Czwarty mecz Finałów NBA odbył się w Indianapolis. Gdyby Pacers go wygrali, prowadziliby już 3-1 w serii. Mieli w piątek nawet 10 punktów zaliczki, a jeszcze na trzy minuty i 20 sekund przed końcem prowadzili z Oklahoma City Thunder 103:99. Ale najlepszy zespół sezonu zasadniczego pokazał pazur.
Shai Gilgeous-Alexander zagrał jak prawdziwy MVP. Kanadyjczyk 15 ze swoich 35 punktów rzucił w ostatnich niespełna pięciu minutach spotkania, prowadząc Thunder do zwycięstwa 111:104 i wyrównania w Finałach NBA. Jest 2-2.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On ciągle to ma! Gwiazdor piłki zdobył spektakularnego gola
- Zdecydowanie pokazał dziś, kim jest - chwalił swojego lidera trener Mark Daigneault.
Goście zamknęli czwarty mecz Finałów NBA zrywem... 12-1! Gilgeous-Alexander skutecznie wykonywał rzuty wolne (10/10 w całym meczu). Jalen Williams dorzucił 27 oczek.
- Byliśmy dziś mocno zdesperowani i dlatego wygraliśmy ten mecz - podkreślał SGA.
Pacers wykorzystali w piątek tylko 11 na 36 rzutów za trzy i 25 na 33 wolne. Popełnili ponadto 15 strat. Gospodarzom na nic zdało się 18 punktów i siedem asyst Tyrese'a Haliburtona.
- Bycie raz na samym szczycie, a raz na samym dnie, jest dużym wyzwaniem. Teraz jesteśmy na dnie i musimy się z tego podnieść - tłumaczył trener zespołu z Indianapolis, Rick Carlisle.
Rywalizacja przenosi się teraz do Oklahoma City. Tam odbędzie się piąty mecz Finałów NBA.
Wynik:
Indiana Pacers - Oklahoma City Thunder 104:111 (35:34, 25:23, 27:23, 17:31)
(Siakam 20, Haliburton 18, Toppin 17 - Gilgeous-Alexander 35, Williams 27, Caruso 20)
Stan serii: 2-2