Huczny jubileusz skarbu Włochów - przed Giro d'Italia

W edycji Giro d'Italia na stulecie opłaca się wygrywać etapy. Pierwszy na mecie zawodnik otrzyma bonifikatę 20, drugi 12, a trzeci 8 s. Lotne finisze też są warte więcej, niż w innych wyścigach: 6, 4 i 2 s.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Sto lat od startu pierwszego Giro (13 maja 1909 roku, o 14:53 z placu Loreto w Mediolanie) wszystko jest w tym roku szczególne. Organizatorzy zadbali o szczegóły, by tym razem to "różowy wyścig" był najbardziej spektakularnym z wielkich tourów.

Giro to od lat najbardziej prestiżowe wydarzenie sportowe we Włoszech. Wezmą w nim udział dwaj Polacy: Sylwester Szmyd (Liquigas, już ósmy kolejny start) i Bartosz Huzarski (ISD, debiutant).

Zabraknie na starcie obrońcy tytułu, Alberto Contadora (Astana), który zrobił sobie przerwę przed Tour de France, najważniejszym punktem swojego kalendarza.

Po raz piętnasty pojedzie w najważniejszej dla siebie imprezie Gilberto Simoni, który połowę ze swoich startów (dwa razy na najwyższym stopniu) kończył na podium w Mediolanie.

16 wielkich tourów w dwóch łódkach

"Gibo" jest jednym z ośmiu triumfatorów wieloetapowych, trzytygodniowych wyścigów, który pojedzie w Giro na stulecie. Wagę faktu uczestnictwa w tej imprezie tak utytułowanych zawodników bardzo się na półwyspie Apenińskim podkreśla.

Podczas prezentacji zespołów, w czwartkowe popołudnie na placu św. Marka w Wenecji, gdzie w sobotę odbędzie się start, wszyscy z tych wielkich zostali zaszufladkowani do jednej kategorii, podczas części nieoficjalnej wsiadając do tych samych gondoli. W jednej byli Lance Armstrong (siedem zwycięstw w Tour de France), Ivan Basso (Giro 2006), Simoni (Giro 2001 i 2003) i Danilo Di Luca (Giro 2007), a w drugiej Damiano Cunego (Giro 2004), Carlos Sastre (Tour 2008), Denis Mienszow (Vuelta 2005 i 2007) i Stefano Garzelli (Giro 2000).

Wielka reklama Giro to jednak przede wszystkim Armstrong. Skupia uwagę mediów, skupia ludzi przy trasach, skupia sponsorów. W narodowym wyścigu Italii jeszcze nie brał udziału. Razem z nim ten debiut będzie przeżywało co najmniej 800 tys. osób, które już teraz subskrybowały jego profil w serwisie Twitter. On sam, po złamaniu obojczyka, będzie wspomagał w odniesieniu zwycięstwa Levi Leipheimera (co za sezon: trzy wyścigi etapowe i trzy triumfy) w ekipie Astana, która od sześciu tygodni nie ma kontaktu ze swoim kazachskim kierownictwem.

Basso jak Coppi?

Gospodarze pewnie nie uznają swojego ukochanego Giro (wielkie akcje społecznościowe, konkursy, imprezy towarzyszące, wyścigi dla amatorów), gdy nie wygra go ich zawodnik. A faworyta mają tylko jednego. To Basso, który znaczną część cyklu przygotowań odbył wspólnie z Sylwestrem Szmydem, a również dzięki Polakowi odniósł zwycięstwo w wyścigu Dookoła Trydentu, pierwsze od Giro 2006, po którym załamała się jego kariera.

Basso budzi kontrowersje, choć nikt we Włoszech nie ma wątpliwości, że to tylko on może dać im różową koszulkę (zaprojektowaną przez Dolce i Gabbanę). Problem polega na tym, że desygnowanym liderem Liquigas jest Franco Pellizotti, który walczył o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej (ostatecznie czwarty) w ubiegłym roku, kiedy Basso przebywał na dyskwalifikacji.

Po trzech latach powracający na Giro Basso dyplomatycznie wypowiada się o swoim koledze z zespołu, jednocześnie potwierdzając swoje ambicje. Gdy w Rzymie (od prawie 60 lat nie było tam mety, która tradycyjnie znajdowała się w Mediolanie, siedzibie redakcji "La Gazzetta dello Sport", patrona i twórcy wyścigu) założy różową koszulkę, znów, jak wtedy gdy 21-letni Coppi przed Bartalim i 23-letni Cunego przed Simonim wygrali Giro wyprzedzając swoich liderów.

Dolomity na rozgrzewkę

W zniszczonej przez trzęsienie ziemi Abruzji cieszą się, że nie zmieniono po ich tragedii trasy, która przewiduje na 17. etapie finałową, efektowną wspinaczkę na Blockhaus, na dziś ośnieżony i raczej niedostępny dla peletonu.

W sumie sześć etapów (36 premii górskich) kończy się wspinaczką: San Martino di Castrozza (4.), Alpe di Siusi (5.), San Luca (14.), Monte Petrano (16.), Blockhaus (17.) i nie mniej spektakularny Wezuwiusz (19.).

Ta ostatnia przeszkoda, mityczny wulkan, będzie być może miejscem ostatnich kluczowych zmian w klasyfikacji generalnej. Do zakończenia pozostaną wtedy dwa etapy: płaski z Neapolu i czasówka w stolicy.

Etapy jazdy na czas są trzy: na otwarcie (drużynowa), na zamknięcie i ta najbardziej wymagająca, górska w Cinque Terre, na riwierze liguryjskiej (prawie 61 km).

W góry peleton wjedzie już czwartego dnia. Wcześniej szykuje się pierwsze starcie wielkich sprinterów: Alessandra Petacchiego (Lpr) i Marka Cavendisha (Columbia), unieśmiertelnionego w Italii zwycięstwem w klasyku Mediolan-Sanremo. Katiusza nie desygnowała na Giro swojej gwiazdy, wściekłego z tego powodu Robbiego McEwena.

Liczby

Najmłodszym uczestnikiem tegorocznego Giro jest Australijczyk Cameron Meyer, 21 lat, torowy mistrz świata z Pruszkowa. Najstarszy? Armstrong, który w lipcu skończy 38 lat. Z jego rocznika są Simoni i Alessandro Bertolini.

Limit czasu zależy od trudności etapu i będzie wynosił od 7 do 10% rezultatu zwycięzcy.

Najlepszy zawodnik klasyfikacji generalnej otrzyma 300 tys. euro, zwycięzca etapowy 11 tys w europejskiej walucie.

Najdłuższy etap to ten 19 maja, z Cuneo do Pinerolo, 262 km. Dla Cunego przypomina on tak dobrze mu znane klasyki Północy.

Nikt na razie nie ma szans, by zbliżyć się do rekordu zwycięstw w klasyfikacji generalnej ustanowionego przed Eddy'ego Merckxa. Belg ma w swoim dorobku pięć różowych koszulek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×