Tylko Stefano Garzelli (Acqua&Sapone) odpowiedział na trzeci atak Basso na podjeździe Casale. - Kiedy nasza przewaga spadła do 40 s, zdecydowaliśmy o wycofaniu się z odjazdu - powiedział zwycięzca Giro edycji 2000. - Okrutny dzień, upał dał się we znaki. Zmęczenie jeszcze odczujemy po dwóch kolejnych trudnych etapach - ocenił najlepszy zawodnik klasyfikacji górskiej.
Po wrażeniem akcji Basso był Danilo Di Luca, wicelider Giro. - Basso zainicjował piękny atak i zasługuje na komplementy. Każdy jednak spoza czołowej trójki musi starać się o takie akcje. Wniosek jest taki, że Mienszow powinien być bardzo mocny, bo nawet ja próbowałem atakować, ale nie mogłem wiele wobec niego zrobić - powiedział zwycięzca Giro sprzed dwóch lat, dziś przewodzący klasyfikacji punktowej.
Jego z kolei komplementował obecny lider, Mienszow. - Danilo pozostaje najniebezpieczniejszy, ale też [Levi] Leipheimer i [Franco] Pellizotti muszą być pilnowani. Jutro [w poniedziałek] będzie bardzo ważny dzień - przyznał Rosjanin.
Ledwie kilka kilometrów od Faenzy mieszka niedzielny zwycięzca, Leonardo Bertagnolli, którego na mecie powitała ubrana... na różowo Elisabetta, małżonka. - Wygrałem w domu, nie mogłem prosić o więcej - powiedział. - W końcówce, po 134 km ucieczki, bałem się, że nie wytrwam, a o zwycięstwo będę mógł powalczyć najwyżej w sprincie - przyznał.
Szmyd walczy z kołami
Po piętnastym etapie w studiu programu Processo alla tappa telewizji Rai gościł Sylwester Szmyd (Liquigas), "specjalny" pomocnik Basso i Pellizottiego, który dotarł na metę na 70. pozycji w grupie, która straciła prawie 18 min.
- Jak to powiedział dyrektor: z etapu byle jakiego, zrobiliśmy prawdziwy etap Giro - napisał bydgoszczanin na swojej stronie internetowej. - Ja trochę mniej, walczyłem z kołami i hamulcami na zjeździe i dałem spokój jeszcze przed Casale - przyznał.
Szmyd zdradził, że nie zmęczył się przed poniedziałkową wspinaczką na Monte Petrano. Jego uwagę zwraca Mienszow. - Widziałem jak wygrywał dwukrotnie Vueltę. Gdy jest przygotowany i nie ma gorszych dni, to nie mamy na co liczyć. Walczyć będziemy jednak do końca - podsumował.