholog. Możemy tylko żartować, że naszym kadrowym fizjoterapeutą jest roller - dodał Migdalski.

Skąd w Polsce brać pieniądze na trenowanie karate? Za sukcesami stoją drobni sponsorzy, którzy zapewniają sprzęt sportowy. Resztę karatecy muszą zapewnić sobie sami lub liczyć na wsparcie trenera klubowego. Problemem jest też medialność dyscypliny, przez co trudno przyciągnąć darczyńców. Przykład? Dwa tygodnie temu Banaszczyk zdobyła brązowy medal w prestiżowych zawodach Premier League w Stambule. - Nie widziałem by najważniejsze serwisy sportowe informowały o tym wielkim sukcesie. Działacze powinni wykazywać większe zaangażowanie w promocje medialną naszego sportu - stwierdził polski karateka.

W innych krajach wsparcie dla karate wygląda zupełnie inaczej. - W mistrzostwach świata WKF swoje reprezentacje wystawia ponad 120 państw. Ludzie w Polsce nie zdają sobie sprawy jak wysoki poziom sportowy jest na takich zawodach. Zawodnicy z czołowych krajów takich jak Turcja, Japonia, Egipt, Francja czy Azerbejdżan to zawodowcy w pełni tego słowa znaczeniu. Nam nie zależy na jakimś specjalnym traktowaniu przez ministerstwo. Powinniśmy być traktowani tak samo jak inne dyscypliny o podobnym statusie. Jedynie dzięki świetnym trenerom, zaangażowanym, ambitnym zawodnikom nawiązujemy jeszcze kontakt ze światową czołówką - zakończył Migdalski.

Czytaj także:
Walka wieczoru UFC odwołana. Trwają poszukiwania nowego rywala
KSW 60. Tomasz Jakubiec zmierzy się z serbskim "Jokerem"

Komentarze (0)