Kończący tegoroczne mistrzostwa wyścig mężczyzn ze startu wspólnego przez wielu nazywany był bitwą Hiszpanów i Włochów. O ile przedstawiciele tej drugiej nacji rzeczywiście świętowali sukces, o tyle Hiszpanie ostatecznie zawiedli i nie powtórzyli swojego sukcesu z igrzysk w Pekinie.
Wkrótce po starcie z peletonu oderwało się trzech kolarzy – Christian Poos, Richard Ochoa i Oleg Chużda. Grupka ta szybko zdobyła sporą przewagę i nie goniona przez faworytów uciekła im na blisko siedemnaście minuti. Uciekinierzy na czele liczącego ponad 260 kilometrów wyścigu znajdowali się przez ponad cztery godziny, jednak w końcu zaczęli słabnąć i stopniowo różnica między nimi a peletonem malała, aż wreszcie zniknęła zupełnie. Z doścignięciem pogodzić się nie mógł jeszcze Chużda, który próbował samodzielnej akcji, jednak i on po kilku kolejnych kilometrach został wchłonięty.
W chwili gdy Ukrainiec przewodził stawce, z peletonu oderwał się Hubert Kryś. Polski kolarz już przez kilkanaście minut poprzedzających moment swojej szarży był widoczny w czołówce, aż wreszcie przypuścił atak. Niestety, nasz zawodnik bardzo szybko musiał uznać wyższość peletonu, z którego na dodatek szybko odpadł, jednak próba jego ucieczki i tak była jedynym tak jasnym momentem w wykonaniu któregokolwiek z naszych kolarzy podczas tegorocznych mistrzostw – w chwili ataku Krysia pozostali Polacy (Dariusz Baranowski, Łukasz Bodnar, Maciej Bodnar, Przemysław Niemiec, Marek Rutkiewicz) albo byli daleko za czołówką, albo też zeszli już z trasy.
Wkrótce po doścignięciu wszystkich uciekinierów wyścig nabrał rumieńców, gdyż do akcji zaczęli włączać się faworyci wraz ze swoimi pomocnikami z poszczególnych krajów, czego efektem było rozerwanie peletonu i następujące raz po raz kolejne próby ucieczek.
Dość niespodziewanie prowadząca grupa rozpadła się na dobre na trzy pomniejsze niespełna dwadzieścia kilometrów przed metą i wśród liderów zabrakło tych wszystkich, którzy teoretycznie mieli mieć największe szanse na zwycięstwo – dwukrotnego mistrza świata Paolo Betiiniego, Erika Zabela, Alejandro Valverde, czy Toma Boonena. W czołówce znaleźli się natomiast oprócz kilku kolarzy, których można było zaliczać do szerokiego grona faworytów również ci, którzy nie mieli odgrywać głównych ról.
Na ostatniej z piętnastu rund wokół Varese na przyspieszenie zdecydował się Davide Rebellin, którego tempo spośród czołowej trzynastki wytrzymali jedynie Alessandro Ballan, Damiano Cunego, Joaquin Rodriguez, Christian Pfanberger i Chris Soerensen. Szarża włoskiego weterana nie okazała się jednak wystarczająco mocna i dwie grupki zdawały się znów zbliżać się do siebie, gdy na trzy kilometry przed końcem zaatakował kolejny z Włochów, tym razem Ballan.
Niespełna 29-letni kolarz ekipy Lampre przy ogłuszającym dopingu tłumów kibiców oczekujących zwycięstwa rodaka pędził nie oglądając się za siebie w stronę mety i różnica między nim a jego rywalami rosła w oczach, aż Włoch przejechał przez bramę oznaczającą rozpoczęcie ostatniego kilometra. Wtedy to Ballan zaczął nieco słabnąć, jednak jego przewaga była już na tyle duża, że tuż przed metą mógł on pozwolić sobie nawet na zwolnienie i triumfalny przejazd przez linię finiszu.
Za jego plecami toczył się natomiast zażarty bój pozostałej dwunastki (obie czołowe grupki ostatecznie połączyły się) z której, ku radości Włochów, najszybszy okazał się kolega Ballana z zespołu Lampre Damiano Cunego. Fetę w Varese gospodarzom popsuł nieco jedynie Duńczyk Matti Breschel, który minimalnie pokonał Davide Rebellina i zgarnął brązowy krążek.
Wyniki:
1. Alessandro Ballan (Włochy) - 6:37:30
2. Damiano Cunego (Włochy)
3. Matti Breschel (Dania)
4. Davide Rebellin (Włochy)
5. Andriej Grivko (Ukraina)
6. Joaquin Rodriguez (Hiszpania)
7. Fabian Wegmann (Niemcy)
8. Christian Pfanberger (Austria)
9. Nick Nuyens (Belgia)
10. Robert Gesink (Holandia) – wszyscy strata 3 sekund do zwycięzcy