Piątkowy etap Giro d'Italia był kluczowy dla losów wyścigu. Zwyciężył go Christopher Froome i dzięki temu został jego liderem. Z dobrej strony pokazał się wówczas Thibaut Pinot, który w klasyfikacji generalnej przesunął się na trzecią lokatę. Francuz nie utrzymał jednak wysokiego miejsca. Na kolejnym etapie stracił 45 minut do zwycięzcy, a ostatniego dnia włoskiego klasyka nie stanął na starcie.
Stan zdrowia Pinota był na tyle zły, że kolarz trafił do szpitala. Był bardzo odwoniony i miał wysoką gorączkę. To uniemożliwiło dalszą rywalizację. Lekarze zespołu Groupama-FDJ nie chcieli ryzykować pogorszenia się stanu lidera i zdecydowali się na wycofanie go z wyścigu.
- Był na skraju wycieńczenia, przekroczył swój limit. Nie widzieliśmy go w kamerach, ale był bardzo zmęczony. Kiedy przyjechał do hotelu, aż się przestraszyliśmy i wezwaliśmy karetkę. Thibaut został na noc na obserwacji, w jego stanie nie ma mowy o jeździe na rowerze - przyznał lekarz Martial Gayant, cytowany przez serwis naszosie.pl.
Koledzy z zespołu byli pod wrażeniem waleczności Pinota i w pełni zrozumieli sytuację. - Pojechał ponad swój limit w tym tygodniu. Jak ciało mówi "stop", to nie możesz przekraczać granic bez końca. To był straszny widok, ale mamy do niego wielki szacunek, że ukończył ten etap. Był w agonii - powiedział Jeremy Roy.
ZOBACZ WIDEO Horngacher uchyla rąbka tajemnicy. "Mamy lepszy system analizowania skoków"