Już od samego patrzenia wszystko boli. A wielu marzy o tym, aby tutaj przyjechać

Materiały prasowe / Etienne Garnier - Pool/Getty Images oraz  Rafal Oleksiewicz / PressFocus / NEWSPIX.PL / Ten wyścig to prawdziwe piekło - mówi Cezary Zamana (w okienku). Coś o tym wie m.in. Sonny Colbrelli, który tak cierpiał na mecie edycji z roku 2021.
Materiały prasowe / Etienne Garnier - Pool/Getty Images oraz Rafal Oleksiewicz / PressFocus / NEWSPIX.PL / Ten wyścig to prawdziwe piekło - mówi Cezary Zamana (w okienku). Coś o tym wie m.in. Sonny Colbrelli, który tak cierpiał na mecie edycji z roku 2021.

Prawie sześć godzin ekstremalnego wysiłku. Albo w błocie, albo w pyle, który wdziera się do oczu, nosa, ust. Mimo to każdy z kolarzy marzy nie tyle o wygraniu wyścigu Paryż - Roubaix, ale o dojechaniu do mety.

Kiedy my będziemy wygodnie siedzieć przy wielkanocnym stole, przy ciepłej herbacie, żartując ze znajomymi, rodziną, czując się komfortowo i bezpiecznie, prawie dwustu śmiałków z całego świata wystartuje w najcięższym wyścigu kolarskim - Paryż-Roubaix. Ponad 250 km jazdy bez trzymanki. Drogami asfaltowymi z brukowanymi odcinkami, które potrafią dać się tak we znaki, że już po kilkudziesięciu minutach zawodnik nie ma czucia w rękach.

No i ta pogoda. Zawsze jest zła. Bo albo pada i odcinki brukowe zamieniają się w jedną, wielką błotnistą maź, albo świeci słońce i wtedy pędzący peleton wpada w tumany pyłu z pobliskich pól.

Wszyscy są bohaterami, nie tylko zwycięzca

- Po przejechaniu tego wyścigu w 1994 roku, przez dwa tygodnie nie mogłem dojść do siebie - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty były polski kolarz Cezary Zamana. - Stawy, ręce, palce, wszystko mnie bolało. Jazda po brukach rowerem bez amortyzatorów (a rowery szosowe w większości przypadków nie mają takich udogodnień - przyp. red.) to masakra.

Zamana zajął w 1994 roku 48. miejsce. Rok wcześniej też startował. Był 52. Ktoś powie, że kiepsko. Ale...

- W tym wyścigu 99 proc. kolarzy nie myśli o wygranej - stwierdził. - Masz pomóc podczas tych wielu godzin rywalizacji swojemu liderowi, a potem każdy marzy, by jakoś dojechać do mety. I jak ci się uda, to jesteś bohaterem.
 
Piękna, romantyczna historia

Coś w tym jest. W innych wyścigach, jak kolarz ma już dość, dał z siebie wszystko, popracował dla swojego lidera, to zdarza się, że schodzi z roweru, nie dojeżdża do mety. Bo co to za różnica czy będzie 86., 145., czy nie ukończy danego wyścigu? Żadna. Do historii i tak przejdzie tylko zwycięzca.

Ale nie w Paryż - Roubaix. Tutaj do historii przechodzą wszyscy, którzy przekroczą linię mety legendarnego welodromu wybudowanego 87 lat temu i położonego na północny wschód od stolicy Francji.

Tak wyglądają sektory brukowe z pozycji kolarza.

Zamana: - Na ten wyścig chce przyjechać każdy zawodnik. Nie spotkałem nikogo, kto powiedziałby: "Daj spokój, przereklamowane to, po co mam tam jechać". Nie. To ostatni bastion pięknej, romantycznej historii w światowym kolarstwie. Do tego monumentu nie może się przyrównywać nawet Tour de France.

To nie kostka brukowa, to "kocie łby"

Paryż-Roubaix to połączenie kolarstwa szosowego z... przełajowym. Bo jazda po brukach, a często jeszcze w mazi błotnej, przypomina właśnie rywalizację przełajową.

- Jak dorastałem, to często wokół rodzinnego Ełku jeździło się po lasach, po błocie, po szutrach - przyznał Zamana. - Dlatego dla mnie Paryż-Roubaix miało jeszcze większą wartość, dodatkowy smaczek.

Bruk, szosa, co to za różnica - ktoś powie.

Pogoda podczas Paryż - Roubaix w 2021 roku była wyjątkowo zła. Kolarze jechali przez większą część trasy w błocie. Fot. Tim de Waele/Getty Images
Pogoda podczas Paryż - Roubaix w 2021 roku była wyjątkowo zła. Kolarze jechali przez większą część trasy w błocie. Fot. Tim de Waele/Getty Images

- W każdym mieście znajdzie się pewnie jeszcze kawałek drogi brukowanej. Ale nie takiej zbudowanej z kostki brukowej, ale tzw. "kocich łbów". Zachęcam, by każdy wziął rower szosowy, na cieniutkich oponach, siadł na twardym siodełku i spróbował przejechać po tym bruku. Gwarantuję, że po kilkudziesięciu metrach będzie miał dość. Kolarze muszą przejechać kilkadziesiąt, ale kilometrów - dodał Zamana.

Twarz pokryta skorupą z błota

- Co czuję? No, na pewno nie czuję nóg i rąk - żartował Sonny Colbrelli, zwycięzca Paryż-Roubaix w roku 2021.

A mówił to dziennikarzom na mecie. Kiedy jego twarz była pokryta kilkucentymetrową skorupą z błota. Zresztą, nie tylko twarz. Włoski kolarz miał błoto wszędzie. Dosłownie.

Jak będzie w niedzielę (9.04.)? Ma być raczej słonecznie. Wśród szaleńców, którzy wystartują, by dojechać na welodrom w Roubaix będzie dwóch Polaków: Maciej Bodnar oraz Kamil Gradek. Miał jeszcze jechać Michał Kwiatkowski, który jeszcze dwa-trzy lata temu byłby w ścisłym gronie faworytów, ale nie doszedł jeszcze do formy po upadku podczas klasyku Gandawa-Wevelgem (TUTAJ przeczytasz więcej >>).

Bodnar i Gradek raczej nie mają szans na wygraną (eksperci wskazują głównie na Wouta van Aerta), ale zgodnie ze słowami Zamany: "Każdy marzy, by jakoś dojechać do mety. I jak ci się uda, to jesteś bohaterem".

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: "Filip na pewno nie chciał". Nadal jest głośno po tym zachowaniu Polaka >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty