Isaiah Whitehead rozpoczął mecz w Gdyni na ławce rezerwowych, ale to okazało się dobre posunięcie trenera Miodraga Rajkovicia, gdyż jego gwiazdor dał dobrą energię z ławki rezerwowych i w najważniejszym momencie, gdy wynik był jeszcze sprawą otwartą, trafił trzy trójki. Z bardzo dobrej strony pokazał się w Gdyni także Adrian Bogucki, który wraz z Reggie'em Lynchem zdominował strefę podkoszową.
Spotkanie w Gdyni rozpoczęło się pod dyktando gości z Wrocławia. Gospodarze mieli duże problemy ze skutecznością z dystansu, a szczególnie Jakub Garbacz, który rozpoczął od trzech niecelnych rzutów. Goście wykorzystywali więc kłopoty z atakiem wśród gdynian i gdy Ajdin Penava podwyższył prowadzenie Śląska do 14 "oczek" (37:23), o czas poprosił Artur Gronek.
To poskutkowało, bo dwie dobre akcje rozegrali Jabril Durham oraz Grzegorz Kamiński i to Miodrag Rajković musiał poprosić o przerwę na żądanie. Ostatecznie jednak lepiej na swoim timeoucie wyszedł szkoleniowiec gospodarzy, bo ci - do końca pierwszej połowy - mocno nadgonili wynik.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
Arka odrobiła bowiem 10 punktów od momentu czasu dla swojego szkoleniowca. Sygnał do ataku gdynianom dały też trójki Łukasza Kolendy, który poczuł krew i później został jeszcze faulowany przez Isaiaha Whiteheada podczas próby trafienia kolejnego rzuty zza łuku. W efekcie to właśnie dobra gra polskiego zawodnika sprawiła, że po dwudziestu minutach było 41:45.
Po zmianie stron Arka szła za ciosem. Sprawy w swoje ręce wziął wtedy Stefan Djordjević, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie. To wyraźnie rozzłościło Whiteheada, który trafił dwa razy z dystansu, ponownie dając przewagę Śląskowi. Amerykanin nie chciał się zresztą zatrzymywać i na 2,5 minuty przed końcem trzeciej części ponownie przymierzył zza łuku.
Ostatecznie, mimo sporych problemów, Śląsk utrzymał jednak kilkupunktową przewagę, gdyż w końcówce tej części przebudził się Marcel Ponitka i było 71:65 dla gości z Wrocławia. W punktowanie włączył się też Reggie Lynch i podopieczni trenera Rajkovicia znów mieli na swoim koncie o dziewięć punktów więcej.
Za zaufanie swojemu szkoleniowcowi odwdzięczył się też Adrian Bogucki, który w ostatnich meczach nie otrzymywał szans, co trener Śląska tłumaczył tym, że jak zawodnik ten zacznie biegać, to swoje minuty otrzyma. I w tym spotkaniu otrzymał ich aż ponad 23. Gdy to zresztą właśnie on przymierzył z dystansu i zrobiło się 83:71 dla gości, trener Gronek musiał prosić o czas.
Na nic się to jednak nie zdało, bo goście do samego końca kontrolowali wydarzenia na boisku i tym samym powetowali sobie ostatnią porażkę w Gliwicach, gdzie dość nieoczekiwanie przegrali z GTK.
AMW Arka Gdynia - WKS Śląsk Wrocław 81:100 (19:25, 22:20, 24:26, 16:29)
AMW Arka: Łukasz Kolenda 33, Stefan Djordjević 15, Jabril Durham 9, Grzegorz Kamiński 7, Adam Hrycaniuk 5, Jakub Garbacz 5, Sage Tolbert 4, Wiktor Sewioł 3.
WKS Śląsk: Reggie Lynch 19, Adrian Bogucki 18, Daniel Gołębiowski 18, Isaiah Whitehead 17, Ajdin Penava 12, Marcel Ponitka 5, Jeremy Senglin 5, Angel Nunez 4, Błażej Kilikowski 2, Kenan Blackshear 0.