W starciu Mark Cavendish - Alessandro Petacchi prowadzi 3:2 Brytyjczyk i wiele wskazuje na to, że wynik ten może się już nie zmienić. - Jestem szczęśliwy, ale też trochę zmęczony. Dziś [w piątek] wieczorem zadecydujemy w zespole, czy pojadę dalej, czy zostanę w domu - powiedział człowiek z wyspy Man.
Cavendish, który wygrał 11 wyścigów w tym sezonie, do swojej Quarraty, gdzie mieszka w rezydencji Maxa Sciandriego, ma 50 km od Florencji. W sobotę do Bolonii może nie dojechać, albo przyjechać tam z ogromną stratą, która go zdyskwalifikuje.
O różową koszulkę nadal teoretycznie walczą jego partnerzy, choć prawdopodobieństwo tego staje się coraz mniejsze. W każdym razie Columbia wygrała 6 z 13 etapów tegorocznego Giro. - Kiedy mam ze sobą najlepszy zespół, takiego [Marka] Renshawa, wystarczy tylko, że sfinalizuje ich pracę - przyznał.
Petacchi, zwycięzca dwóch pierwszych indywidualnych etapów, znów starł się na mecie z Tylerem Farrarem (Garmin), tym razem jednak bronił się przed atakiem Amerykanina, którego dwa dni wcześniej w Arenzano oskarżył o złamanie zasad rywalizacji na finiszu. - Zespół wykonał dla mnie wielką pracę, ale Petacchi to wszystko zniszczyć zajeżdżając mi drogę - powiedział młody zawodnik zza Oceanu. - Tamtego dnia nawet go nie dotknąłem, a on powiedział prasie, że zachowałem się nieodpowiednio. Nie wiem, czego on ode mnie chce - przyznał.
Tymczasem liderzy zdradzali plany działania na etap do Bolonii. - Znam ten finał bardzo dobrze i jest trudniejszy od Muru Huy w Strzale Walońskiej - powiedział Danilo Di Luca (Lpr). Celem Levi Leipheimera (Astana) jest nie stracić wiele dystansu do Di Luki. Wie, że będą miały miejsce ataku lider, Denis Mienszow (Rabobank), ale nie obawia się rywali.