W tym kraju, jak przejedziesz na czerwonym świetle, to zapłacisz 5 tys. złotych
Szymon Wasiak to jeden z dwóch polskich trenerów, którzy mogą pochwalić się dyplomem Międzynarodowej Unii Kolarskiej. Jest opiekunem reprezentacji Kataru. Kraju, w którym jeszcze do niedawna rower był symbolem... biedy.
Załóż długie spodnie
Wasiak nie miał problemów z dostosowaniem się do miejscowych zwyczajów. Zwłaszcza tych religijnych. - Modlitwa o wschodzie, w południe oraz zachodzie słońca - wymienia. - Na chwilę wszyscy się zatrzymują. Mieszkałem przez wiele lat w wielokulturowym Londynie, więc naprawdę nie mam z tym problemu. Wiele w życiu widziałem. Niewiele może mnie zaskoczyć.
Trwający miesiąc ścisły post, czyli Ramadan, już bardziej wpływa na pracę Wasiaka. Przecież kolarze, jako ludzie religijni, również nie jedzą i nie piją od wschodu do zachodu słońca. - Wszystkie restauracje są pozamykane - opisuje polski trener. - Ale to jeszcze nie jest problem, da się to zaplanować. Natomiast kolarze podczas treningu muszą pić podczas wyczerpujących treningów trochę... dyskretnie.
Zostawmy zwyczaje religijne. Z przyziemnych rzeczy. - Do instytucji państwowych nie można wchodzić w krótkich spodenkach, kiedyś o tym zapomniałem i dyskretnie mnie wyproszono. Kara za przejazd na czerwonym świetle to mniej więcej pięć tysięcy złotych. Drogo. W ogóle przy drogach jest sporo fotoradarów, nie można poszaleć. W wielu miejscach, na przykład w siłowniach, są dwa oddzielne wejścia: dla mężczyzn i dla kobiet - wylicza 36-latek.
Katar słynie ze świetnych warunków finansowych, które oferuje cudzoziemcom. - Zgodnie z tutejszym prawem pracy otrzymałem mieszkanie, samochód oraz należytą pensję - mówi tajemniczo.
Jak wysoką? Jak można ją porównać do zarobków w Polsce? - W kraju tak naprawdę nigdy nie pracowałem. Ale wydaje mi się, że w Katarze zarabiam więcej niż średnia krajowa w ojczyźnie - Wasiak puszcza oko.
Swego czasu pojawił się pomysł, aby reprezentantami Kataru zostali najlepsi kolarze torowi z... Polski. Nikt oficjalnie nie potwierdził tych informacji. Jak wygląda sprawa dzisiaj? - Nie ma tematu - twierdzi Wasiak. - Ostatnio zmieniło się katarskie prawo i tylko zawodnicy o narodowości katarskiej mogą reprezentować barwy tego kraju. Albo sportowcy, którzy urodzili się tutaj, choć mają inne obywatelstwo. Kto wie? Może kiedyś moja córka zostanie reprezentantką tego kraju.
Telefon z Polskiego Związku Kolarskiego
O tym, że Szymon Wasiak życie związał z kolarstwem, zdecydował - jak to często w życiu bywa - przypadek. - Jak miałem 7 lat, tata zabrał mnie na zawody kolarskie na tor w Kaliszu i tam na miejscu zapytał, czy chcę być kolarzem - wspomina. - Nieświadomy, w jaki sposób moja odpowiedź zaważy na moim życiu, odpowiedziałem: tak.
Tydzień później był już zawodnikiem Kaliskiego Klubu Kolarskiego. Potem przyszły sukcesy juniorskie, start w mistrzostwach świata w 2000 roku, gdzie zajął fantastyczne dziewiąte miejsce w wyścigu ze startu wspólnego, w końcu wyjazd do Hiszpanii. Wydawało się, że wszystko przebiega wręcz idealnie.
