Spotkanie drugiej i trzeciej drużyny sezonu zasadniczego zapowiadało się niezwykle ciekawie. Początkowe minuty należały do chorwackiej ekipy, która dzięki rewelacyjnej postawie Juliusa Johnsona (16 punktów w pierwszej połowie) wypracowała sobie 5-punktową przewagę – 26:21. W miarę upływu czasu dało się jednak zauważyć, że Zadarowi brakuje sił. Należy tutaj wspomnieć, że podopieczni Aleksandra Petrovicia jeszcze we wtorek rozgrywali ciężki mecz ligowy przeciwko Cibonie Zagrzeb. Tymczasem kiedy wydawało się, że Pomarańczowi obejmą inicjatywę (40:47 na początku trzeciej kwarty), po raz kolejny do gry wrócili wicemistrzowie Chorwacji – 14:0 run pozwala wyjść na bezpieczne prowadzenie 54:47. Nie trwało to jednak długo. Koszykarze z Vršaca momentalnie wrzucili piąty bieg i jeszcze przed zakończeniem trzeciej kwarty doprowadzili do remisu. Ostatnie 10 minut to już prawdziwy popis serbskiej drużyny, która bezlitośnie wykorzystała słabość rywala. Aż 5 zawodników Hemofarmu uzbierało co najmniej 10 punktów, mimo że w ich składzie wciąż brakuje jednego z najlepszych strzelców – Gorana Jagodnika. Dzięki tej wygranej Hemofarm powalczy o swój 2 tytuł w Lidze Adriatyckiej.
KK Zadar – Hemofarm Vršac 72:81 (24:21, 16:21, 22:20, 10:19)
Zadar: Julius Johnson 19, Andrej Štimac 15 (15 zb), Corey Brewer 13, Shammel Stallwoth 7, Todor Gečevski 7, Pankracije Barać 6, Jure Lalić 3, Rok Stipčević 2, Jere Macura 0.
Hemofarm: Nebojša Joksimovič 13, Miljan Pavković 13, Rawlee Marshall 12, Milivoje Božović 11, Milan Mačvan 10, Vladan Vukosavljević 7, Boban Marjanović 6, Stefan Marković 5, Boris Savović 2, Marko Simonović 2, Petar Despotović 0, Miloš Borisov 0.
W drugim, najbardziej oczekiwanym półfinale komplet 5,5 tysięcy widzów był świadkiem jeszcze bardziej emocjonującego widowiska. Gospodarze turnieju za wszelką cenę chcieli przerwać absolutną dominację czarno-białych w tym sezonie, lecz ostatecznie nie dali rady. Początek spotkania był popisem 21-letniego rzucającego obrońcy Partizanu – Uroša Tripkovicia, który w pierwszej kwarcie trafił aż 4 trójki! Dzięki temu najlepsza drużyna sezonu zasadniczego osiągnęła 7-punktowe prowadzenie na początku drugiej kwarty – 29:22. Po czasie wziętym przez Aleksandra Dzikicia obudzili się wreszcie miejscowi. 11 „oczek” w tej części gry uzyskał Maurice Bailey a Olimpija złapała wiatr w żagle. Jeszcze przed przerwą słoweńska drużyna prowadziła 45:39, co wprawiło tysiące kibiców w rewelacyjny nastrój. Radość trwała krótko, bowiem tuż po chwilowym odpoczynku ponownie do gry wrócili faworyci a swoją klasę pokazał Nikola Peković. Największe objawienie tego sezonu w europejskiej koszykówce zdobyło 11 punktów w trzeciej kwarcie, dzięki czemu Partizan powrócił na prowadzenie. Mimo dramatycznej pogoni gospodarze nie dali już rady dogonić rywali, którzy w kluczowych momentach nie mylili się z linii rzutów wolnych.
Partizan Belgrad – Olimpija Lublana 94:90 (25:22, 16:23, 27:16, 26:29)
Partizan: Nikola Peković 31, Uroš Tripković 17, Milt Palacio 14, Dušan Kecman 13, Novica Veličković 10, Milenko Tepić 5, Čedomir Vitkovac 3, Slavko Vraneš 1, Petar Božić 0, Dejan Borovnjak 0.
Olimpija: Maurice Bailey 24, Goran Dragič 16, Ronell Taylor 16, Miha Zupan 9, Jasmin Hukić 8, Marko Milič 6, Hasan Rizvić 6, Chris Booker 5, Mirza Begić 0.