Rafał Majka (Bora Hansgrohe) zapowiadał atak na trasie dwudziestego odcinka Vuelta a Espana i walkę o kolejne etapowe zwycięstwo podczas 72. edycji hiszpańskiego wyścigu.
- Jestem skoncentrowany, by walczyć na Angliru. Odcinek będzie bardzo wymagający, bo na krótkim dystansie mamy trzy ciężkie góry, w tym legendarny Angliru. Znam go dość dobrze, najważniejsza jest tutaj żelazna forma i odporność na ból. Siadajcie przed telewizorami, bo to jeden z ostatnich takich etapów dla mnie w tym roku - pisał polski kolarz w mediach społecznościowych.
Finał sobotniego etapu Wyścigu dookoła Hiszpanii nie rozegrał się jednak po myśli 27-letniego Polaka. Ok. 40 km przed metą plany zawodnika grupy Bora Hansgrohe na zwycięstwo legły bowiem w gruzach. Na pierwszej górskiej premii - Alto de la Cobertoria (8,1 kilometra długości, 8,6 procent średniego nachylenia, maksymalnie 18 proc.) - Majka zaczął tracić dystans do czołówki.
- Świetnie mi się jechało na tym podjeździe i byłem przekonany, że na Angliru powalczę o zwycięstwo. Kiedy jednak wjechaliśmy wyżej, zaczęło padać i temperatura spadła. Nagle moje plecy zostały całkowicie zablokowane. Zaczęły tak bardzo boleć, że z trudem ukończyłem etap - wyjaśnił na mecie, cytowany przez serwis rowery.org.
Majka nie mógł przeboleć, że praca jego zespołu na etapie poszła na marne. Zwycięzca 14. etapu tegorocznej Vuelty (na Sierra de La Pandera) docenił za to klasę Hiszpana Alberto Contadora, który w wielkim stylu wygrał na Alto de l'Angliru.
ZOBACZ WIDEO Hat-trick Messiego, udany debiut Dembele - zobacz skrót meczu FC Barcelona - Espanyol [ZDJĘCIA ELEVEN]