Wiedziałem czego się po nich spodziewać - rozmowa z Adrianem Mroczkiem, obrońcą MOSiR-u Krosno

W meczu 6. kolejki I ligi koszykarzy MOSiR Krosno okazał się lepszy od Sokoła Łańcut. Spotkanie było wyrównane przez całe czterdzieści minut, wynik był sprawą otwartą do ostatnich minut i ostatecznie krośnianie wygrali 69:64. 18 punktów dla zwycięzców zdobył Adrian Mroczek, która po meczu udzielił wywiadu specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl

Filip Gracek
Filip Gracek

Filip Gracek: Za wami mecz z Sokołem Łańcut - klubem, w którym spędziłeś dwa sezony.

Adrian Mroczek: Świetnie się czułem w Łańcucie, sporo grałem i wiele się nauczyłem. Wszystko zasługa trenera Kaszowskiego, który każdemu daje szanse. Potrafi wykorzystać atuty poszczególnych zawodników i nadrobić ich ewentualne braki. To były bardzo cenne dwa lata. Teraz jednak gram w Krośnie i mam przed sobą nowe wyzwania.

Przygotowywałeś się jakoś specjalnie do tego meczu?

- Skłamałbym, gdybym stwierdził, że był to zwykły mecz, jak każdy inny w rundzie zasadniczej. Bardzo zależało mi na tym, żeby się pokazać z dobrej strony. Tak, by nie zawieść kibiców MOSiR-u i jednocześnie przypomnieć o sobie fanom z Łańcuta. Nie ukrywam, że było mi trochę łatwiej, bo znam część zawodników Sokoła i wiedziałem czego się po nich spodziewać.

Wasze zwycięstwo to chyba jednak zaskoczenie. Sokół przegrał do tej pory tylko jedno spotkanie.

- Dlaczego? Przecież to my graliśmy u siebie. Nikomu nie jest łatwo tutaj wygrać. Początek ligi nie oddaje w pełni możliwości niektórych zespołów i tak jest w naszym przypadku. Sezon jest długi i wierzę, że będziemy grać co raz lepiej i wygrywać kolejne spotkania.

W MOSiR-ze Krosno gra Twój kolega ze Śląska Wrocław - Przemysław Hajnsz. Czy dzięki temu udało Ci się szybciej zaaklimatyzować w zespole?

- Myślę, że pomogło mi łatwiej i szybciej "wejść" do drużyny. Poza Przemkiem znałem również już wcześniej Kamila Michalskiego i Pawła Bochenkiewicza, także nie było większych problemów z aklimatyzacją.

Masz za sobą roczną przygodę w lidze czeskiej. Jak porównasz ją z polską ekstraligą?

- W Libercu byłem tylko kilka miesięcy, ale wspominam ten epizod bardzo pozytywnie. Przede wszystkim dostawałem sporo minut, na co nie mogłem liczyć w Śląsku Wrocław. W dodatku byłem częścią drużyny, która biła się o play-off, tam też poznałem sporo osób. To było ciekawe doświadczenie, bo poziom jest może słabszy od polskiej ligi, ale organizacyjnie niczego tym rozgrywkom nie brakuje.

Dlaczego zdecydowałeś się jednak na powrót do Polski?

- Bo tak naprawdę w Polsce czuję się najlepiej. Pojawiła się szansa gry w pierwszej lidze i z niej skorzystałem.

Klub z Krosna istnieje zaledwie od 2001 roku, w ciągu czterech lat udało mu się awansować do drugiej ligi, później kolejne cztery i promocja do pierwszej ligi. W zeszłym roku udany debiut i 2. miejsce po sezonie zasadniczym. Wygląda na to, że jesteście skazani na sukces.

- Wiem, że okiem kibica tak to wygląda. Jednak sezon sezonowi nierówny. To co było trzeba odłożyć na bok i pomyśleć o teraźniejszości. Są nowi zawodnicy i na pewno potrzeba nam zgrania. Klub na pewno ma wielkie możliwości, jednak wszystko zależy od nas, zawodników i zobaczymy po sezonie czy ten przepowiedziany sukces uda się osiągnąć.

Jakie cele stawiacie przed sobą w tym sezonie?

- Chcemy wygrywać każdy kolejny mecz. To jest nasz cel.

A sam Adrian Mroczek?

- Chcę wygrywać. Tylko na tym mi zależy i po to przyszedłem do Krosna. Chcę także spełnić oczekiwania trenera, prezesów i kibiców, tak by na koniec nie zastanawiać się czy był to dobry sezon, czy nie.

Przed wami mecz z Górnikiem Wałbrzych, któremu do tej pory nie udało się jeszcze wygrać. Twoim zdaniem będzie to łatwy mecz i kolejne dwa punkty dla Krosna?

- Muszę odpowiedzieć standardowo (śmiech). Każdy mecz będzie ciężki, nikt się nie położy i nie odda łatwo punktów. Zakładam tak, ponieważ wtenczas gra się z większą mobilizacją i jest większa chęć do gry.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×