Ostatni mecz Pucharu Europy dla zgorzelczan miał jedynie znaczenie prestiżowe. PGE Turów stracił bowiem szanse na awans do kolejnej rundy Pucharu Europy w minionym tygodniu po przegranej we Francji ze SLUC Nancy 82:102. Nie oznaczało to jednak, że w potyczce z Gran Canaria we wrocławskiej hali Orbita miało zabraknąć emocji. Na gospodarzach nie będzie ciążyła ponadto presja i będą oni mogli zagrać na luzie. Tego nie można powiedzieć o drużynie z Wysp Kanaryjskich, którzy wciąż są w grze o awans. A jak wiadomo jeśli się bardzo chce, to nie zawsze wychodzi. - Hiszpanom ewentualne zwycięstwo da promocję do dalszej fazy turnieju. Zapewniam, że nie będziemy ułatwiać rywalom zadania - powiedział przed meczem prezes PGE Turowa Jan Michalski.
W podobnym tonie wypowiadali się także koszykarze. - Dla nas jest to kolejne spotkanie, które chcemy wygrać. Nikt nie będzie się oszczędzał - podkreślił obrońca PGE Turowa Bartosz Bochno.
Emocje były i choć PGE Turów przegrał, to swojej postawy nie powinien się wstydzić. Zgorzelczanie grali niezwykle ambitnie i przegrali po twardym boju. Gospodarze jednak rozpoczęli mecz jakby uśpieni. Gracze z Wysp Kanaryjskich szybko opanowali wydarzenia i na dzień dobry wygrywali 10:2. Kibice, którzy w liczbie blisko 1000 stawili się we wrocławskiej hali Orbita wierzyli jednak w swój zespół. Po chwili entuzjaści zgorzeleckiej ekipy mieli powody do radości. PGE Turów wrócił do pojedynku, choć pierwsze punkty z gry zdobył po trafieniu Roberta Witki po blisko 5. minutach gry. Rozochoceni podopieczni trenera Andreja Urlepa szybko odrobili straty, a pierwszą kwartę wygrali 22:21. Świetny mecz obok Michaela Wrighta rozgrywał Justin Gray, który w pierwszej połowie 3 razy trafił z dystansu. PGE Turów grał na wysokiej skuteczności, ale choć w 16. minucie po trójce Witki z dystansu prowadził 39:34, to do szatni na prowadzeniu 46:45 schodzili Hiszpanie. Stało się tak głównie dlatego, że ekipa z Półwyspu Iberyjskiego wygrała walkę na tablicach 20:14. Goście mieli w tym wiele zbiórek w ataku dzięki czemu mogli ponawiać swoje akcje i tym samym zdobywać punkty.
Po przerwie lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni. Mimo tego walka wciąż była twarda i wynik oscylował blisko remisu. Przykładowo po rzucie z dystansu w wykonaniu Bartosza Bochno zgorzelczanie przegrywali tylko 52:53. W końcówce meczu goście mieli jednak ułatwione zadanie. Zmęczony był już bowiem lider zgorzelczan Michael Wright. W efekcie tego po 40. minutach to Gran Canaria cieszyła się ze zwycięstwa 75:70 i obok Panelliniosu Ateny awansowała do dalszej części turnieju Pucharu Europy. - Mój zespół rozegrał dwie różne połowy. W pierwszej graliśmy fantastycznie w ofensywie. Niestety gorzej było w obronie a zwłaszcza pod tablicami, gdzie rywale nas zabili. Po przerwie mieliśmy kłopoty z organizacją naszej gry w ataku a co za tym idzie zdobywaniem punktów. Musimy pomyśleć nad pozyskaniem rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. To nie będzie łatwe, ale musimy spróbować - nie krył na konferencji pomeczowej trener Andrej Urlep.
- Chcieliśmy udanie zakończyć udział w rozgrywkach. Niestety nie udało się. Graliśmy jednak z silnym zespołem i uważam, że nie powinniśmy się wstydzić swojej postawy. Musimy wyciągnąć pozytywne wnioski i teraz skupić się na rozgrywkach ligowych- przyznał z kolei po zawodach gracz PGE Turowa Adam Wójcik.
Po meczu powiedzieli:
Marcus Norris, gracz Gran Canarii: - Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy zameldować się w następnej rundzie potrzebujemy zwycięstwa, dlatego od samego początku meczu rozpoczęliśmy grać agresywnie, walczyć o każdą piłkę, dzięki czemu udało nam się od początku osiągnąć przewagę. Zaprezentowaliśmy świetną obronę w drugiej części gry, w której opanowaliśmy walkę na tablicach. Jesteśmy więcej niż szczęśliwi przystępując do następnej rundy, tym bardziej, że awans wywalczyliśmy dzięki pierwszemu w tym sezonie zwycięstwu wyjazdowemu (w europejskich pucharach).
Justin Gray, gracz PGE Turowa: - Ciężko przystępuje się do meczu w sytuacji, w której się wie, że zwycięstwo i tak nic nie da. Mimo tego wyszliśmy zmobilizowani i w pierwszej połowie zagraliśmy dobrze w ataku lecz słabo w obronie. W drugiej części spotkania było odwrotnie. Gratuluję zespołowi Gran Canarii, który był dzisiaj lepszy.
Pedro Martinez, trener Gran Canarii: - To był dla nas bardzo ważny mecz. Przez większość spotkania wynik oscylował wokół remisu. Pierwsza połowa w wykonaniu obu zespołów była dobra, w drugiej to jednak my przeważaliśmy w defensywie, gdzie udało nam się zatrzymać najlepszego zawodnika Turowa - Michaela Wrighta - który był już w ostatnich fragmentach meczu zmęczony.
Andrej Urlep, trener PGE Turowa: - Moja drużyna rozegrała dwie różne połowy. W pierwszej świetnie prezentowaliśmy się w ataku ale słabo w obronie – a zwłaszcza na deskach, gdzie gracze Gran Canarii po prostu nas zabili. W drugiej było na odwrót. Wyraźnie było widać, że mamy problemu z organizacją gry w ataku. Musimy pomyśleć o sprowadzeniu prawdziwego rozgrywającego, co niestety nie będzie łatwe w tak zaawansowanej fazie sezonu. Ale na pewno spróbujemy.
PGE Turów Zgorzelec - Gran Canaria 70:75 (22:21, 23:25, 14:17, 11:12)
PGE Turów: Wright 16, Gray 12 (4), Roszyk 10, Wysocki 9 (1), Witka 8 (2), Bochno 8 (2)Wójcik 5 (1), Thompson 2, Wallace 0, Johnson 0, Chyliński 0.
Canaria: Carroll 15 (1), McDonald 12, Augusine 10, Savane 10, Fisher 7, Bellas 6 (2), Norris 5 (1), Kickert 4, Moran 3 (1), Sanders 3 (1).