Jestem szczęśliwy, że tu trafiłem - rozmowa z Bartoszem Diduszko, koszykarzem Kotwicy Kołobrzeg

Kotwica Kołobrzeg prowadziła w niedzielę z Polonią Azbud Warszawa różnicą już nawet 18 punktów. Warszawianie odrobili jednak straty, doprowadzili do dogrywki, a w niej okazali się odrobinę lepsi od rywali i mogli cieszyć się ze zwycięstwa. 34 punkty dla pokonanych zdobył Bartosz Diduszko, dla którego był to najlepszy mecz w życiowej karierze. Specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl opowiada o przyczynach porażki i swoim pobycie w Kołobrzegu.

Filip Gracek: Gratulacje! W niedzielę zagrałeś chyba swój najlepszy mecz w karierze!

Bartosz Diduszko: Dziękuje. Rzeczywiście, był to mój najlepszy mecz w karierze. Jednak niestety przegraliśmy.

Miałeś już wcześniej podobne osiągnięcia punktowe w niższych ligach?

- Pamiętam, że grając w CKS Czeladź w 1. lidze miałem kilka meczów, w których rzucałem ponad 20 punktów, ale nigdy nie zaliczyłem aż tak dobrego występu, jak ten niedzielny przeciwko Polonii.

Twoja dobra dyspozycja nie przełożyła się jednak na zwycięstwo drużyny. Czego Wam zabrakło? Do przerwy prowadziliście 10 punktami.

- Był moment w drugiej kwarcie, kiedy nasza przewaga sięgała nawet 18 punktów. Wtedy nagle stanęliśmy w miejscu, zamiast dobić Polonię już do przerwy. W drugiej połowie zagraliśmy dużo słabiej. Przede wszystkim było za dużo pudeł z linii rzutów wolnych. W końcówce była jeszcze szansa na zwycięstwo, jednak zabrakło nam zimnej krwi.

Była to Wasza już trzecia porażka w tym sezonie. Bilans o tyle martwi, że na papierze Wasi dotychczasowi rywale raczej nie należą do najsilniejszych.

- Zgadza się. Wszystkie te trzy mecze były do wygrania, bo wyniki decydowały się w końcówkach. Niestety, nie udało się. Jednak jest to dopiero początek sezonu, przed nami wiele spotkań i wierzę, że wygramy jeszcze nie raz.

Jesteście w stanie powtórzyć świetny wynik sprzed roku, kiedy to Kotwica sięgnęła po Puchar Polski i zajęła 3. miejsce w tabeli rundy zasadniczej? Przed sezonem mieliście kłopoty kadrowe, które zakłóciły przygotowania do rozgrywek.

- W tamtym roku Kotwica miała znakomity sezon i ciężko będzie powtórzyć ten wynik. W tym sezonie mamy wielu młodych zawodników, dlatego może być nam ciężko. Będziemy jednak walczyć w każdym spotkaniu o zwycięstwo i o jak najlepszą pozycję przed play-off.

Grasz w tym zespole od niedawna, a już stałeś się jednym z kluczowych zawodników. Po ostatnich przeprowadzkach chyba wreszcie możesz odetchnąć z ulgą.

Dokładnie. Sezon 2008/2009 rozpoczynałem w Śląsku Wrocław, a po jego upadku musiałem sobie szukać nowego klubu. Rozgrywki dokończyłem w Zniczu Jarosław, teraz jestem w Kołobrzegu. Czuję się tutaj dobrze.

W kolejnym meczu zmierzycie się z Polpharmą Starogard Gdański, w której gra dobrze Ci znany z występów w Śląsku Wrocław, Tony Weeden. Na kogo Twoim zdaniem trzeba zwrócić specjalną uwagę w obronie podczas tego pojedynku?

- Myślę, że największą uwagę trzeba zwrócić właśnie na Tony'ego i na Patricka Okafora. Oni są głównymi strzelcami w Polpharmie. Nie można jednak zapominać o pozostałych zawodnikach i na pewno ich nie zlekceważymy.

Miałeś jakieś inne oferty przed sezonem niż ta z Kołobrzegu?

- Było kilka ofert, ale zdecydowałem się na grę w Kotwicy Kołobrzeg i jestem szczęśliwy, że tu trafiłem.

Kotwica po udanym sezonie wydawała się świetnym kierunkiem dla rozwoju młodego koszykarza. Później jednak pojawiły się kłopoty finansowe w klubie. Czy na tą chwilą kołobrzeżanie są wypłacalni i dotrzymują terminów zapłaty?

- Tak, nie ma z tym żadnych problemów. Kotwica jest wypłacalna i dostajemy wypłaty w terminie.

Myślisz jeszcze o reprezentacji Polski? Ten sezon może być dla Ciebie przełomowy. Wreszcie odgrywasz znaczącą rolę w zespole, grasz sporo minut. Nie da się ukryć, że od dawna nazywany jesteś wielkim talentem. Trener Katzurin pominął Cię jednak przy powoływaniu na Eurobasket.

- Oczywiście, że myślę jeszcze o reprezentacji. Przed sezonem ciężko trenowałem z myślą, że będzie to dla mnie przełomowy rok. Trener na mnie stawia, a ja staram się wykorzystać szansę i grać jak najlepiej.

Nie mogę nie zapytać również o Twoją przygodę ze Śląskiem Wrocław. Jak z Twojej perspektywy wyglądały ostatnie dni istnienia klubu o tak wielkich tradycjach?

- Dla mnie to była ciężka sytuacja, bo z dnia na dzień upada klub, w którym spędziłem dwa lata. Wrocławianie wycofali się z ligi i musiałem sobie szukać innego pracodawcy. Wierzę w to, że Śląsk wróci jeszcze na koszykarską mapę Polski i znów zacznie odnosić sukcesy.

Komentarze (0)