NCAA: Pogrom Duke, 5 oczek Czyża

Duke Blue Devils rozegrali kolejne spotkanie w tym sezonie. Koszykarze Mike'a Krzyzewskiego bez najmniejszych problemów pokonali ekipę Charlotte 49ers 101:59. Olek Czyż, który na co dzień broni barw "Niebieskich Diabłów", po fatalnym spotkaniu z Coastal Carolina, nie dostał szansy gry w pierwszym składzie. Jednak gdy w drugiej połowie pojawił się na parkiecie, spisywał się bardzo dobrze. 19-letni Polak zgromadził na swoje konto 5 punktów, zbiórkę, asystę i blok.

W tym artykule dowiesz się o:

Kolejne zwycięstwo na swoje konto zapisali koszykarze Duke Blue Devils. Podopieczni Mike'a Krzyzewskiego z wielką łatwością uporali się ze swoim ostatnim oponentem, Charlotte 49ers. Świetna skuteczność w pierwszej połowie, dobra postawa liderów Duke, sprawiła, że już po pierwszej połowie przewaga "Niebieskich Diabłów" sięgnęła granicy 30 punktów. Po przerwie dołożyli oni jeszcze 12 oczek, w efekcie czego spotkanie zakończyło się rezultatem 101:59. Tym razem w pierwszym składzie nie wyszedł Olek Czyż. Polak pojawił się na placu gry dopiero w drugiej części pojedynku, gdy losy spotkania były już rozstrzygnięte. 19-letni skrzydłowy zagrał jednak znacznie lepiej niż Coastal Carolina. Czyż był autorem 5 punktów (1/1 za 2, 1/2 za 3), miał również zbiórkę, asystę i blok. Od samego początku rewelacyjnie grał Nolan Smith, który znakomicie penetrował, rzucał z dystansu oraz dogrywał partnerom. Rozgrywający Duke zakończył zawody z dorobkiem 24 punktów. Smith miał wsparcie w postaci Jona Sheyera (20 oczek), Kyle Singlera (17 oczek) oraz Milesa Plumlee (15 oczek i 11 zbiórek). W ekipie Bobby Lutza najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Shamari Spears, który jako jedyny podjął walkę z Blue Devils. Zakończyła się ona co prawda sromotną porażką, ale sam zainteresowany zdołał uzbierać aż 20 punktów, 4 zbiórki, asystę i przechwyt. - On (Smith - przyp. P.K.) sprawił, że oni grali bardzo dynamicznie - komentował po zawodach Lutz, i kontynuował: Oni nie rozgrywali tak samo piłki bez niego. Wiedzieliśmy, że tak będzie i byliśmy na to przygotowani. Prawdopodobnie powinniśmy zwolnić grę, ale nie obraliśmy tej drogi.

Znacznie ciekawiej było w starciu Temple z Georgetown. Faworyzowani Hoyas, którzy są rozstawieni z numerem 20, w pierwszej połowie zagrali wręcz perfekcyjnie w defensywie, nie pozwalając rywalowi rozwinąć skrzydeł. Również początek drugiej połowy w wykonaniu zawodników Johna Thompsona III nie zwiastował późniejszych wydarzeń. Od stanu 15:27 dla Georgetown, na parkiecie królowali już wyłącznie koszykarze Owls. W ekspresowym tempie doprowadzili oni do rezultatu 30:31. To nie był jednak koniec. Podopieczni Frana Durphy'ego wciąż walczyli i w pewnym momencie wyszli na prowadzenie aż 39:33. Hoyas wzięli się jednak do roboty i dzięki szczelnej obronie, nieskuteczności Temple zdołali trzy sekundy przed końcową syreną uzyskać przodownictwo, którego już nie oddali. Co warto podkreślić obie ekipy grały bardzo wąskim składem. W drużynie Georgetown pierwszoplanową postacią był obrońca Chris Wright. Zawodnik ten zdobył 15 punktów. Blisko double-double był center Hoyas Greg Monroe, ale do tego wyczynu zabrakło mu jedynie jednej zbiórki - 11 oczek i 9 zebranych piłek, w dodatku 3 asysty i 2 przechwyty. U Dunphy'ego najsilniejszym ogniwem był Lavoy Allen, który grał przez 40 minut. Skrzydłowy Owls zanotował double-double - 12 punktów i 14 zebranych piłek, z czego aż 8 ofensywnych. - Mieliśmy wielką szansę na wygranie tego spotkania, ale nie wykorzystaliśmy jej - mówił Dunphy.

Równie emocjonująco było w innym spotkaniu. Gonzaga do ostatnich sekund walczyła z Michigan State. Jednak w końcówce więcej zimnej krwi wykazali podopieczni Toma Izzo. Bulldogs fantastycznie spisywali się w pierwszej połowie, w której to zdecydowanie przeważali. Po powrocie na plac gry koszykarze Marka Fewa stracili impet, a kontrolę przejęli gracze Michigan State. Losy tego pojedynku rozstrzygnęły się na linii rzutów osobistych, gdzie bardzo często pojawiali się właśnie zawodnicy Izzo. Liderem Spartans był Durrell Summers. Amerykański defensor był niemalże nieomylny - trafił on 8 z 9 rzutów z gry, wykorzystał on również wszystkie 4 rzuty osobiste, a ostatecznie zgromadził na swoje konto 21 punktów, 11 zbiórek, asystę, przechwyt i blok. Sekundował mu Kalin Lucas, który nie był już tak efektywny, ale rzucił 19 oczek. W ekipie Gonzagi najlepiej spisali się Elias Harris i Robert Sacre. Ten pierwszy spędził na parkiecie 31 minut, i w tym czasie zaaplikował przeciwnikowi 17 punktów, oraz dołożył do tego 9 zebranych piłek, asystę i 3 przechwyty. Natomiast środkowy Bulldogs grał przez tylko 19 minut, a pomimo tego zdobył 17 oczek oraz miał 4 zbiórki.

Wspaniałe widowisko obejrzeli sympatycy akademickiej koszykówki w Scottrade Center w St. Louis. Doszło tam bowiem do powtórki finałowego pojedynku NCAA z 2008 roku. Wówczas to koszykarze Kansas pokonali Memphis Tigers. Mówi się, że historia lubi się powtarzać. Tym razem to porzekadło się sprawdziło, choć niewiele brakowało, a gracze Josha Pastnera byliby sprawcami wielkiej niespodzianki. Dokładnie 21 sekund przed końcem celną trójką popisał się Elliot Williams, który tym samym doprowadził do stanu 55:56 dla Jayhawks. Ostatnie, decydujące słowo należało jednak do podopiecznych Billa Selfa. W kolejnej akcji faulowany był Sherrof Collins, który trafił jeden z dwóch rzutów osobistych. Memphis miało jeszcze akcję, ale Williams przestrzelił, i rezultat pojedynku nie uległ już zmianie. Kansas popełniali sporo błędów, w dodatku fatalnie rzucali z dystansu (zaledwie 1/5 za 3, przy 6/25 Tigers). Ojcem sukcesu był Cole Aldrich, który zanotował double-double - 18 oczek i 11 zebranych piłek. Jednak królem strzelców w tej potyczce został wspomniany wcześniej Williams, autor 21 punktów.

Wyniki:

Duke Blue Devils - Charlotte 49ers 101:59 (57:27, 44:32)

(Smith 24, Scheyer 20, Singler 17, Plumlee 15 (11 zb.) - Spears 20)

Georgetown Hoyas - Temple Owls 46:45 (19:13, 27:32)

(Wright 15, Monroe 11, Freeman 10 - Allen 12)

Michigan State Spartans - Gonzaga Bulldogs 75:71 (30:35, 45:36)

(Summers 21 (11 zb.), Lucas 19, Morgan 16 - Sacre 17, Harris 17, Bouldin 15, Gray 13)

Kansas Jayhawks - Memphis Tigers 57:55 (26:20, 31:35)

(Aldrich 18, Collins 12, Henry 11, Morris 10 - Williams 21)

Connecticut Huskies - Hofstra Pride 76:67 (30;23, 46:44)

(Dyson 23, Walker 16, Robinson 15, Edwards 10 - Jenkins 25, Vines 18)

Louisville Cardinals - Arkansas Razorbacks 96:66 (48:31, 48:35)

(Delk 20, Samuels 17, Smith 14, Sosa 12, Knowles 11, Swopshire 10 (11 zb.) - Clarke 16, Powell 15)

Oklahoma Sooners - Louisiana-Monroe Warhawks 72:61 (27:24, 45:37)

(Warren 24, Crocker 13 - Hooper 17, Turner 12, Forbes 11)

Źródło artykułu: