Paryż-Roubaix to wyścig nieprzewidywalny jak żaden inny, bowiem defekt czy upadek może zdarzyć się tutaj na każdym z 29 brukowanych sektorów. Do tego nieuniknione są kraksy wywołane kontaktami z szalejącymi kibicami przy trasie. Tegoroczna edycja "Piekła Północy" również obfitowała w dramaturgię.
Już pierwsze brukowane odcinki wyeliminowały z rywalizacji Petera Sagana. Z walki wcześnie wycofał się również jeden z dwóch Polaków na trasie, Maciej Bodnar. Również do mety nie dojechał drugi z nich, Kamil Gradek.
Pierwsze poważne rozstrzygnięcia przyniósł słynny pięciogwiazdkowy odcinek "Lasek Arenberg", gdzie poważnie upadł ubiegłoroczny zwycięzca, Holender Dylan Van Baarle. Powstały chaos spowodował, że przed peletonem uformowała się czołówka, w skład której weszli wszyscy najważniejsi pretendenci do zwycięstwa. Oprócz Holendra Mathieu Van der Poela i Belga Wouta Van Aerta, znaleźli się w niej, m.in. Szwajcar Stefan Küng,Włoch Filippo Ganna czy zwycięzca z 2015 roku, Niemiec John Degenkolb.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bus utknął w błocie, a wtedy piłkarze... Zobacz to sam!
Decydujący moment wyścigu miał miejsce 20 kilometrów przed metą. Najpierw upadek zaliczył Degenkolb, powstałe zamieszanie próbował wykorzystać dynamicznym atakiem Wout Van Aert. Jedynym zawodnikiem, który zdołał doskoczyć do kolarza ekipy Jumbo-Visma był Mathieu Van der Poel.
Holender i Belg to odwieczni wrogowie na trasach wyścigów klasycznych oraz przełajowych. Żaden z nich dotychczas nie miał w swoim dorobku triumfu w Paryż-Roubaix. Przed startem eksperci większe szanse dawali jednak Van der Poelowi, który przed tygodniem zajął 2. miejsce w Wyścigu dookoła Flandrii, a miesiąc temu wygrał prestiżowe Mediolan-San Remo.
Być może walka wielkiej dwójki trwałaby do samej mety, gdyby defekt i pęknięta dętka nie pokrzyżowały planów Van Aerta. Mathieu Van der Poel wykorzystał nadarzającą się okazję i samotnie pomknął do mety na welodromie w Roubauix. Podłamany Belg bitwę o drugie miejsce przegrał z zespołowym kolegą Holendra, Jasperem Philipsenem.
Warto zwrócić uwagę, że tegoroczna edycja Paryż-Roubaix była najszybszą w historii. Kolarze trasę z Compiegne do Roubaix pokonali ze średnią prędkością 46,8 km/h.
Polacy nie odegrali ważniejszej roli w dzisiejszej rywalizacji, ale za to wczoraj w wyścigu kobiet wspaniale zaprezentowała się Marta Lach. (TUTAJ przeczytasz więcej)
Zobacz też:
Zaskakujący napis na kierownicy triumfatorki. Wystarczyło kilka słów
Rzuciła wszystko, bo zapragnęła być zawodowym sportowcem. Jest blisko spełnienia marzenia