I o to m.in. coraz częściej pretensje do zawodnika zaczynają mieć fani inowrocławskiej drużyny. Że gra samolubnie, zbyt często decyduje się na oddawanie rzutów i wejścia pod kosz, mimo znajdujących się obok kilku obrońców rywala. Gorszą skuteczność z gry, spośród koszykarzy, którzy znajdują się w pierwszej dziesiątce najlepiej punktujących PLK, ma jeszcze tylko dwóch graczy. To Jeremy Chappel - nomen omen liderujący w tej statystyce - ze Znicza Jarosław i gracz Polpharmy Tony Weeden. Najlepiej z tego grona wypada podkoszowy PGE Turowa Michael Wright, który jest wiceliderem w klasyfikacji strzelców ze skutecznością aż 69 proc. W jego przypadku składają się na to jedynie rzuty za 2, bowiem trafić z dystansu w sześciu meczach, w jakich do tej pory wystąpił, nie spróbował jeszcze ani razu.
Całą sytuacją nieco zmieszani wydają się być też koledzy Scotta z zespołu. Środkowy Sportino Rafał Bigus na zadane przez portal SportoweFakty.pl pytanie o to, czy drużynę "zdominowali obcokrajowcy, którzy oddają wiele rzutów, lecz poza Sani Ibrahimem, grają przeciętnie", nie udzielił konkretnej odpowiedni: - Hm... (chwila milczenia) Bez komentarza - uciął. Rzucający ekipy z Inowrocławia, który w zeszłym sezonie był gwiazdą swojej uczelni, West Virginia State i zajął z nią pierwsze miejsce w konferencji WVIAC, swoje jedno z najgorszych spotkań w Polsce rozegrał w minioną niedzielę przeciwko mistrzowi naszego kraju Asseco Prokomowi. W Gdyni w ciągu 25 minut rzucił 12 punktów, co pomijając jego epizod z Anwilem (grał nieco ponad minutę, nie zdobył punktu), jest najsłabszym wynikiem w tym sezonie. Świadczyć może o tym także skuteczność z gry, która wyniosła 33 proc. (4/12). A ta, niższa była tylko w potyczce z Kotwicą - 29 proc.(5/17).