Po tym, jak w listopadzie portal WP SportoweFakty ujawnił, że w środowisku kolarskim dochodziło do zastraszania, seksu z nieletnimi, a nawet gwałtu, Witold Bańka nawoływał do dymisji zarządu w Polskim Związku Kolarskim.
Do 1 grudnia 8 z 9 członków zarządu ustąpiło ze swoich stanowisk. Wszyscy, poza prezesem Dariuszem Banaszkiem. Co więcej, podczas nadzwyczajnego zjazdu PZKol delegaci uznali, że dotychczasowy prezes nadal powinien piastować swoje stanowisko.
Bańka zapowiedział, że to oznacza odcięcie związku od środków z ministerstwa. - Standardy zostały w tym związku złamane, a do tego nie możemy dopuścić. Zrobimy wszystko, aby były jednak zachowane. Większość działaczy dla dobra kolarstwa zdecydowała się odejść ze związku, prezes się nie zdecydował, trwa na stanowisku nie zważając na konsekwencje wizerunkowe nie tylko w wymiarze krajowym, ale i międzynarodowym - powiedział minister w telewizji wpolsce.pl.
Nie oznacza to jednak, że zawodnicy zostaną pozostawieni sami sobie. Ministerstwo znalazło inne wyjście. - Przykra sprawa, ale nie ma kroku w tył z naszej strony. Nie będziemy finansować PZKol. Wysłaliśmy już do związku pismo z prośbą o przedstawienie składu kadr narodowych i sztabów szkoleniowych, byśmy mogli jak najszybciej - poprzez Polski Komitet Olimpijski - zacząć wypłacać środki stypendystom czy trenerom. Środki finansowe są gotowe, chcemy, by PKOl mógł w najbliższym czasie podjąć te działania - wyjaśnił Bańka.
ZOBACZ WIDEO: Jerzy Górski: Byłem w wielkim głodzie narkotycznym. Lekarze bali się, czy nie zejdę