Mistrzowie nadal niepokonani - relacja z meczu Energa Czarni Słupsk - Asseco Prokom Gdynia

Energa Czarni Słupsk nie poszli za ciosem i po pokonaniu wicemistrzów Polski, PGE Turowa Zgorzelec nie dali rady wygrać z mistrzem Asseco Prokomem. Gdynianie mieli przewagę przez niemal cały mecz i zasłużenie wygrali 79:68.

Początek spotkania był bardzo wyrównany, a trenerzy obydwu zespołów szybko zdjęli z boiska słabsza ogniwa w swoich drużynach. Szybko z parkietu zszedł Tyrone Brazelton a po stronie gości Junior Harrington. Pierwszy rywala przełamał Asseco Prokom Gdynia, a właściwie Qyntel Woods, na którego gospodarze nie mieli żadnej metody. Amerykanin zdobył pierwsze 14 z 18 punktów całego zespołu, a gdy do zdobywania punktów podłączyli się także inni koszykarze mistrza Polski, szybko było 23:14 dla gdynian.

Jednak gdy tylko na początku drugiej kwarty trener Tomas Pacesas zdjął z boiska swojego najlepszego zawodnika, Energa Czarni zaczęli odrabiać. Po celnych rzutach wolnych oraz z gry Dalibora Dapy oraz Ronalda Clarka przewaga Asseco Prokomu zmalała do zaledwie czterech punktów (30:34). Dla słupszczan nie był to jednak koniec walki o przejecie inicjatywy w tym spotkaniu. Gdy goście ponownie odskoczyli na kilka punktów, Marcin Sroka i spółka przypuścili kolejny atak, który dał gospodarzom tylko jeden punkt straty do gdynian po koniec pierwszej połowy, 41:42.

Wielkim plusem dla przyjezdnych była walka na tablicach. Asseco Prokom po pierwszych dwudziestu minutach meczu miał na swoim koncie 20 zbiórek, podczas gdy gospodarze tego spotkania zaledwie osiem. Tego jednak nie było widać po wyniku, gdyż ekipa gości traciła piłkę za piłką. Już po pierwszej połowie mistrzowie Polski miała aż 13 strat, a Energa Czarni tylko osiem.

Rozpędzeni koszykarze Energi Czarnych wyszli po przerwie na parkiet jeszcze bardziej zmobilizowani, grając z pełnym zaangażowaniem w defensywie. To sprawiło, że zawodnicy Asseco Prokomu przez trzy i pół minuty trzeciej kwarty nie potrafili zdobyć punktów, a kosz odczarował dopiero David Logan. To pozwoliło gdynianom nadal kontrolować przebieg spotkania i prowadzić kilkoma punktami (56:49 na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty).

I mimo, że poza świetnym początkiem spotkania Qyntel Woods nie grał już tak skutecznie, to jego zespół w dalszym ciągu trzymał na dystans Energę Czarnych Słupsk. Gospodarze przez całą czwartą kwartę próbowali gonić ekipę Tomasa Pacesasa, ale w żaden sposób nie udawało im się zbliżyć do tego zespołu na mniej niż kilka punktów. Taki stan w tym spotkaniu trwał do samego końca i doświadczeni koszykarze z Gdyni nie dali wyrwać sobie tego zwycięstwa, wygrywając ostatecznie 79:68.

Mecz ten zapowiadał się jako spotkanie Tyrona Brazeltona ze swoim byłym zespołem. Amerykanin, który w trzech meczach w barwach Energi Czarnych zdobywał średnio 20 punktów teraz zawiódł. Trafił tylko trzy z 10 wykonywanych rzutów z gry i miał aż pięć strat. Cały zespół ze Słupska grał na bardzo słabej skuteczności. Z 28 rzutów za dwa tylko jedenaście znalazło drogę do kosza.

Słupszczanie przegrali także bardzo wyraźnie walkę na tablicach. Tutaj wyszedł brak Chrisa Danielsa, który był najlepszym zbierającym w drużynie, ale wobec problemów zdrowotnych przebywa w USA. Asseco Prokom zebrał w całym meczu 46 piłek z tablic, a gospodarze zaledwie 23. To m.in. było powodem porażki czwartego zespołu poprzedniego sezonu w tym spotkaniu.

Energa Czarni Słupsk - Asseco Prokom Gdynia 68:79 (14:23, 27:19, 19:20, 8:17)

Energa Czarni: Sroka 18, Brazelton 12, Cesnauskis 12, Dapa 10, Żurawski 6, Clark 6, Harris 4, Przybyszewski 0, Sulowski 0.

Asseco Prokom: Woods 17, Seweryn 11, Burrell 11, Sow 9, Logan 8, Hrycaniuk 8, Jagla 7, Ewing 6, Harrington 2, Kostrzewski 0, Szczotka 0.

Źródło artykułu: