Bardzo chciałam grać w Wiśle - rozmowa z Kateřiną Zohnovą, koszykarką Wisły Can-Pack Kraków

W poprzednim sezonie Kateřina Zohnová walnie przyczyniła się do wywalczenia przez gorzowski AZS wicemistrzostwa Polski. Zdobywała zresztą średnio ponad 14 punktów w każdym meczu i była najlepszą zawodniczką całej ligi w rzutach z dystansu. Przypadł jej też tytuł "miss polskich parkietów". Teraz sympatyczna i niezwykle urodziwa koszykarka marzy o podobnych sukcesach w barwach krakowskiej Wisły Can-Pack.

Piotr Kostogrys: - Dlaczego wybrała Pani Kraków i Wisłę Can-Pack?

Kateřina Zohnová: - Wiedziałam, że Wisła będzie miała duże ambicje i bardzo chciałam tutaj grać. Podpisałam umowę na jeden sezon. Jak na razie jest mi się tutaj bardzo dobrze, ale Krakowa jeszcze kompletnie nie znam. Jestem kobietą i nie mam zupełnie orientacji w terenie. Jeżdżę więc jedną drogą, żeby dotrzeć z domu na trening i z powrotem. Nic więc nie zwiedzałam. Mieliśmy tylko z koleżankami wspólne wyjście na zakupy do galerii. Odwiedzamy się też w domach i to na razie wszystko. Ja nigdy nie mieszkałam zresztą w tak wielkim mieście. Wcześniej największym był Gorzów, a Kraków jest dla mnie tak samo wielki jak Praga i niczego tutaj jeszcze nie znam.

Teraz jest Wisła, ale w zeszłym sezonie to jednak drużyna z Gorzowa była wyżej w tabeli.

- Tak, ale liczyłam na to, że Wisła Can-Pack również zagra w Eurolidze. Szkoda, że się nie udało. No ale wierzę z kolei w to, że w tym sezonie to właśnie Wisła będzie bardziej liczyć się w polskiej lidze, niż zespół AZS-u. Wisła to zresztą bardzo dobra drużyna i jest bardzo znana w Europie. Poza tym ja jestem jeszcze młodą zawodniczką i chciałam spróbować czegoś nowego.

A może wpływ na przenosiny miało też to, że z Krakowa ma Pani bliżej do domu?

- Pochodzę z niewielkiej miejscowości o nazwie Kraslice, gdzie mieszka 8 tysięcy osób. To jest w zachodnich Czechach, około 50 km od Karlowych Warów, więc to z Gorzowa było mi bliżej do domu. Ale też studiuję w Pardubicach.

Miała Pani oferty z innych klubów?

- Miałam kilka ofert, w tym propozycję pozostania w Gorzowie, ale jak widać zdecydowałam się na Kraków. Chciałam spróbować czegoś nowego, z nowym świetnym trenerem, licząc na to, że wiele się przy nim nauczę. Gdybym została w AZS-ie, to kolejny sezon grałabym to samo. Byłaby więc gra strefą, a tak w Europie już się praktycznie nie gra. Miałabym więc za sobą dwa takie same sezony i potem byłoby mi być może ciężej grać inaczej. Większość trenerów stawia bowiem na zupełnie inny styl gry.

Można jakoś porównać zespół z Gorzowa sprzed roku z obecną Wisłą?

- Każdy zespół i trener jest inny i są inne założenia. W Gorzowie grałyśmy zupełnie inaczej. Można powiedzieć, że była to specyficzna gra strefowa. Tutaj pilnujemy "każdy swego", co bardziej mi odpowiada. Jest zupełnie inaczej.

Skąd u Pani taka świetna skuteczność rzutów z dystansu?

- Tak naprawdę... to nie wiem skąd się to wzięło. To taki mój dar. Można powiedzieć, że miałam to od samego początku mojej przygody z koszykówką.

Wygrałyście Superpuchar z Lotosem, a po nim przyszły wpadki w lidze.

- Tak, to prawda. Wygrałyśmy z Lotosem, ale musimy pamiętać, że nie grał on w najmocniejszym składzie. Nie było Matović, a Leciejewska szybko złapała cztery przewinienia, więc Ewelina Kobryn grała na niskie zawodniczki. Lotos był więc bardzo osłabiony, no i przez to grało nam się bardzo dobrze. "Ewcia" miała zresztą super dzień, rzucała wszystko. Z kolei w meczu z CCC Polkowice widać było, że ta drużyna jest bardziej od nas zgrana. Zresztą dziewczyny z Polkowic grały przed sezonem dużo sparingów. I to było widać. Grały bardzo konsekwentnie i wytwarzały sobie pozycje. Nie mogliśmy sobie też poradzić z ich obroną. To był nasz największy problem. Na pewno brakuje nam jeszcze zgrania. Jeszcze mało się znamy i nie wiemy czego możemy od siebie oczekiwać. Mimo tego jestem bardzo zadowolona z dotychczasowego pobytu w Wiśle. Zresztą jestem też przekonana, że wszystko będzie o wiele lepiej.

Wisła nie zagra w Eurolidze, ale będzie występować w EuroCup.

- Gdy zespół będzie w komplecie i lepiej się ze sobą zgramy, to wszystko powinno być bardzo dobrze. Zobaczymy zresztą po pierwszych pucharowych meczach dokąd zajdziemy. Najważniejsze, że mamy bardzo dobrą atmosferę w zespole. Wszyscy mamy ochotę do pracy i naprawdę wierzę, że będzie o wiele lepiej. A w samym pucharze? Grałam w nim w poprzednim sezonie, ale szybko odpadłyśmy. Mam nadzieję, że teraz zajdziemy o wiele, wiele dalej.

Jak podobają się Pani treningi z trenerem José Hernándezem?

- Jest na nich wszystko, co powinno być. Każdy trening jest przy tym inny, więc nie mamy prawa się na nich nudzić.

A jak porozumiewacie się z trenerem, bo on mówi tylko po hiszpańsku?

- Jest to naprawdę super, bo trener mówi po hiszpańsku do swojego asystenta Jordiego, a on do nas to samo tyle, że po angielsku. My za to między sobą rozmawiamy jeszcze po polsku.

Chciałaby Pani zagrać kiedyś w WNBA?

- Oj, nawet o tym nie myślałam. Wydaje mi się, że to jest liga na inny poziom gry, niż mój.

Interesuje się Pani innymi dyscyplinami sportu? Na przykład piłką nożną?

- Nie, piłką się nie interesuję, ale lubię hokej, bo to świetny sport. No i będąc w Gorzowie byłam na żużlu. Ostatnio oglądałam też mecze polskich siatkarek.

Co poza sportem, ma Pani jakieś hobby?

- Moim hobby jest moja szkoła. Studiuję na III roku ekonomii i w przyszłości chciałabym założyć własną firmę. Nie jest mi jednak łatwo to wszystko pogodzić, gdyż studiując w Czechach, studiuję tak naprawdę za granicą. Za to poza szkołą, lubię oczywiście chodzić do kina.

Kto będzie mistrzem Polski?

- Wisła! Mistrzostwo będzie! Oczywiście, że będzie!

A kto będzie Waszym najgroźniejszym rywalem?

- Jeśli do Lotosu dołączy Tamika Catchings, to oczywiste jest, że najgroźniejszy będzie właśnie Lotos. Nikogo nie możemy jednak zlekceważyć, bo zespoły z Gorzowa i Polkowice też są bardzo dobre.

Komentarze (0)