Odskocznia nie tylko dla naszych - po Tour de Pologne

Kto zyskał najwięcej w 66. edycji Tour de Pologne? Powracający do wygrywania mistrz świata Alessandro Ballan, wielki talent sprintu Edvald Boasson Hagen czy nasz szukający ekipy na kolejny sezon Marek Rutkiewicz? Sukces odniósł przede wszystkim Czesław Lang i polskie kolarstwo.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

W kraju, który nie ma żadnej ekipy zawodowej nawet drugiej kategorii (Pro Continental) i ledwie trzech zawodników w grupach ProTour, po raz piąty już odbyła się impreza szosowa zaliczana do wąskiego cyklu (24 wydarzenia) najważniejszych na świecie. Organizator Lang nie chwali się na wyrost: Tour de Pologne jest wielkim wyścigiem.

Nie tylko hostessy

Opinię o świetnej organizacji, choć łatwiejszej od oczekiwanej trasie, przedstawiają zagraniczni zawodnicy i goście naszego touru. Podobają im się tłumy przy trasie, o niebo lepsza niż przed rokiem pogoda i wiele innych małych spraw, które decydują o tym, że do Polski warto przyjeżdżać.

Znakomity znawca kolarstwa, korespondent dziennika La Gazzetta dello Sport Claudio Ghisalberti swoją zapowiedź opatrzył fotografią Ballana z "czarującą hostessą wpatrującą się w mistrza". Tour de Pologne to już jednak nie tylko promocja polskich kobiet, choć mediolańska gazeta - jedyna duża relacjonująca za granicą wyścig - nie omieszka dodać w niedzielę, że "Ballan wszedł na podium w otoczeniu hostess o nieprawdopodobnej urodzie".

Ballan ma 29 lat, żonę Danielę i dziecko, ale urokowi polskich blondynek nie można się oprzeć. Na szczęście mistrz świata z Castelfranco Veneto robił co do niego należy na szosie, dwukrotnie popisując się na etapach karpackich i zasłużenie sięgając po drugie w karierze zwycięstwo w etapowym wyścigu.

Zderzenie z elitą

W całym obrazie touru brakuje występu mocnej formacji polskiej. Po raz drugi z rzędu startująca reprezentacja narodowa, teoretycznie grupa najlepszych zawodników jeżdżących w polskich ekipach, jest tylko zastępstwem grupy zawodowej, która po raz ostatni wystąpiła w Tour de Pologne w 2007 roku (Intel-Action).

Efektowna próba Rutkiewicza: najpierw na etapie do Krynicy-Zdrój, a potem do Zakopanego (wygrał siedem z dziesięciu premii górskich) zyskała mu uznanie, na co liczy, również dyrektorów sportowych zagranicznych grup. Olsztynianin, po raz piąty w ostatnich sześciu latach najlepszy Polak w narodowym tourze, z kolejnego miejsca w czołowej dziesiątce nie byłby zadowolony gdyby nie koszulka najlepszego wspinacza.

A to przecież Sylwester Szmyd głośno, nawet w spocie reklamowym, zapowiadał swój atak na wzniesieniach. Potwierdziło się jednak, że najsłynniejszy w tym sezonie polski zawodnik nie ma takiej charakterystyki, która faworyzowałaby go na krótkich, a licznych pagórkach tatrzańskich, gdzie w czwartek i piątek rozstrzygnął się wyścig.

Bydgoszczanin, siódmy ostatecznie w klasyfikacji generalnej w tym samym czasie co Rutkiewicz, żałował tylko tego, że w Krynicy-Zdrój przyjechał na metę za plecami Hiszpana Daniela Moreno (Caisse d'Epargne), bo wtedy on byłby najlepszym naszym zawodnikiem. Polaków wyprzedzili jeszcze Boasson Hagen, Pieter Weening (Rabobank) i Francesco Reda (Quick Step).

Zupełnie nie udał się wyścig Bartoszowi Huzarskiemu (ISD), dwukrotnemu zwycięzcy klasyfikacji górskiej, który również zapowiadał walkę o podium, a nie utrzymał się w czołówce ani w czwartek, ani w piątek.

Największe brawa z grupy pozostałych członków kadry narodowej Piotra Wadeckiego zebrał Maciej Paterski, potrafiący znaleźć się w pierwszej dziesiątce finiszującego peletonu. W pierwszych dniach wyścigu uciekali za to Błażej Janiaczyk i Bartłomiej Matysiak, słabo udało się to Mateuszowi Taciakowi, a w Murzasichlu i Głodówce w piątek pokazał się też oprócz Rutkiewicza Jacek Morajko.

Z czołówki polskich kolarzy na trasie Tour de Pologne zabrakło z pewnością kilku. Przede wszystkim najlepszego wciąż polskiego sprintera Krzysztofa Jeżowskiego, który w czerwcu zdobył pierwszy w karierze tytuł mistrza kraju. Na starcie nie mogli stanąć też Przemysław Niemiec i Tomasz Marczyński, uznani we Włoszech wspinacze z ekipy Miche.

Sierpień, mniejsze zło?

Dla większości polskich czołowych kolarzy Tour de Pologne jest docelową imprezą sezonu i to tam szykują szczyt formy. Dla zagranicznych ekip wysyłających nad Wisłę mocno rezerwowe (tydzień wcześniej zakończył się Tour de France) składy, to szansa na sprawdzenie w warunkach rywalizacji z innymi zespołami elity swoich młodych wilków.

21-letni Jacopo Guarnieri i o rok starszy Edvald Boasson Hagen stali się w ostatnim tygodniu postaciami przywołującymi do wyobraźni popisy na polskich szosach Alberta Contadora (2003) i Marka Cavendisha (2006), którzy pierwsze zwycięstwa w zawodowej karierze odnosili w Tour de Pologne oraz Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków.

Wyścig Dookoła Polski ma 81 lat i coraz większą rangę. Z powodu bliskości terminu z Tour de France nie przyjechało, mimo kategorii ProTour, wiele gwiazd (największą był Ivan Basso, triumfator Giro d'Italia 2006). Termin sierpniowy gwarantuje piękną pogodę, a ten wrześniowy kolizję z Vuelta a España, co jednak z drugiej strony pozwala na przyjazd znakomitych kolarzy niezainteresowanych startem w Hiszpanii (bracia Schleckowie i Cadel Evans w poprzednim sezonie).

Piąty raz w ProTour, po raz kolejny brawa dla Langa. Pierwszy (formalnie) polski zawodowiec z godnym podziwu zaangażowaniem i satysfakcją spełnia sen o wielkim kolarstwie w Polsce. Ballan podarował mu koszulkę mistrza świata i wlał w jego serce ufność w dobrze realizowane zadanie, mogące w przyszłości przerodzić się nawet w myśl o organizacji na polskiej ziemi mistrzostw świata.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×