To nie był piękny dzień - komentarze po 9. etapie Giro

- Jeżeli to kryterium został zneutralizowane, to takie wyścigi jak Amstel Gold czy Liège-Bastogne-Liège powinny zostać zlikwidowane - ostro podniósł swoją opinię Mario Cipollini, najsłynniejszy sprinter w historii kolarstwa. Peleton zadecydował w niedzielę, że sprintu nie będzie, choć zasady się do końca nie trzymał.

W tym artykule dowiesz się o:

Od początku nie działo się dobrze. Na pierwszym okrążeniu, przy średniej 33,37 km/h, upadek mieli Serafin Martinez (Xacobeo) i Markus Fothen (Milram). W peletonie podniosły się dyskusje. Lance Armstrong perorował z liderami innych ekip, a na czwartej rundzie peleton stanął. Dosłownie. Jadący w różowej koszulce Danilo Di Luca (Lpr) wziął do ręki mikrofon i serdecznie przeprosił widzów, ale dalsza rywalizacja 190 zawodników nie miała już sensu, bo trasa przygotowana przez organizatora (choć upubliczniona już w grudniu) była zbyt niebezpieczna.

- To oczywiste, że z powodu neutralizacji protestowali sprinterzy - stwierdził Di Luca. - Pomysł był taki, byśmy wjechali na metę wszyscy razem, bez rywalizowania, dając jechać na przedzie ekipie Rabobank, by zwycięstwo etapowe zadedykowali Horrillo, który wczoraj zdarł sobie skórę. Potem, jak to się zawsze dzieje w kolarstwie, ktoś musiał się wysunąć i udowodnić, że w tym sporcie nigdy nie będzie jedności - powiedział.

Od siódmego do dziesiątego, ostatniego okrążenia przeciętna grupy wzrastała i de facto finałowa runda była rzeczywistą rywalizacją.

Armstrong, którego głosu zawsze wysłucha najwięcej ludzi, wrzucił do ogródka jeszcze jeden kamyczek. - W tym samym kierunku co trasa ciągnęły się tory tramwajowe, na ulicy były zaparkowane samochody, itd. Niestety to nie był piękny dzień - pisze Teksańczyk w serwisie Twitter.

W oczywisty sposób bronił trasy Angelo Zomegnan, dyrektor Giro. - Od dwóch dni dostawałem smsy, w których wyrażany był sprzeciw wobec tej rundy - powiedział. - Ułożono ją z premedytacją. Ale co zrobili zawodnicy, których uraczyliśmy neutralizacją wyników. Na pierwszych czterech okrążeniach jechali 33 km/h, a na ostatnich trzech 50 km/h: wyścig nie był więc taki skostniały - przyznał.

- Wczoraj [w sobotę] w Bergamo anulowaliśmy wszystkie uroczystości, ponieważ 300 m dalej leżał chłopak, który walczył o swoje życie - powiedział Zomegnan o Horrillo. - Zachowanie kolarzy nie wyrażało szacunku dla Giro i mediolańczyków. Faktem jest, że w tym kryterium rywalizacja toczyła się dalej. Z wiekiem nogi stają się krótsze, a język dłuższy - stwierdził.

Przed szereg

- Były etapy, które chciałem wygrać. Skorygowałem pewne sprawy i miałem dzisiaj rację na finiszu - powiedział Mark Cavendish, który był jedynym sprinterem z wysokiej półki, chcącym się w Mediolanie ścigać.

- Oczywiście, że kocham wygrywać. To jest nałóg. Zwykle siedzę na najlepszej pozycji do zwycięstwa. Dzisiaj zacząłem końcówkę szybko, włączając pełny gaz - opisał finisz.

Nie miał Anglik wiele do powiedzenia o neutralizacji etapu. - Nie myślę, by to miało teraz znaczenie. Każdy myśli inaczej, ale na Giro jest tylko 4-5 etapów sprinterskich. Kto tego nie wykorzystuje, wyścig dla niego nie istnieje - dał najbardziej konkretną odpowiedź Di Luce.

- Zawsze jest niebezpiecznie w centrum wielkich miast. Mam nadzieję, że daliśmy wielki show - mówił, choć nieprzekonany o swoich słowach.

Komentarze (0)