Seksafera powraca. Andrzej P. może znów trafić na salę sądową

W grudniu 2022 roku sąd wydał prawomocny wyrok ws. Andrzeja P., byłego selekcjonera reprezentacji Polski w kolarstwie oraz dyrektora sportowego Polskiego Związku Kolarskiego. Okazuje się, że to jeszcze nie koniec.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Andrzej P Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Andrzej P.
- Wyrok został wydany z rażącym naruszeniem prawa! - grzmi w rozmowie z WP SportoweFakty rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcin Saduś. Chodzi o decyzję Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który w grudniu 2022 roku wydał łaskawy dla Andrzeja P., oskarżonego w tzw. seksaferze w polskim kolarstwie, prawomocny wyrok. Dlaczego łaskawy? Bowiem zamienił 4,5-letnią karę bezwzględnego więzienia na karę grzywny.

Pół roku od tej decyzji jedno jest pewne: to jeszcze nie koniec całej sprawy, która ciągnie się od ponad pięciu lat.

W telegraficznym skrócie: w listopadzie 2017 r. ówczesny wiceprezes Polskiego Związku Kolarskiego Piotr Kosmala, w rozmowie z naszym serwisem ujawnił, że w przeszłości były selekcjoner i dyrektor sportowy związku Andrzej P. miał zastraszać, uprawiać seks, a nawet gwałcić swoje podopieczne (wstrząsający wywiad znajdziesz TUTAJ >>). Prokuratura Regionalna w Warszawie wszczęła dochodzenie, podejrzanego szkoleniowca aresztowano. Akt oskarżenia po kilkudziesięciu miesiącach trafił do sądu.

ZOBACZ WIDEO: Wielkie wyróżnienie dla "Jurasa". "To dla mnie duża sprawa"

Sąd I instancji skazał Andrzeja P. na 4,5 roku bezwzględnego więzienia. Ukarany odwołał się od wyroku i w grudniu 2022 roku sąd II instancji (Apelacyjny) karę pozbawienia wolności zamienił na karę grzywny.

I ta decyzja wywołała poruszenie zarówno w Prokuraturze Regionalnej, jak i wśród pokrzywdzonych. - W ocenie prokuratora powyższe orzeczenie zostało wydane z rażącym naruszeniem prawa przejawiającym się m.in. zbyt dowolną i pozbawioną wymaganego obiektywizmu oceną dowodów oraz koncentracją na fragmentach dowodów, korzystnych dla oskarżonego, z pominięciem dowodów przeciwnych - dodał Saduś.

Sędzia Andrzej Kot z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu zdecydował się na zmianę kwalifikacji czynów w większości przypadków (poza jednym), co spowodowało, że była możliwość ich umorzenia ze względu na przedawnienie. Nie rozpatrywał więc w ogóle winy Andrzeja P. lub jej braku w tych przypadkach. - To była zmiana kwalifikacji prawnej czynów na korzystną dla oskarżonego - skomentował Saduś.

Rzecznik prasowy Prokuratury zwrócił również uwagę na to, że "orzeczenie sądu odwoławczego może negatywnie wpływać na sposób postrzegania działań organów wymiaru sprawiedliwości w sprawach dotyczących przestępstw zgwałcenia".

Z Sadusiem zgadza się Michał Krawczyk, mecenas jednej z poszkodowanych kobiet. - Również złożyliśmy wniosek kasacyjny - zdradził nam. - Chcemy, by sprawa trafiła ponownie do sądu II instancji. Bo tam, naszym zdaniem, doszło do błędów.

Andrzeja P. reprezentuje m.in. Jacek Dubois, znany warszawski adwokat. W krótkiej rozmowie z nami niezmiennie powtarza, że jego klient uważa, że jest niewinny i nie popełnił zarzucanych czynów.

Kiedy może dojść do postępowania kasacyjnego? - To raczej kwestia miesięcy, a nie tygodni - usłyszeliśmy od Krawczyka. - Musi się zebrać cały, dość szeroki, skład sędziowski.

Z doświadczenia innych spraw można się spodziewać, że rozprawa w Sądzie Najwyższym odbędzie się pod koniec 2023 roku, może wiosną 2024. Sprawa może zostać całkowicie zakończona, albo skierowana z powrotem do sądu I lub II instancji.

Czytaj więcej: To wręcz poraża. "Rzucił ją na łóżko jak kawał mięsa" >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×