Słupsk wraca do gry - relacja z meczu Energa Czarni Słupsk - AZS Koszalin

78:68, takim wynikiem zakończyły się derby Pomorza pomiędzy Energą Czarnymi Słupsk, a AZS Koszalin. Dla gospodarzy była to druga wygrana w lidze, natomiast koszalinianie pierwszy raz w tych rozgrywkach doznali porażki.

Dla Energi Czarnych Słupsk był to dopiero pierwszy mecz we własnej hali i po słabszym początku słupszczanie chcieli zmazać plamę. - Na pewno hala będzie przemawiała za nami. Wszyscy dobrze wiedzą jak się gra w naszym obiekcie. Gryfia jest w pewnym sensie naszą jaskinią, w której mało kto wygrywa - mówił przed meczem Marcin Sroka. - Po meczu to my pozostaniemy bez porażki i dodamy kolejne zwycięstwo do naszego bilansu w tabeli - odpowiadał Polakowi George Reese z AZS Koszalin.

Niepokonany do tej pory AZS Koszalin stawiał twardy opór słupszczanom, którym tego dnia, w swojej hali na zwycięstwie zależało o wiele bardziej, niż zazwyczaj. Drużyna Igora Miglinieksa rozpoczęła dobrze, jednak nie mogła odskoczyć rywalowi. Po pierwszej kwarcie było tylko 19:16 i goście w cale nie zamierzali się poddać. Obie drużyny grały bardzo równo i także w taki sposób rozkładały się punkty pomiędzy poszczególnych zawodników.

Słabiej, niż zwykle zagrała para liderów koszalinian - George Reese i Michael Kuebler. Pierwszy z nich przed tym meczem miał serię, podczas której w 12 kolejnych spotkaniach (licząc poprzedni sezon) rzucał minimum 10 punktów, natomiast drugi do tej pory legitymował się średnią ponad 20 punktów na mecz. Żaden z nich nie zaliczy jednak meczu z Energą Czarnymi do udanych, ponieważ obaj Amerykanie łącznie rzucili tylko 16 oczek i właśnie ich punktów zabrakło AZS.

Z biegiem czasu przewaga słupszczan zaczęła rosnąć. Do głosu doszedł Chris Daniels, który do przerwy miał na swoim koncie 13 punktów, cztery zbiórki i trzy przechwyty. Energa Czarni prowadzili przed zejściem do szatni 42:32 i był to początek końca AZS w tym meczu. Oprócz Vladimira Ticy, żaden z jego kolegów nie pokazywał dobrej gry, a co za tym idzie, nie mógł przeciwstawić się niesionym przez kibiców Czarnym Panterom.

Rozmowa w szatni ze szkoleniowcem Rade Mijanoviciem niewiele dała przyjezdnemu zespołowi, gdyż po przerwie Energa Czarni Słupsk osiągnęli najwyższe prowadzenie w tym meczu i wygrywali już 69:55. Dopiero wtedy obudził się nieco Kuebler, jednak w całym spotkaniu trafił tylko trzy z dwunastu rzutów z gry, a sam Tica niewiele mógł zrobić.

Ponad 10 punktów przewagi gospodarzy utrzymywało się do samego końca spotkania i słupszczanie bezpiecznie dowieźli tę wygraną do samego końca. Tym samym wygrali swój pierwszy mecz w tym sezonie przed własną publicznością 78:68, grając bardzo zespołowo, bowiem pięciu zawodników tego zespołu rzuciło co najmniej 10 punktów, a najwięcej bo 15 zaliczył Chris Daniels. Porażka AZS była ich pierwszą w tym sezonie, a w Słupsku koszalinianie nie wygrali już od sześciu lat.

- Bardzo dziękuję swoim chłopakom za grę, a fanom za stworzenie fantastycznej atmosfery na trybunach. Jesteśmy ostatnim zespołem w lidze, który zaprezentował się swoim kibicom w roli gospodarza - mówił po meczu trener Energi Czarnych, Igor Miglinieks.

Energa Czarni Słupsk - AZS Koszalin 78:68 (19:16, 23:16, 20:18, 16:18)

Energa Czarni: Chris Daniels 15, Ronald Clark 13, Mantas Cesnauskis 13, Jacek Sulowski 10, Alex Harris 10, Dawid Przybyszewski 5, Marcin Sroka 4, Dalibor Dapa 3, James Joyce 3, Wojciech Żurawski 2.

AZS: Vladimir Tica 16, Łukasz Wiśniewski 12, Michał Kuebler 11, Igor Milicić 8, Tomasz Stępień 5, George Reese 5, Gediminas Navickas 5, Adam Metelski 4, Grzegorz Surmacz 2, Łukasz Diduszko 0.

Źródło artykułu: