Po przegranym meczu 3. kolejki Pucharu Europy z Panelliniosem koszykarze PGE Turowa Zgorzelec w komplecie poza jednym wyjątkiem od razu udali się na ligowy mecz do Jarosławia. Po wylądowaniu na lotnisku w Krakowie na mecz ze Zniczem nie wyruszył Willie Deane. Trener Andrej Urlep nakazał mu wracać do Zgorzelca. Może oznaczać to tylko jedno - Deane będzie musiał poszukać sobie nowego klubu. - Deane wciąż jest naszym zawodnikiem - zaprzeczył prezes klubu Jan Michalski. Wydaje się być jednak nieuniknione, że trener Andrej Urlep w wewnętrznej rozmowie w klubie przyzna, iż dla Amerykanina nie widzi już miejsca w drużynie, a co za tym idzie nie będzie mu dłużej potrzebny. Wpływ na decyzję słoweńskiego szkoleniowca mogły mieć straty jakie popełniał Deane w meczu z Panelliniosem. Tych w pierwszej połowie zanotował aż 5. Po zmianie stron Amerykanin na parkiecie już się nie pojawił.
W zespole ze Zgorzelca w piątek zadebiutuje natomiast inny gracz rodem z Ameryki. To Brandon Wallace. Amerykanin pod skrzydłami obecnego trenera PGE Turowa w Baskecie Kwidzyn w poprzednim sezonie był jedną z wyróżniających się postaci. W środę wylądował na lotnisku w Rzeszowie, a następnie od razu podążył do Jarosławia. Mierzący 206 cm skrzydłowy powinien wzmocnić siłę podkoszową zgorzelczan i być wsparciem dla Michaela Wrighta.
Wiele wskazuje na to, że to nie koniec zmian kadrowych w PGE Turowie. Zespół może opuścić Paweł Leończyk, który jest obecnie piątym wysokim graczem ekipy ze Zgorzelca. To może uniemożliwić zdolnemu koszykarzowi spędzanie wielu minut na parkiecie. - Jeśli znalazłby się klub, w którym Paweł mógłby grać regularnie i się rozwijać, to nie będziemy stwarzać mu problemów. W grę wchodzi wypożyczenie - powiedział prezes Michalski.
Wcześniej w podobnych okolicznościach ze Zgorzelca wyjechał Mateusz Jarmakowicz, który został wypożyczony do pierwszoligowego Zastalu Zielona Góra.