Michał Fałkowski: Czwarty mecz i czwarta porażka. Nie tak to miało chyba wyglądać...
Rafał Bigus: Oczywiście, że nie. Czwarty mecz i czwarta porażka... Przed sezonem zakładaliśmy, że będzie zupełnie inaczej. Dzisiaj było nawet nieźle przez większą część meczu. Przegraliśmy w sumie dlatego, że bardzo słabo zagraliśmy w ostatnich minutach.
Co zatem wydarzyło się, że dobrze grający zespół nagle zupełnie stracił koncepcję w najważniejszym momencie meczu?
- Trudno znaleźć jakąkolwiek przyczynę świeżo po spotkaniu... Może siedliśmy kondycyjnie, a może po prostu niefrasobliwość w obronie? Przecież wiadomo, że Anwil ma w drużynie świetnych strzelców z dystansu. Wiedzą o tym wszyscy. A my wielokrotnie zostawialiśmy za linią 6,25 niepilnowanego Andrzeja (Plutę - przyp. M.F.) czy Jovanovicia, więc oni po prostu trafili to, co mieli trafić. Dziwne jest to wszystko o tyle, że w pierwszych trzech meczach zawsze do połowy graliśmy bardzo kiepsko i potem musieliśmy gonić. Ale to akurat nam wychodziło lepiej, właśnie druga część meczu. Przeciwko Anwilowi natomiast graliśmy równo przez 35 minut a przespaliśmy zupełnie ostatnie pięć. Nie mam żadnego logicznego wytłumaczenia dla takiego stanu rzeczy.
Wydaje się, że zespół został bardzo zdominowany przez obcokrajowców, którzy oddają wiele rzutów, lecz, poza Sani Ibrahimem, grają przeciętnie...
- Hm... (chwila milczenia) Bez komentarza.
W takim razie, szukając pozytywów, trener Mariusz Karol podkreślał na konferencji prasowej, że jest zadowolony z wygranych zbiórek.
- No tak, byliśmy lepsi w zbiórkach, ale co z tego? Przegraliśmy kolejny mecz i ten element schodzi na dalszy plan.
Ale zbierając czternaście piłek na atakowanej tablicy, można pokusić się o stwierdzenie, że znacznie ułatwiliście sobie ten mecz.
- Wydaje mi się, że byliśmy bardzo skoncentrowani od samego początku, dlatego też właśnie wygraliśmy zbiórki, dlatego też przez 35 minut graliśmy całkiem nieźle w obronie. No, może poza defensywą Mujo Tuljkovicia, który właściwie w pojedynkę nas załatwił i wygrał Anwilowi to spotkanie.
Czy w obecnej sytuacji, kiedy zarząd stosuje sankcje finansowe, wyników nie ma, jest jeszcze jakaś nadzieja? Możliwość patrzenia w przyszłość z optymizmem? Przed wami dwa bardzo trudne mecze...
- Zgadza się, przed nami Turów i potem jedziemy do Gdyni. Nie ma co ukrywać, że to będą bardzo ciężkie mecze. Jest zero cztery... Cóż, mimo wszystko musimy spróbować być pozytywnie nastawieni. Mecz z Anwilem nam nie wyszedł, ale jak już mówiłem, tak naprawdę nie wyszło nam kilka minut ostatniej kwarty. Gdyby skoncentrować się tylko na 35 minutach, to graliśmy poprawie i z tego trzeba się cieszyć. Na treningach pracujemy ciężko i liczymy, że w końcu zła karta się odwróci.
Jak pan odniesie się do tego, iż przed sezonem wielu ekspertów czy kibiców twierdziło, że obecny skład drużyny z Inowrocławia jest najsilniejszy w historii? Czego trzeba by udokumentować te opinie?
- Może i jest najsilniejszy, kto wie... Co do drugiej części pytania, nie jest ono już do mnie, tylko do trenera. Ja na nie potrafię odpowiedzieć.