Mecz o piąte miejsce pomiędzy Chorwacją a Francją zakończył się wygraną tego drugiego zespołu, lecz ekipa z Bałkanów również mogła cieszyć się z wywalczonego miejsca na turnieju w Polsce. Szósta lokata to było bowiem minimum, o które grali podopieczni trenera Jasmina Repesy, z racji tego, że pozycja ta jako ostatnia premiowała awansem do przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Turcji.
Mimo tego, 29-letni Mario Kasun zdecydował, że spotkanie z Francją było ostatnim w jego reprezentacyjnej karierze. Środkowy, broniący w ostatnim czasie barw Efesu Pilsen Stambuł wydał oficjalnie oświadczenie, w którym czytamy: - Decyzję podjąłem po rozmowach z rodziną, lecz ostatecznie należała ona do mnie. Oczywistym jest, że nie nadaje się już do gry w reprezentacji. Na parkiecie zawsze dawałem z siebie wszystko, ale jak widać, to za mało - napisał Kasun.
Poprzez tą wypowiedź koszykarz dał upust swojej złości. Chorwatowi nie podobał sposób, w jaki z jego usług korzystał szkoleniowiec Repesa. Trener reprezentacji przeważnie pozwalał grać mierzącemu 211 cm wzrostu koszykarzowi tylko przez kilka minut, po czym zdejmował go z parkietu, by sygnować go do gry po dłuższym pobycie na ławce. Ogółem Kasun spędzał na parkiecie średnio 13 minut, podczas których rzucał 6,8 punktu i miał 4,4 zbiórki.
Nikola Vujcić również występował na parkiecie przez podobną ilość czasu, lecz statystycznie prezentował się słabiej, zwłaszcza w zbiórkach. Gorzej od centra Efesu spisywał się również Nikola Prkacin, a także Sandro Nicević i Marko Banić, którzy grali dłużej od Kasuna. Wzburzenie 29-latka jest więc uzasadnione.