- Mecz z Prokomem nam nie wyszedł, choć to nie jest dobre słowo. Zagraliśmy na swoim poziomie, a mistrz okazał się lepszy. Teraz jednak zapominamy o tym i koncentrujemy się tylko na starciu ze Stalą by w jak najlepszych humorach zakończyć pierwszą połowę sezonu regularnego - mówił po pojedynku z mistrzem Polski Nikola Jovanović, skrzydłowy Anwilu Włocławek, mając na myśli przegraną w ostatniej kolejce poniesioną w Gdyni. Podopieczni Igora Griszczuka dotrzymywali kroku faworyzowanym gospodarzom przez dwie i pół kwarty, lecz następnie pozwolili się im rozpędzić i przegrali po raz drugi w sezonie.
Z porażki tej nie robiono jednak we Włocławku żadnego problemu, wszak zespół prowadzony przez legendę miejscowej koszykówki od początku rozgrywek prezentuje się wyśmienicie i ma na koncie 10 zwycięstw, licząc że stan ten powiększy się o jeszcze jedną wygraną tuż przed nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia. Na Kujawy przyjeżdża bowiem drużyna beniaminka Stali Stalowa Wola, którą jednak należy określić mianem największej rewelacji rozgrywek. Zawodnicy Bogdana Pamuły, skazywani wcześniej na szybkie pożarcie, obecnie legitymują się bilansem 6-6 i w poprzednich tygodniach zdołali pokonać m.in. Energę Czarnych Słupsk, PBG Basket czy AZS Koszalin, a więc bezpośrednich rywali do play-off.
Filarem zespołu jest Amerykanin Jarryd Loyd, który kilka dni temu otarł się o triple-double (18 oczek, 10 zbiórek i dziewięć asyst przeciwko Czarnym), a w całym sezonie notuje średnie na poziomie 14,3 punktu, 4,5 zbiórki i 6,4 asysty. Poza nim innym wartościowym koszykarzem jest jego obcokrajowiec, David Godbold. 24-latek nie imponuje w kolumnach statystycznych, ale gra przede wszystkim dla zespołu po obu stronach parkietu. Świetnie natomiast wypadają osiągnięcia tercetu Polaków - Marka Miszczuka (13,7 punktu i 5,7 zbiórki), Michała Gabińskiego (9,3 i 5,7) oraz Michała Wołoszyna (9,9 oczka) - którzy pokazują, że potrafią brać ciężar gry na swoje barki w najtrudniejszym momentach.
Co ciekawe, dla każdego z nich przyjazd do Włocławka będzie bardzo znaczący. Miszczuk występował bowiem w Anwilu w sezonie 2003/2004 i notował wówczas około 4,5 punktu, zaś Gabiński dołączył do włocławskiego klubu w roku 2004 i przez pięć lat (z przerwami na wypożyczenie) próbował przebić się do pierwszego składu, czekając na swoją szansę, lecz ostatecznie minionego lata transferowego przeniósł się do rodzinnej Stalowej Woli. W mieście tym spotkał swojego imiennika, Wołoszyna, którego brat jest skrzydłowym... Anwilu. Mowa tu oczywiście o młodszym Bartłomieju Wołoszynie, obecnie pierwszopiątkowym skrzydłowym drużyny. Obaj bracia zresztą nie kryją radości z nadchodzącej rywalizacji. - Bardzo miło będzie zmierzyć się z Bartkiem we Włocławku. A Jeszcze fajnie byłoby gdybyśmy wygrali, bo to byłby niesamowity prezent na święta - mówi starszy Michał. Koszykarz gospodarzy ripostuje jednak - Cóż, każdy z nas będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony i nie będzie można mówić o jakimkolwiek odpuszczaniu. Po meczu zaś na pewno serdecznie się uściskamy.
Zdecydowanym faworytem starcia jest oczywiście Anwil i trudno przypuszczać, by to starszy Michał cieszył się po spotkaniu. Oczywiście, scenariusz zakładający wygraną beniaminka również jest możliwy, lecz gdyby zaistniał, należałoby traktować go jako jedną z największych sensacji rundy zasadniczej. Włocławianie to w końcu obecnie druga najlepsza ekipa w kraju, a elementy machiny skonstruowane przez trenera Griszczuka funkcjonują coraz sprawniej. Idealnym tego przykładem jest Rashard Sullivan, który sezon rozpoczął dość leniwie, a obecnie z meczu na mecz gra coraz skuteczniej i dominuje na tablicach - przeciwko Prokomowi 20 punktów i 10 zbiórek, a w sezonie średnio 9 oczek i 7,2 zbiórki.
Mecz rozpocznie się 19 grudnia o godz. 18.00 w Hali Mistrzów. Bilety w cenach 15 i 20 zł do nabycia w kasach na dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania.