Sopocka twierdza niezdobyta - relacja z meczu Trefl Sopot - Stal Stalowa Wola

Po raz pierwszy w tym sezonie Trefl Sopot został postawiony w roli faworyta. Mimo, że do tej pory był stawiany w roli zespołu słabszego to udało mu się odebrać punkty PGE Turowowi Zgorzelec oraz Enerdze Czarnym Słupsk. W ostatnim derbowym meczu z Asseco Prokomem Gdynia, sopocianie pokazali, że są klubem, który nie będzie walczył o dostanie się do play-off, a do pierwszej czwórki. Klasę pokazali w sobotnim spotkaniu ze Stalą Stalową Wolą, który wygrali 81:57.

Mimo feralnego terminu poprzedzającym święto Wszystkich Świętych, publiczność zjawiła się na Hali 100-lecia dość licznie. Spotkanie rozpoczęli gospodarze, którzy już w 20 sekundzie zdobyli 2 pierwsze punkty dzięki Lawrence'owi Kinnardowi, jednakże goście nie pozostali im dłużni i w kontrataku 2 oczka na korzyść klubu ze Stalowej Woli dołożył Michał Gabiński. Dalej nastąpił pokaz pięknej gry zespołu z pomorza i po rzucie za trzy punkty Kinnarda w 4. minucie, Trefl prowadził 12:2. Gdy po trzech minutach, w których gościom nie udało się zmniejszyć strat, a wręcz przeciwnie - zwiększyły się, kolejną trójkę dorzucił amerykański skrzydłowy, a następnie dwa razy trafiał za 2 Marcin Stefański. Stal Stalowa Wola weszła kompletnie nieskupiona w mecz, popełniając wiele błędów i pozwalając na łatwe blokowanie rzutów Sauliusowi Kuzminskasowi. Ostatecznie pierwsza kwarta skończyła się wynikiem 23:13 dla gospodarzy.

Druga odsłona była bardziej wyrównana. Rozpoczęła się od szybkiej i efektownej akcji zakończonej punktami Kinnarda. Poprawienie błędów w obronie Stali Stalowej Woli pozwoliło na próbę odrabiania strat. Miejscowi byli jednak nieugięci. Pod nieobecność Kuzminskasa na początku kwarty, Trefl postawił na obronę i chęć utrzymania przewagi. W tym czasie goście zdołali zmniejszyć przewagę tylko o 2 oczka. Po tym czasie do gry włączył się Iwo Kitzinger, który wykorzystał po faulu 2 rzuty osobiste , a 15 sekund później do swojego dorobku dorzucił jeszcze 2 punkty. Ta część spotkania również została zapisana na korzyść sopocian - 16:15.

Jeśli jeszcze ktoś liczył na odwrócenie sytuacji na hali, to ta odsłona meczu rozwiała wszelkie wątpliwości. Oba zespoły weszły po przerwie zdekoncentrowane. Pierwsze punkty padły dopiero po półtorej minuty dzięki Marcinowi Stefańskiemu. Po tej akcji Trefl poszedł jak burza i bezlitośnie zaczął zwiększać przewagę. Zawodnicy z Sopotu trafiali niemal z każdej pozycji i byli nieuchwytni dla swych rywali. Goście mieli dużo problemów z błędami kroków, które dość często zdarzały się m.in. Michałowi Gabińskiemu. Koncertowa gra gospodarzy i bardzo słaba skuteczność oraz obrona Stali Stalowej Woli były głównymi czynnikami kształtującymi tę kwartę, która zakończyła się 23:5!

Na ostatnią odsłonę meczu na parkiet zaczęły wchodzić rezerwy Trefla. Trudno się dziwić - przewaga po 3 częściach spotkania wynosiła aż 29 oczek! Tak więc po stronie gospodarzy zobaczyliśmy takich zawodników jak Kietliński, Załucki czy Wilkusz. Stalówka poderwała się do walki. Nieporozumienia wynikające najprawdopodobniej już z rozkojarzenia w drużynie z Sopotu, dały gościom 4 łatwe punkty w kontratakach. Przeciwnicy zaczęli grać bardziej agresywnie - było to widać szczególnie w grze Macieja Klimy, jednakże na 2:40 minuty przed końcem spotkania, po przechwycie i punktach Kuzminskasa, gościom puściły nerwy i zaczęli popełniać jeszcze więcej błędów jak faul w ataku Marka Miszczuka. Mimo wygrania tej odsłony spotkania przez Stal Stalową Wolę, nie poprawiło to sytuacji tego klubu, a mecz zakończył się wynikiem 81:57.

- My, w przeciwieństwie do Trefla, możemy powiedzieć, że przeszliśmy obok tego meczu - powiedział trener Bogdan Pamuła po przegranym meczu.

- Zawodnicy po obejrzeniu ostatniego meczu Trefla z Asseco chyba nie uwierzyli, że mogą wygrać w Sopocie ten mecz - kończył wypowiedź trener gości.

Spotkanie rozstrzygnięte już w pierwszej kwarcie. Trefl ani na chwilę nie stracił przewagi, sukcesywnie ją zwiększając. Świetna skuteczność, bardzo dobra obrona strefowa i gra zespołowa były kluczem do zwycięstwa. Na boisku nie zobaczyliśmy kontuzjowanego Gintarasa Kadziulisa, który ma kontuzję kostki.

Trefl Sopot - Stal Stalowa Wola 81:57 (23:13, 16:15, 23:5, 19:24)

Trefl: Kinnard 18, Kuzminskas 16, Stefański 14, Hawkins 12, Kitzinger 9, Ratajczak 9, Malesa 3, Kietliński 0, Kowalczuk 0, Załucki 0, Wilkusz 0.

Stal: Loyd 16, Miszczuk 13, Klima 9, Wołoszyn 5, Gabiński 4, Partyka 4, Kasiulevicius 3, Jarecki 2, Malczyk 1, Godbold 0, Andrzejewski 0.

Źródło artykułu: