Były momenty, ale to goście górą w Gdyni. Show Kolendy na nic

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

WKS Śląsk Wrocław wygrał z AMW Arką Gdynia (100:81), a z dobrej strony pokazał się Adrian Bogucki, który przeciwko byłemu klubowi zanotował 18 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. Na nic zdały się więc aż 33 punkty zdobyte przez Łukasza Kolendę.

Isaiah Whitehead rozpoczął mecz w Gdyni na ławce rezerwowych, ale to okazało się dobre posunięcie trenera Miodraga Rajkovicia, gdyż jego gwiazdor dał dobrą energię z ławki rezerwowych i w najważniejszym momencie, gdy wynik był jeszcze sprawą otwartą, trafił trzy trójki. Z bardzo dobrej strony pokazał się w Gdyni także Adrian Bogucki, który wraz z Reggie'em Lynchem zdominował strefę podkoszową.

Spotkanie w Gdyni rozpoczęło się pod dyktando gości z Wrocławia. Gospodarze mieli duże problemy ze skutecznością z dystansu, a szczególnie Jakub Garbacz, który rozpoczął od trzech niecelnych rzutów. Goście wykorzystywali więc kłopoty z atakiem wśród gdynian i gdy Ajdin Penava podwyższył prowadzenie Śląska do 14 "oczek" (37:23), o czas poprosił Artur Gronek.

To poskutkowało, bo dwie dobre akcje rozegrali Jabril Durham oraz Grzegorz Kamiński i to Miodrag Rajković musiał poprosić o przerwę na żądanie. Ostatecznie jednak lepiej na swoim timeoucie wyszedł szkoleniowiec gospodarzy, bo ci - do końca pierwszej połowy - mocno nadgonili wynik.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!

Arka odrobiła bowiem 10 punktów od momentu czasu dla swojego szkoleniowca. Sygnał do ataku gdynianom dały też trójki Łukasza Kolendy, który poczuł krew i później został jeszcze faulowany przez Isaiaha Whiteheada podczas próby trafienia kolejnego rzuty zza łuku. W efekcie to właśnie dobra gra polskiego zawodnika sprawiła, że po dwudziestu minutach było 41:45.

Po zmianie stron Arka szła za ciosem. Sprawy w swoje ręce wziął wtedy Stefan Djordjević, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie. To wyraźnie rozzłościło Whiteheada, który trafił dwa razy z dystansu, ponownie dając przewagę Śląskowi. Amerykanin nie chciał się zresztą zatrzymywać i na 2,5 minuty przed końcem trzeciej części ponownie przymierzył zza łuku.

Ostatecznie, mimo sporych problemów, Śląsk utrzymał jednak kilkupunktową przewagę, gdyż w końcówce tej części przebudził się Marcel Ponitka i było 71:65 dla gości z Wrocławia. W punktowanie włączył się też Reggie Lynch i podopieczni trenera Rajkovicia znów mieli na swoim koncie o dziewięć punktów więcej.

Za zaufanie swojemu szkoleniowcowi odwdzięczył się też Adrian Bogucki, który w ostatnich meczach nie otrzymywał szans, co trener Śląska tłumaczył tym, że jak zawodnik ten zacznie biegać, to swoje minuty otrzyma. I w tym spotkaniu otrzymał ich aż ponad 23. Gdy to zresztą właśnie on przymierzył z dystansu i zrobiło się 83:71 dla gości, trener Gronek musiał prosić o czas.

Na nic się to jednak nie zdało, bo goście do samego końca kontrolowali wydarzenia na boisku i tym samym powetowali sobie ostatnią porażkę w Gliwicach, gdzie dość nieoczekiwanie przegrali z GTK.

AMW Arka Gdynia - WKS Śląsk Wrocław 81:100 (19:25, 22:20, 24:26, 16:29)

AMW Arka: Łukasz Kolenda 33, Stefan Djordjević 15, Jabril Durham 9, Grzegorz Kamiński 7, Adam Hrycaniuk 5, Jakub Garbacz 5, Sage Tolbert 4, Wiktor Sewioł 3.

WKS Śląsk: Reggie Lynch 19, Adrian Bogucki 18, Daniel Gołębiowski 18, Isaiah Whitehead 17, Ajdin Penava 12, Marcel Ponitka 5, Jeremy Senglin 5, Angel Nunez 4, Błażej Kilikowski 2, Kenan Blackshear 0.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty