Po raz ostatni tak dobrze na początku rozgrywek wiodło się Anwilowi Włocławek w sezonie 2004/2005, kiedy to ówczesny zespół Andreja Urlepa przegrał dopiero w 9. kolejce. Przed obecną włocławską ekipą do poprawienia tego wyniku jeszcze długa droga, choć pięć zwycięstw jest już na koncie drużyny. - Oczywiście każdy chce wygrywać, a nam to po prostu wychodzi - twierdzi na łamach nieoficjalnej strony klubu Andrzej Pluta, kapitan drużyny. - Co nas najbardziej cieszy to trzy zwycięstwa na wyjeździe, które pokazują nasz charakter. Myślę, że jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu - dodaje zawodnik.
Trzeba jednak oddać, że kalendarz wybitnie sprzyja Anwilowi. W pierwszych pięciu kolejkach włocławianie mierzyli się z zespołami, które zdecydowanie powinni zostawić w tyle, jeśli myślą o poważnych sukcesach za kilka miesięcy. Nawet ciekawie i z pomysłem zbudowane drużyny Trefla Sopot czy AZS Koszalin aspirują tylko do miana solidnych ligowców, a nie ekip walczących o medale.
I o ile ten argument jako deprecjonujący wartość pięciu wygranych zespołu Igora Griszczuka można uznać za adekwatny do sytuacji, takim z pewnością nie jest, według Andrzeja Pluty, powszechna opinia o spadku poziomu ligi. - Nie mam ochoty już tego słuchać. To, że niektóre drużyny dysponują faktycznie mniejszymi budżetami, a co za tym idzie słabszymi składami, nie znaczy, że cała liga jest słabsza - mówi doświadczony gracz, dodając - Gdybyśmy przegrywali, wtedy twierdziłoby się, że liga jest mocna. My gramy swoje.
Przed Anwilem zatem niedzielna potyczka z potrafiącą sprawiać niespodzianki Polonią Azbud Warszawa. Ekipa Wojciecha Kamińskiego, choć straciła pod koszem Michaela Ansleya, wzmocniła się na obwodzie i wygrała ostatnie dwa mecze. Więc może teraz włocławianie powinni przenieść akcent bliżej obręczy, czyli zrobić tak, jak dotychczas robili bardzo rzadko (poza spotkaniem z AZS). - Na pewno to nie jest tak, że my nie chcemy grać pod kosz. Czasem mecz się układa że gra na obwodzie przynosi większe efekty. Ale myślę, że w każdym meczu chcemy grać zarówno na obwód, jak i pod kosz - ripostuje Pluta.
Polski obrońca, mimo 35 lat, nadal nie schodzi poniżej pewnego poziomu, choć zatrudnienie Kamila Chanas z pewnością polepszyło sytuację doświadczonego zawodnika. Nie musi już grać ponad 30 minut w każdym meczu i spędzając na parkiecie nieco mniej czasu, z pewnością przyniesie to korzyści dla zespołu. Choć jak sam gracz twierdzi, nie miałby żadnych problemów kondycyjnych. - Przecież nie po to trenujemy dwa razy dziennie, żeby później nie wytrzymać. Dla mnie to żaden problem - zakończył Pluta.