W tej drużynie będę miała najlepsze warunki - rozmowa z Mają Włoszczowską

Transferowy hit kolarski stał się faktem. Maja Włoszczowska dołączyła do nowej drużyny Kross Racing Team, której prezentacja odbyła się we wtorek w Warszawie.

W rozmowie z WP.PL najlepsza polska kolarka górska opowiedziała o motywach swojej decyzji, planach na najbliższy sezon, medalowych nadziejach na igrzyskach w Rio de Janeiro, a także o tym, jakby się zachowała, gdyby zgłosili się do niej Katarczycy oferując intratny kontrakt za zmianę barw narodowych.

Ekipę Kross Racing Team w sezonie 2015 obok Włoszczowskiej stworzą Anna Szafraniec-Rutkiewicz, Kornel Osicki i Barłomiej Wawak. Dla młodego, prężnie działającego polskiego zespołu będzie to dopiero drugi rok wśród grup zawodowych, ale o ambicjach zespołu najlepiej świadczy transfer wicemistrzyni olimpijskiej z Pekinu. Włoszczowska również wiąże duże obiecuje sobie po współpracy z KRT.
[ad=rectangle]
Maciej Rowiński (WP.PL): Dlaczego zdecydowała się pani zamienić holenderski Giant Pro XC Team, jeden z najlepszych zespołów na świecie, na Kross Racing Team?

Maja Włoszczowska: W tej drużynie będę miała najlepsze warunki do tego, aby przygotować się do igrzysk w Rio de Janeiro, które są dla mnie sportowym celem numer jeden. Myślę, że z marką Kross spotkaliśmy się w idealnym momencie, kiedy drużyna przez ostatnich kilka lat wspaniale się rozwinęła. Bardzo się cieszę, że jednym z celów teamu jest przygotowanie jak najlepszego sprzętu na igrzyska. Firma nie boi się korzystać z naszego doświadczenia, słucha naszych uwag, co również jest dla mnie bardzo ważne. Jesteśmy też kimś w rodzaju testerów. Wspólnie pracujemy, aby zbudować jak najlepszą ramę roweru na Rio.

Nie miała pani obaw przed związaniem się z bardzo młodym polskim zespołem?

- To prawda, że to młody polski team, ale jego budowa trwała dłuższy czas. Zespół rozwija się bardzo dynamicznie. Moja decyzja o podpisaniu kontraktu była dobrze przemyślana, poprzedzona moimi obserwacjami i rozmowami z zawodnikami. Nawet jeśli podczas sezonu miałyby wyjść jakieś braki, to moim zadaniem będzie również podpowiadanie, jak to wygląda w zachodnich zespołach. Cieszę się, że przez ostatnie dwa lata reprezentowałam barwy teamu międzynarodowego, który był numerem jeden w tym czasie na świecie. Tę wiedzę i doświadczenie na pewno wykorzystam i przekażę marce Kross. Poza tym drużynę przede wszystkim tworzą ludzie, a grupa, która teraz tworzy ten zespół jest najlepsza z możliwych. Obaw nie mam żadnych.

Została pani sprowadzona jako wyraźny lider zespołu, który ma pomóc Krossowi wskoczyć na najwyższy poziom. Pomimo sporego doświadczenia odczuwa pani dodatkową presję?

- Przede wszystkim to nowe, ciekawe wyzwanie. Mam nadzieję, że spełnię pokładana we mnie oczekiwania. Kolarstwo górskie to sport bardzo indywidualny, dyscyplina gdzie każdy pracuje na siebie. Podczas zawodów mamy mało możliwości, aby sobie pomagać. Oczywiście w okresie przygotowawczym wzajemnie się motywujemy i razem dopingujemy. Cieszę się, że w zespole mamy dwóch młodych chłopaków. Mam nadzieję, że będą mnie podszkalać technicznie, ponieważ trasy z roku na rok się zmieniają i wymagają od zawodników coraz większych umiejętności. Z jednej strony ja z Anią Szafraniec przekazujemy chłopakom doświadczenie, a z drugiej oni nam tę młodą energię i techniczne umiejętności. Skład mamy idealny, uzupełniamy się.

Co będzie dla pani najważniejsze w sezonie przedolimpijskim?

- Bardzo chciałabym odzyskać tęczową koszulkę mistrzyni świata. Kiedy zobaczyłam ją na Michale Kwiatkowskim, bardzo za nią zatęskniłam. W tym roku mistrzostwa odbędą się w Andarzo, mam nadzieję, że uda mi się wygrać. Jednocześnie nie zamierzam zaniedbać Pucharu Świata. Będę walczyła o klasyfikację generalną PŚ.

Podczas niedawno rozgrywanego mundialu w piłkę ręczną mocno trzymała pani kciuki za naszych szczypiornistów. W Katarze głośno było o złożonej z zagranicznych gwiazd reprezentacji gospodarzy. Wyobraża sobie pani sytuację, w której inny kraj oferuje pani absurdalne pieniądze w zamian za zmianę barw narodowych?

- Dopóki kraj o nas dba i chce żebyśmy reprezentowali polskie barwy to absolutnie nie przeszłoby mi przez myśl, aby zacząć występować dla innego kraju. Muszę jednak powiedzieć, że czasem jestem w stanie zrozumieć sportowców, którzy w kraju nie znajdują dobrych warunków, są pozostawieni sami sobie i chcąc w ogóle kontynuować karierę, podejmują takie decyzje.

Cały czas nie rozstaje się pani z opaską poświęconą pamięci tragicznie zmarłego w ubiegłym roku Michała Galińskiego…

- Te opaski tak naprawdę bardziej są potrzebne nam, zawodnikom. Ubiegły rok był bardzo trudny i każdy w jakiś swój sposób próbował się w tym wszystkim odnaleźć. Ten napis na opaskach "Just do your job" (po prostu rób swoje) to było ulubione powiedzenie Marka. Ono w tych trudnych chwilach pozwala odbudować koncentrację i skupić się na tym, co jest najistotniejsze. Tych opasek praktycznie nie zdejmujemy, robimy w nich wszystko, nie rozstajemy się z nimi. Z pewnością jest to oddanie hołdu Markowi, a dla nas sposób na motywowanie się.

Komentarze (0)