Do przerwy mecz nie układał się po myśli polskiego klubu. Były wprawdzie momenty, gdy goście dochodzili do głosu, ale przez większość pierwszej połowy na prowadzeniu byli podopieczni Martina Vanka.
Po pierwszej kwarcie legioniści mieli pięć "oczek" zapasu (główna w tym zasługa dwóch trójek Maksymiliana Wilczka na koniec tej części), ale miejscowi szybko odrobili te i tak niewielkie straty i to oni byli ekipą, mającą nieco więcej atutów.
Ostatecznie po dwudziestu minutach spotkania na tablicy było 38:36, więc końcowy wynik był sprawą otwartą. Pierwsze fragmenty trzeciej odsłony zwiastowały podobny przebieg starcia, jak miało to miejsce przed zmianą stron. Ale do czasu.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski ma trójkę dzieci. "To przede wszystkim frajda"
Gracze Ivicy Skelina w końcu znaleźli swój rytm i wrzucili najpierw drugi, a następnie trzeci i czwarty bieg i od stanu 46:40 dla gospodarzy wyszli na prowadzenie 53:46, notując więc w tym fragmencie zryw 13:0!
Nie była to jeszcze jednak w pełni bezpieczna przewaga, bo mimo że jeszcze później - po trójkach Wilczka czy też EJ'a Onu - Legia podwyższała prowadzenie, to ostatecznie po trzech kwartach miała pięciopunktowy zapas.
W ostatniej części warszawianie mieli już jednak pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i wszelkie próby zrywów rywali gasili w zarodku, do końca utrzymując korzystny dla siebie rezultat starcia.
Aż pięciu zawodników Legii uzyskało dwucyfrową zdobycz punktową: Kameron McGusty, Dominik Grudziński, Mate Vucić oraz Onu i Wilczek, którzy spisali się szczególnie dobrze w tym meczu.
Basket Brno - Legia Warszawa 71:84 (17:22, 21:14, 22:29, 11:19)
Basket: Chargois 17, Balint 13, Brown 11, Dana 10, Stranel 5, Kejval 4, Svoboda 4, Krivanek 3, Pulpan 2, Simko 2, Houzar 0.
Legia: Onu 21, Vucić 14, Grudziński 13, Wilczek 13, McGusty 12, Sessoms 8, Pluta 3, Dąbrowski 0, Habiera 0, Kolawole 0.