Dookoła Flandrii: Devolder broni numeru jeden

Specjalistą brukowanych podjazdów zostaje Stijn Devolder (Quick Step). Belg po raz drugi z rzędu, po samotnej akcji, wygrał w sobotę wyścig Dookoła Flandrii. Podobnie jak w klasyku Mediolan-Sanremo drugą pozycję, dystansując peleton, zajął Heinrich Haussler (Cervelo).

W tym artykule dowiesz się o:

Dwa triumfy w pierwszym wielkim klasyku Północy są największymi osiągnięciami w karierze 29-letniego Devoldera, który urodził się w Kortrijk, 70 km od mety w Ninove. Gdy oczekiwano ataków ze strony Toma Boonena, jego kolegi z zespołu, czy Filippa Pozzato (Katiusza), to on, obrońca tytułu, na przedostatnim wzniesieniu, 15 km przed metą, zostawił za plecami rywali, którzy szybko też stracili z oczu nawet jego plecy.

Jeżdżący drugi sezon w barwach stworzonej do wyścigów klasycznych grupie Quick Step, Devolder wygrał wyścig Dookoła Flandrii dwukrotnie jako junior, a w rywalizacji młodzieżowej był raz drugi. Dwukrotnie był mistrzem Belgii, zarówno w jeździe na czas, jak i w wyścigu ze startu wspólnego. W ubiegłym roku wygrał dwie etapowe imprezy: Dookoła Algarve i Dookoła Belgii. Dwa z rzędu zwycięstwa we Flandrii odniósł ostatnio Boonen: w latach 2005-6.

Nie dla Boonena

Triumf Devoldera w Ninove to jednocześnie zwycięstwo zespołowe Quick Step. Z myślą o trzeciej wygranej wyruszył w ponad 260-kilometrową trasę Tom Boonen. Tego jednak ani na krok nie opuszczał równie głośno mówiący o swoich ambicjach Filippo Pozzato. Włoch ani na chwilę nie odstępował faworyta gospodarzy, który jednak z oczywistych względów nie gonił pozostającego już na czele wyścigu rodaka i kolegi z ekipy.

Boonen i Pozzato pokazali się po raz pierwszy na podjeździe na Taaienberg, 65 km przed metą. Niewiele wcześniej, na mitycznym, uważanym za najtrudniejszy technicznie i praktycznie Koppenberg, łańcuch zerwał mający w tym sezonie mało szczęścia Fabian Cancellara (Saxo Bank). Po kraksie, jeszcze na płaskim odcinku, do szpitala odwieziony został Mirco Lorenzetto (Lampre).

Oprócz dwóch zdecydowanych faworytów szans większego grona zawodników nie brało się poważnie pod uwagę. Kilku jednak ludzi związanych ściśle z regionem ujawniło swoje zamierzenia śmiałymi atakami. Tak zrobił chociażby Nick Nuyens (Rabobank), który po 120 km wdał się z Geertem Steursem (Topsport Vlaanderen) i Yohannem Gène (Bouygues Telecom) w szybko zneutralizowany odjazd.

Trzynaście razy ukończył Ronde Amerykanin George Hincapie (Columbia). Aż trzykrotnie na drugiej pozycji finiszował za to Leif Hoste (Silence-Lotto). On wdał się w ucieczkę, która rozpoczęła w sobotę poważną akcję.

Przez dłuższą chwilę na czele potrafili utrzymać się dopiero Wim De Vocht (Vacansoleil) i Aleksandr Kuczyński (Liquigas), którzy z niewielką przewagą przekroczyli Wolvenberg, drugie wzniesienie na trasie. Ta dwójka zawodników jako pierwsza dotarła na Kwaremont, który uważa się za początek prawdziwej rywalizacji w klasyku. Boonen zwykł mówić, że po Kwaremont co pięć minut coś się dzieje. I dziać się zaczęło właśnie wtedy.

Mocny Quick Step

Następujący tuż po Kwaremont Paterberg również powitał Kuczyńskiego i De Vochta, ale już za chwilę uformowała się nowa czołówka, bo do prowadzącego duetu dołączyli: Sylvain Chavanel (Quick Step), Leif Hoste (Silence-Lotto), Manuel Quinziato (obaj Liquigas), Daniel Lloyd (Cervelo), Frederic Guesdon (FdJ), a potem i Marco Bandiera (Lampre). Z grupy wypadł za to Belg De Vocht, a za plecami liderów już tworzył się zarodek pościgu.

Gdy czołówkę na najwyższy punkt Taaienbergu wprowadzał Chavanel, pół minuty drogi wcześniej Boonen inicjował akcję, w którą włączyli się Pozzato i Devolder. Gdy prowadząca grupa rozpadła się na dwie części, trójka "mocnych" nazwisk miała do nich 45 s straty, a do mety pozostawało ponad 40 km i, co ważniejsze, pięć wzniesień.

