Tour de Pologne 2018: nieoficjalny rekord pobity. Niemiecki kolarz osiągnął prędkość 105 km/h!

PAP/EPA / Andrzej Grygiel / Pascal Ackermann najlepszy na finiszu w Katowicach, podczas 2. etapu Tour de Pologne 2018.
PAP/EPA / Andrzej Grygiel / Pascal Ackermann najlepszy na finiszu w Katowicach, podczas 2. etapu Tour de Pologne 2018.

Pascal Ackermann nie tylko wygrał drugi z rzędu etap podczas Tour de Pologne, ale jednocześnie pobił nieoficjalny rekord prędkości na finiszu przy katowickim "Spodku". Finiszu nazywanym "świątynią sprintu".

Etap, którego meta jest usytuowana przy katowickim "Spodku" od zawsze wywołuje wielkie emocje. Na ostatniej, dość długiej, prostej peleton jedzie w dół. Takie usytuowanie terenu niewątpliwie pomaga. Kolarze osiągają niewyobrażalne prędkości. W 2014 roku Belg Jonas Van Genechten wpadł na metę mając "na liczniku" 80,8 km/h. Dzisiaj ten nieoficjalny rekord pobił Pascal Ackermann. I to w jakim stylu! Dodatkowo niemiecki kolarz grupy Bora-Hansgrohe triumfował po raz drugi w tegorocznym Tour de Pologne. Przypomnijmy, że w sobotę (4.08.) był najszybszy na finiszu w Krakowie. - Każda edycja TdP kreuje gwiazdę, która potem przez lata błyszczy w profesjonalnym peletonie - często podkreśla Czesław Lang. Wygląda na to, że w tym roku w tę rolę wcielił się właśnie Ackermann.

Ackermann na ostatnich metrach w Katowicach wręcz ośmieszył resztę stawki. Wydawało się, że Kamil Zieliński z reprezentacji Polski skutecznie zakończy dynamiczny atak, który rozpoczął kilkaset metrów przed metą, a nagle... Ackermann wyrósł jak spod ziemi, nacisnął mocniej na pedały i Zieliński został daleko z tyłu.

- Cóż ja mogłem więcej zrobić? - mówił Polak na mecie. - Pascal to typowy sprinter, ciężki, ma moc. Ja ważę nieco ponad 60 kg. Jechałem już na maksa. Nie dało się nic więcej wycisnąć.

Przypomnijmy, że Zieliński ostatecznie zajął 10. miejsce. Zdołali go wyprzedzić na kresce również inni, czołowi sprinterzy świata, który "pociągnął" Ackermann.

Niemiec na mecie podkreślał, że doskonale czuje się w Polsce. - Dzięki doskonałej pracy całej drużyny skasowaliśmy ucieczkę i mogłem na finiszu pokazać swoje sprinterskie umiejętności - mówił uśmiechnięty 24-latek, dla którego było to dopiero szóste zwycięstwo w zawodowym peletonie. Za to wszystkie odniesione w tym roku!

Po zakończonym etapie dziennikarka Ela Kowalska poprosiła Ackermanna, by pokazał swój licznik rowerowy. Chcieliśmy się przekonać, czy Niemiec nie pobił rekordu prędkości w katowickiej świątyni sprintu sprzed czterech lat.

105,2 km/h! To wprost niewyobrażalna prędkość na ostatnim odcinku przed metą. Tak na marginesie... Za taki "wynik" Ackermann straciłby w otwartym ruchu prawo jazdy. Przecież to teren zabudowany. A Niemiec ponad dwukrotnie przekroczył dopuszczalny limit 50 km/h.

Wracając do rekordu. Został poprawiony aż o ponad 25 km/h. Pomógł zapewne wiatr, o którym pisałem kilka godzin przed zakończeniem etapu.

Pomogła pewnie też przednia tarcza z 55 "zębami", o której Niemiec wspomniał w rozmowie z dziennikarzami. Nie jest również wykluczone, że licznik nieco przekłamał prędkość. Przy tylu działających obok siebie urządzeniach (każdy kolarz ma przecież licznik umieszczony na kierownicy), to się zdarza. Dlatego to nieoficjalny rekord katowickiej "świątyni sprintu". Oficjalnego nie ma, nikt nie prowadzi takich statystyk.

Marek Bobakowski, Katowice



ZOBACZ WIDEO Szlak na K2 naznaczony śmiercią. Andrzej Bargiel: Musiałem wspiąć się na wyżyny

Źródło artykułu: