Nie udało się reprezentacji Polski pójść za ciosem Po efektownej wygranej na inaugurację EuroBasketu 2022 z Czechami (99:84), przyszedł zimny prysznic z Finlandii i porażka 59:89.
- Nie ma co mówić o różnicy. Najważniejsze jest to, że nie wytrzymaliśmy fizyczności i biegania Finów - powiedział wprost po wszystkim trener Biało-Czerwonych Igor Milicić w rozmowie z TVP Sport.
Nie do zatrzymania był Lauri Markkanen, a dodatkowo rywale trafiali seryjnie zza łuku. W samej pierwszej kwarcie wykorzystali sześć prób z dystansu, a w całym meczu dali 17 "trójek".
ZOBACZ WIDEO: Duża przemiana Bartosza Kwolka. "Zmieniłem się mentalnie"
- Mówiliśmy przed meczem, że to musimy zatrzymać, a my szybko nie wracaliśmy i pozwoliliśmy się im rozwinąć. Weszliśmy w młyn gry Finów. Wiedzieliśmy, że tak to może być - dodał Milicić.
- Wyszło na to, że mecz z Czechami kosztował nas dużo sił, bo nie trafialiśmy nawet rzutów osobistych. To może wskazywać, że te nogi trochę były ciężkie - kontynuował.
Finowie jednak nie tylko atakiem karcili Polaków. Swoje robili też w defensywie, gdzie była niesamowita presja. - Nasz atak nie był płynny - przyznał Milicić. Zwrócił uwagę, że dobra obrona rywala powodowała, że nasze akcje zaczynały się, gdy do końca akcji pozostawało 14-12 sekund.
W czwartej kwarcie impuls mieli dać zmiennicy. Nic jednak z tego nie wyszło, rozpędzeni Finowie grali w tym meczu w zupełnie innej lidze.
- Chcieliśmy, żeby rezerwowi odrobili straty i potem ewentualnie spróbować liderami odwrócić losy pojedynku. Rezerwowi też muszą dać coś tej drużynie - zakończył Milicić.
Polacy po dwóch meczach mają zatem bilans 1:1. Kolejny mecz rozegrają w poniedziałek 5 września. Wtedy rywalami będą Izraelczycy, a spotkanie rozpocznie się o godz. 14:00.
Zobacz także:
Aaron Cel nie ma wątpliwości. "Chcieli nas dobić. I to jest sportowe zachowanie"