Sastre ocenia Giro d'Italia na stulecie, w którym weźmie udział. - Podoba mi się i to bardzo. Nowoczesne, z nerwowymi i ciężkimi odcinkami. Rywalizacja będzie się toczyła na najwyższym poziomie. I przy świetnej widowni - mówi dziennikowi La Gazzetta dello Sport. - Giro jest moim pierwszym celem, Tour jest celem najważniejszym a mistrzostwa świata w Mendrisio końcowym.
Dbać o siebie
Król ostatniego Touru nie chce mówić o innych zawodnikach. - Lance Armstrong? Nie spędza mi snu z powiek. Jego osoba łączy teraz wszystkich: kolarzy, kibiców, dziennikarzy. Będzie pod dużą presją. Ja zawsze staram się tego uniknąć, ominąć, obejść zyg-zagiem. Nie ma takiego zawodnika, na którego zwracam szczególną uwagę i takiego, który by mi w czymś przeszkadzał. Szanuję wszystkich, od ostatniego do pierwszego. Najważniejsze dla mnie to dbać o siebie.
Sastre miał w miesiącach po zwycięstwie w Paryżu wiele obowiązków związanych z promocją żółtej koszulki. - Mogę pokazać mój trykot na całym świecie, bo on od tego jest. To zajmuje mi dużo czasu. Ale teraz już koniec z tym, czas zająć się poważnymi sprawami - zdradza.
Niezapomniany triumf w "Wielkiej Pętli" był spełnieniem jego chłopięcych marzeń. - Jeżdżę na rowerze od dziecka. Zacząłem chodzić i od razu jeździć. Marzyłem o tym, aby zostać wielkim kolarzem. Zająłem się tym gdy miałem 8 lat. Najpierw to była zabawa, potem zostałem profesjonalistą.
Poza żółtą koszulką z Tour de France Sastre nie ma jednak na koncie wielkich sukcesów. - Najpierw przekonałem się jak jeździć, by wygrywać. Przez lata obserwowałem, uczyłem się, naśladowałem innych. To pomogło.
Nowa filozofia
W nowym sezonie reprezentuje barwy szwajcarskiej ekipy Cervelo Test Team (Professional Continental). Tour wygrał jako zawodnik duńskiego CSC (dziś Saxo Bank). - Już przed Tourem wiedziałem, że to będzie moja ostatnia przygoda z tym zespołem - mówi. - Chciałem przyłączyć się do innego projektu wdrażanego z inną filozofią - wyjaśnia.
A jego filozofią jest szczerość. - Być sobą. I zawsze mieć na oku swoich kolegów i przeciwników - mówi. - [W Cervelo] mam szansę odnaleźć tę filozofię w nowym projekcie. To zespół z wieloma młodymi ludźmi, z którymi teraz funkcjonuje i z którymi realizuje swoje cele.
Gdyby kolarstwo było jedną górą to w przekonaniu Hiszpana byłaby to L'Alpe d'Huez, miejsce, w którym Sastre wywalczył koszulkę lidera Touru w 2008 roku. Chętnie powróciłby też do innych alpejskich szczytów we włoskiej Lombardii. - Są dwa takie: Mortirolo pośród lasów i ośnieżona Gavia.
Nie tylko kolarstwo
Powraca do igrzysk olimpijskich w Pekinie. - Najbardziej pamiętam wioskę, przebywanie razem z wszystkimi sportowcami ze wszystkich dyscyplin.
O futbolu. - Lubię piłkę nożną. Kiedy mogę wybieram się nawet na mecz. Ale mogę rzadko. Byłem na Real Madyt - Lazio 3-1 - przyznaje. - Uczestniczyłem raz w meczu gwiazd. Stałem na bramce. Wpuściłem 10 goli. Ale za to drugi bramkarz nie był o wiele lepszy, bo stracił sześć bramek. A to był Iker Casillas, najlepszy bramkarz świata w 2008 roku - śmieje się.
Sastre chciałby, aby w Hiszpanii powstało ministerstwo sportu. - Nie ma u nas takiego. Sport jest zawarty w edukacji i kulturze - wyjaśnia. - Ale nie, dziękuję, nie zostanę ministrem. Wejść na salę, przemówić odpowiednimi słowami, zwrócić uwagę dzieci: ja już swoją drogę wybrałem, w Avila i to jest dla mnie piękne - kończy przypominając prowadzoną wspólnie z ojcem w rodzinnej miejscowości szkółkę kolarską i fundację wspomagającą rozwój kolarstwa młodzieżowego.