Wkrótce Boonen, Devolder i Pozzato dogonili czwórkę, która odpadła z czołówki, a w tej nadal znajdowali się Chavanel, Hoste i Quinziato. Na Valkenbergu, 38 km przed metą, różnica między grupkami wynosiła 36 s.

Przed podjazdem na Tenbosse nastąpiły jeszcze przeformowania: z prowadzącego tria odpadł Hoste, a do pościgu dołączyli Kuczyński i Guesdon, którzy wcześniej minięci. Jednocześnie śmiałej próby podjął się Preben Van Hecke (Topsport Vlaanderen): wyprzedził grupę Boonena i prawie dopadł prowadzącą dwójkę.

Rusza Devolder

Decydujące wydarzenia miały miejsce na 25 km przed metą, przed Eikenmolen, trzecim od końca wzniesieniem. Właśnie wtedy współtowarzyszy grupy pościgowej zostawił Devolder, a wymowna była rychła rezygnacja z gonienia go przez Pozzato. Belg, obrońca tytułu, wkrótce dopadł sensacyjnego Van Hecke, a po pięciu kilometrach również Kuczyńskiego i Chavanela. Podczas wspinaczki na Kapelmuur (albo po prostu Mur), 15 km przed metą, Devolder ruszył do zwycięstwo.

Odjazd Devoldera, i to już ten z grupy Boonena i Pozzato, był właściwym końcem szans nie tylko zawodników pozostających jeszcze w peletonie, ale i ów dwóch żelaznych faworytów. Były mistrz Belgii wstał z siodełka z właściwą sobie pewnością siebie, dopingowany jeszcze z samochodu przez dyrektora sportowego Wilfrieda Peetersa, który tak dba o swoich zawodników, że nie waha się poić i karmić ich nawet w zabronionej strefie 20 km przed metą, za co zapłacił już kary pieniężne.

Zupełnie nie w odpowiednią porę, na 15 km przed metą, o atak pokusił się pozostający do tej pory w tyle Juan Antonio Flecha (Rabobank), specjalista od wyścigów klasycznych. Wśród goniących Devoldera nie było zacięcia i zdecydowania, a przewaga jadącego po drugi triumf we Flandrii kolarza Quick Step wzrosła na 5 km przed metą do minuty. Wkrótce peleton minął Van Hecke, Quinziato i Chavanela.

Polacy niesklasyfikowani

Ta edycja klasyku we Flandrii pokazała, że znów, jak w 2007 roku w wykonaniu Alessandra Ballana (Lampre), ucieczka może być dokonana nie w tradycyjnej tam scenerii, czyli deszczu i błocie. Nad Belgią królowało w sobotę słońce i to były komfortowe warunki atmosferyczne dla kolarzy, z których część wolałaby jednak, dla stworzenia lepszych warunkach do spełnienia swoich celów, inną aurę.

Jadący tuż przed finiszującym peletonem Haussler powiedział, że nerwy aż czterokrotnie zaprowadziły go rankiem do toalety. Drugie miejsce efektownie prezentującej się również we Flandrii ekipy Cervelo, to wielki sukces chcącego występować pod flagą Australii Niemca, który, jak wyliczono, o 11 cm przegrał sprint o zwycięstwo w klasyku Mediolan-Sanremo w marcu.

Na trzeciej pozycji finiszował Philippe Gilbert (Silence-Lotto), wybrany najlepszym szosowcem Belgii 2008 roku. Pozzato "tylko" na czwartej pozycji, swojej najlepszej w karierze, o dwie lepszej niż w ubiegłym sezonie.

Obaj Polacy startujący w tegorocznej edycji klasyku, Maciej Bodnar (Liguias) i Marcin Sapa (Lampre), nie zostali sklasyfikowani. Bodnar nie dotarł do mety, a Sapa, mistrz Polski, przyjechał w grupie ze zbyt dużą stratą, 22,29 min.

93. edycja Ronde van Vlaanderen, Belgia, kategoria ProTour

Brugge - Ninove, 261,5 km

niedziela, 5 kwietnia 2009

1. Stijn Devolder (Belgia, Quick Step) 6:01,04 (śr. 43,455 km/h)

2. Heinrich Haussler (Niemcy, Cervelo) + 59 s

3. Philippe Gilbert (Belgia, Silence-Lotto)

4. Filippo Pozzato (Włochy, Katiusza)

5. Martijn Maaskant (Holandia, Garmin-Slipstream)

6. Matti Breschel (Dania, Saxo Bank)

7. Marcus Burghardt (Niemcy, Columbia-Highroad)

8. Bjorn Leukemans (Belgia, Vacansoleil)

9. Martin Elmiger (Szwajcaria, AG2R La Mondiale)

10. Bert De Waele (Belgia, Landbouwkrediet) wszyscy ten sam czas

...

poza limitem czasu Marcin Sapa (Lampre) + 22,29 min.

nie ukończył Maciej Bodnar (Liquigas)

Komentarze (0)