Zdecydowanym hitem dnia był pojedynek Connecticut Huskies z Kentucky Wildcats w Madison Square Garden. Perfekcyjny start zaliczyli podopieczni Johna Calipariego, którzy wykorzystali nieskuteczność rywala, i po kilku chwilach prowadzili 12:0. Był to jednak przełomowy moment w pierwszej połowie tego spotkania. Gracze Jima Calhouna, gdy już przełamali swój impas, ruszyli do kontrofensywy. W niezwykle szybkim tempie odrobili oni straty, a następnie wyszli na prowadzenie. Rozpędzeni koszykarze Connecticut z każdą minutą powiększali swoją przewagę nad Wildcats, która niewiele ponad 2 minuty przed końcem osiągnęła swoje apogeum - 8 oczek.
Po przerwie wciąż trwała zażarta walka o każdy skrawek parkietu. Obie ekipy grały bardzo szybko i oddawały sporo niecelnych rzutów. Przez długi czas zarówno zawodnicy Kentucky jak i Connecticut obawiali się rzutów z dystansu, w efekcie czego oddawali ich skromną ilość. Dopiero w pewnym momencie drugiej połowy trafiać zza łuku zaczęli gracze Calipariego, którzy w ten sposób zniwelowali z nawiązką straty. Kiedy wydawało sie, że Wildcats zmierzają ku wygranej, Huskies przystąpili do ofensywy. Podopieczni Calhouna nie poddawali się, pomimo rażących błędów, jakie popełniali oni w ataku. Nieco ponad minutę przed końcową syreną prowadzenie odzyskało Connecticut, ale w końcówce zabrakło zimnej krwi zawodnikom tej drużyny. Akcja 2+1 Johna Walla okazała się kluczowa. Ostatnie oczka w tym starciu zdobył z linii rzutów wolnych Ramon Harris.
Wspomniany wcześniej Wall, był liderem Wildcats w tym spotkaniu. Freshman zakończył zawody z najlepszym w tym sezonie wynikiem, 25 punktów. Obrońca Kentucky był dzielnie wspierany przez tandem skrzydłowych - Patricka Pattersona i DeMarcusa Cousinsa. Obaj mieli wielki wkład w końcowy sukces. W ekipie przegranej prym wiódł Jerome Dyson, który wyróżniał się w szczególności w pierwszej połowie. Po przerwie był on już mniej widoczny, a w dodatku popełnił wiele błędów. Pod koszem starał się walczć Gavin Edwards, ale jego 16 oczek i 8 zbiórek nie przyniosło zwycięstwa.
O ile na początku problemy z faulami mieli koszykarze Calipariego, o tyle z czasem mnóstwo przewinień popełniali podstawowi gracze Huskies. Problemem Calhouna była wąska ławka rezerwowych i zdecydowanie gorsza skuteczność w drugiej połowie. Connecticut marnowało również niezliczoną ilość rzutów osobistych, które w przypadku lepszej egzekucji mogły przechylić szalę na ich stronę.
Nie tak łatwo przyszła wygrana Villanovie. Podopieczni Jay'a Wrighta nie zachwycili swoją grą, pokonując Saint Joseph's jedynie 97:89. W dodatku wygrana rodziła się w wielkich bólach, pomimo wielkiej przewagi pod koszem. Niżej notowany rywal dzielnie stawiał opór. W pewnym momencie było już nawet 84:80, ale finisz był piorunujący w wykonaniu Wildcats. Scottie Reynolds i Taylor King byli tego dnia najlepiej dysponowani. Ten pierwszy zakończył pojedynek z dorobkiem 22 punktów, zaś drugi miał o dwa oczka mniej. Najwięcej punktów dla Hawks zdobył skrzydłowy Idris Hilliard - 22.
Wielki pogrom był dziełem West Virginii. Zespół ten nie dał nawet najmniejszych szans ekipie Duquesne, prowadząc już po pierwszej połowie 22 punktami. Po przerwie Mountaineers dołożyli jeszcze 7 oczek. Kluczem do wygranej okazała się zespołowa gra w ataku oraz wygrana walka pod tablicami. Liderem West Virginii był Kevin Jones, który w ciągu 29 minut zgromadził na swoje konto 16 punktów.
Kolejne spotkanie w tym sezonie rozegrała drużyna Marka Kołtuna, Lafayette. Zespół ten pokonał słabe Farleigh 73:57. Polski środkowy przebywał na parkiecie przez 3 minuty, w tym czasie zanotował on tylko stratę.
Wyniki:
Saint Joseph's - Villanova Wildcats 89:97 (38:41, 51:56)
(Hilliard 22, Govens 19, Jones 16, Williamson 13, Crosqile 12 - Reynolds 22, King 20, Pena 15, Fischer 13)
Kansas Jayhawks - Radford Highlanders 99:64 (36:18, 63:46)
(Aldrich 15, Collins 15, Henry 13, Johnson 11, Henry 11, Robinson 10)
Connecticut Huskies - Kentucky Wildcats 61:64 (29:23, 32:41)
(Dyson 17, Edwards 16, Walker 12, Robinson 10 - Wall 25, Patterson 16, Cousins 10)
Purdue Boilermakers - Valparaiso Crusaders 86:62 (47:25, 39:37)