Arenas groził koledze... bronią

Agent 0 znów zaatakował. Tym razem nie wdał się w nikim w pyskówkę, ale straszył bronią... swojego kolegę z drużyny. Ominął go chyba świąteczny nastrój, ponieważ do incydentu doszło w Boże Narodzenie...

Gilbert Arenas pokłócił się z Javarisem Crittentonem o dług hazardowy. Obydwaj Panowie wymachiwali sobie przed nosami pistoletami.

Według relacji 27-letni Arenas pierwszy sięgnął po broń. Jego rywal nie pozostał mu dłużny. Crittenton chciał odzyskać od swojego kolegi pieniądze. Ten odmówił i wywiązała się kłótnia.

- On (Arenas - przyp. aut.) zaatakował go (Crittenton - przyp aut.). Javaris tylko się bronił - powiedział przyjaciel Crittentona.

Władze klubu nie chciały komentować całego zajścia. Generalny menedżer Ernie Grunfeld stwierdził, że sprawę wyjaśnią stanowe władze. - My również dołożymy wszelkich starań, aby poznać przyczyny i przebieg tych wydarzeń - dodał.

Co ciekawe Arenas wyparł się wszystkiego. Zapytany przez dziennikarzy o scysję z Crittentonem zbył ich. - Wy chcielibyście, abym był bandytą i rabował banki w weekendy - sarkastycznie rzucił w kierunku żurnalistów Gil.

Koszykarz w okresie świątecznym przyniósł broń do klubu i trzymał ją w szafce. Później oddał ją pracownikowi ochrony hali Verizon Center. Arenas nie chciał, aby pistolety były blisko jego nowonarodzonego dziecka.

Finał tej sprawy poznamy zapewne w najbliższym czasie.

Źródło artykułu: