Włoch prawie się popłakał. Lider Giro d'Italia nie dał mu szans

Twitter / Giro d'Italia / Na zdjęciu: smutek Filippo Ganny
Twitter / Giro d'Italia / Na zdjęciu: smutek Filippo Ganny

Tadej Pogacar w niesamowitym stylu wygrał etap jazdy indywidualnej na czas podczas Giro d'Italia. Choć faworyt gospodarzy Filippo Ganna był niemal pewny zwycięstwa, to Słoweniec pozbawił go triumfu dzięki brawurowej jeździe na ostatnim odcinku trasy.

W piątek kolarze po raz pierwszy w tegorocznej edycji Giro d'Italia rywalizowali na trasie indywidualnej jazdy na czas. Czasówka o długości 40 kilometrów prowadziła zawodników z Foligno do Perugii. Pierwsza część trasy wiodła po płaskim terenie, jednak końcówka etapu była znacznie bardziej wymagająca, za sprawą podjazdu o długości 6,6 kilometra. Najtrudniejszy fragment wspinaczki liczył 1300 metrów o średnim nachyleniu 10,7 proc.

Takie ukształtowanie trasy sprawiało, że kolarze musieli umiejętnie gospodarować siłami, by zachować energię na stromy finał. Wśród faworytów do zwycięstwa wymieniano przede wszystkim Filippo Gannę, który w minionych latach seryjnie wygrywał etapy jazdy indywidualnej na czas w ramach Giro d'Italia. Kibice nastawiali się również na walkę pomiędzy zawodnikami liczącymi się w klasyfikacji generalnej, czyli liderem wyścigu Tadejem Pogacarem i depczącym mu po piętach Geraintem Thomasem. Przed początkiem 7. etapu Walijczyk tracił do Słoweńca 46 sekund.

Ganna ruszył z rampy startowej o godz. 14:37 i na mecie pojawił się po 52 minutach i 1 sekundzie. Mistrz Włoch objął wyraźne prowadzenie, choć w trakcie swojej próby najadł się strachu z powodu głupoty jednego z kibiców, który przed jednym z zakrętów postanowił poklepać ręką przejeżdżającego zawodnika. Włoch zachwiał się na rowerze, ale na szczęście zdołał utrzymać równowagę i pokonać zakręt.

Ostatni na trasę czasówki wyruszył Pogacar i na pierwszym pomiarze po przejechaniu 18 kilometrów Słoweniec tracił do Ganny aż 44 sekundy, co w wirtualnej klasyfikacji plasowało lidera wyścigu na 10. miejscu. Thomas pierwszy odcinek przejechał z czasem o 8 sek. wolniejszym od największego rywala. Różnica pomiędzy oboma zawodnikami wzrosła na drugim punkcie pomiaru czasu u podnóża finałowego podjazdu. Pogacar tracił wówczas do liderującego Włocha 47 sekund, podczas gdy Thomas 1 minutę i 27 sekund.

Słoweniec w barwach ekipy UAE Team Emirates rozpoczął podjazd z matematycznymi szansami na odrobienie strat do Ganny, jednak mało kto spodziewał się, że Pogacar zdoła na ostatnich 6 kilometrach zniwelować stratę do kolarza Ineos-Grenadiers. Kiedy kamera ukazała wjeżdżającego na ostatnią prostą Pogacara z przewagą jednej minuty, stało się jasne, że Słoweniec wyrwie zwycięstwo faworytowi gospodarzy. Na mecie miał nad nim 17 sekund przewagi.

Brawurowy triumf różowej koszulki lidera oznaczał także powiększenie przewagi Słoweńca w klasyfikacji generalnej nad kolejnymi rywalami. Geraint Thomas spisał się poniżej oczekiwań i stracił do Pogacara równe 2 minuty, kończąc etap na 10. miejscu. Szybciej o 11 sekund od Walijczyka pojechał Kolumbijczyk Daniel Felipe Martinez, dzięki czemu awansował na 2. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Tadej Pogacar na trasę sobotniego etapu ruszy z przewagą 2 minut i 36 sekund nad Martinezem oraz 2 minut i 46 sekund nad Thomasem.

Rafał Majka z drużyny UAE Team Emirates ukończył czasówkę na 58. miejscu ze stratą 5 minut i 12 sekund do zwycięzcy. Drugi z Polaków na trasie Giro d'Italia Stanisław Aniołkowski w barwach francuskiej ekipy Cofidis zajął 149. miejsce, tracąc do triumfatora 8 minut i 21 sekund.

Zobacz też:
Miał sporą przewagę tuż przed metą. Później stało się to
1,4 mln zł do zwrotu. "Bezczelna sytuacja. Zwolniłem dwie osoby"

ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze

Źródło artykułu: WP SportoweFakty