Kiedy otworzyła się furtka do startu w reprezentacji młodzieżowej reprezentacji Polski w Tour de Pologne, rzucił ściganie w Hiszpanii, przyjechał do kraju, zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Wyścigu Przyjaźni Polsko Ukraińskiej, co potwierdzało, że jest w bardzo wysokiej formie i... - Tydzień przed startem w TdP zadzwonili do mnie z Polskiego Związku Kolarskiego i powiedzieli, że jednak nie pojadę, nie otrzymałem miejsca w kadrze - wspomina. - Do dziś nie wiem, skąd taka decyzja. Moja sportowa forma gwarantowała, że jestem odpowiednio przygotowany.
Wasiak znalazł się na rozdrożu. Do Hiszpanii nie miał po co wracać, w Polsce wbito mu nóż w plecy. - Razem z moją aktualną żoną podjęliśmy decyzję, że wyjeżdżamy do Anglii, w poszukiwaniu pracy - dodaje.
Jak wizyta u psychologa
Powrót do kolarstwa to znów przypadek. Na Wyspach Brytyjskich podejmował się różnych zajęć - od mechanika w sklepie rowerowym po pracę w międzynarodowej korporacji zatrudniającej kilkadziesiąt tysięcy osób. - Przez pierwsze lata pobytu na Wyspach nie chciałem nawet patrzeć na rower - twierdzi Wasiak. - Stał się dla mnie symbolem porażki. Nie chciałem z tym sportem mieć już nigdy do czynienia.
Na swojej życiowej drodze spotkał Johna Breama, który zajmował się szkoleniem triathlonistów. - Zaproponował, abym sprawdził się w roli trenera - mówi. - To był strzał w dziesiątkę.
Poczuł się jak ryba w wodzie. Znów wszedł w kolarski świat, który przecież od zawsze kochał. Choć wszedł - jak sam to opisuje - "kuchennymi drzwiami". Kurs w brytyjskiej federacji, potem kontynuacja nauki w Międzynarodowej Federacji Kolarskiej (UCI), w Szwajcarii. Tam młody polski trener uzyskał dyplom trenerski. Jest obecnie jednym z zaledwie dwóch szkoleniowców z naszego kraju (obok Arkadiusza Koguta), który ma taki dokument w kieszeni.
Wasiak nadal jeździ na rowerze. Dużo jeździ. Jest w znakomitej formie. - To sposób na życie - twierdzi. - Jeżeli chcę zebrać myśli, to właśnie samotny trening mi w tym pomaga. To jak wizyta u psychologa.
Zeszłoroczny Tour de Pologne amatorów zakończył na bardzo wysokim, 45. miejscu (na prawie dwa tysiące uczestników!) ze średnią prędkością ponad 32,5 km/h. Rafał Majka, który zajął trzecie miejsce na królewskim etapie TdP zawodowców (przeprowadzonego w większości na tej samej trasie, co rywalizacja amatorów), "wykręcił" średnią 38,5 km/h.
"Masz ferrari, po co kupować rower?"
Katar? To kolejny przypadek. - Żona otrzymała propozycję kontraktu w Dosze - opowiada. - Mieliśmy już trochę dość Londynu, chcieliśmy coś zmienić, więc zdecydowaliśmy o wyjeździe.
Wasiak twardo stąpa po ziemi. Nie obiecuje, że za kilka lat kolarz z Kataru wygra Tour de France. Na razie skupia się na wyszkoleniu młodych zawodników, którzy wkrótce będą osiągali sukcesy w Azji i w regionie krajów arabskich.
A jak już wprowadzi Katar do azjatyckiej elity, to... Powrót do Polski? Praca z reprezentacją naszego kraju? - Mimo wszystko bardziej będę kierował swoje zajęcia w kierunku opieki indywidualnej nad zawodnikami. Już prowadzę kilku świetnie zapowiadających się polskich kolarzy. Ale oczywiście jestem gotowy podjąć każde wyzwanie - kończy Wasiak.