Porażka na pożegnanie - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - Gran Canaria

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze PGE Turowa Zgorzelec w ostatnim swoim meczu w tegorocznej edycji Pucharu Europy walczyli, ale ostatecznie ulegli Gran Canarii 70:75. Tym samym zespół z Hiszpanii wywalczył sobie awans do dalszej rundy rozgrywek. Zgorzelczanie już przed meczem tych szans nie posiadali.

Ostatni mecz Pucharu Europy dla zgorzelczan miał jedynie znaczenie prestiżowe. PGE Turów stracił bowiem szanse na awans do kolejnej rundy Pucharu Europy w minionym tygodniu po przegranej we Francji ze SLUC Nancy 82:102. Nie oznaczało to jednak, że w potyczce z Gran Canaria we wrocławskiej hali Orbita miało zabraknąć emocji. Na gospodarzach nie będzie ciążyła ponadto presja i będą oni mogli zagrać na luzie. Tego nie można powiedzieć o drużynie z Wysp Kanaryjskich, którzy wciąż są w grze o awans. A jak wiadomo jeśli się bardzo chce, to nie zawsze wychodzi. - Hiszpanom ewentualne zwycięstwo da promocję do dalszej fazy turnieju. Zapewniam, że nie będziemy ułatwiać rywalom zadania - powiedział przed meczem prezes PGE Turowa Jan Michalski.

W podobnym tonie wypowiadali się także koszykarze. - Dla nas jest to kolejne spotkanie, które chcemy wygrać. Nikt nie będzie się oszczędzał - podkreślił obrońca PGE Turowa Bartosz Bochno.

Emocje były i choć PGE Turów przegrał, to swojej postawy nie powinien się wstydzić. Zgorzelczanie grali niezwykle ambitnie i przegrali po twardym boju. Gospodarze jednak rozpoczęli mecz jakby uśpieni. Gracze z Wysp Kanaryjskich szybko opanowali wydarzenia i na dzień dobry wygrywali 10:2. Kibice, którzy w liczbie blisko 1000 stawili się we wrocławskiej hali Orbita wierzyli jednak w swój zespół. Po chwili entuzjaści zgorzeleckiej ekipy mieli powody do radości. PGE Turów wrócił do pojedynku, choć pierwsze punkty z gry zdobył po trafieniu Roberta Witki po blisko 5. minutach gry. Rozochoceni podopieczni trenera Andreja Urlepa szybko odrobili straty, a pierwszą kwartę wygrali 22:21. Świetny mecz obok Michaela Wrighta rozgrywał Justin Gray, który w pierwszej połowie 3 razy trafił z dystansu. PGE Turów grał na wysokiej skuteczności, ale choć w 16. minucie po trójce Witki z dystansu prowadził 39:34, to do szatni na prowadzeniu 46:45 schodzili Hiszpanie. Stało się tak głównie dlatego, że ekipa z Półwyspu Iberyjskiego wygrała walkę na tablicach 20:14. Goście mieli w tym wiele zbiórek w ataku dzięki czemu mogli ponawiać swoje akcje i tym samym zdobywać punkty.

Po przerwie lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni. Mimo tego walka wciąż była twarda i wynik oscylował blisko remisu. Przykładowo po rzucie z dystansu w wykonaniu Bartosza Bochno zgorzelczanie przegrywali tylko 52:53. W końcówce meczu goście mieli jednak ułatwione zadanie. Zmęczony był już bowiem lider zgorzelczan Michael Wright. W efekcie tego po 40. minutach to Gran Canaria cieszyła się ze zwycięstwa 75:70 i obok Panelliniosu Ateny awansowała do dalszej części turnieju Pucharu Europy. - Mój zespół rozegrał dwie różne połowy. W pierwszej graliśmy fantastycznie w ofensywie. Niestety gorzej było w obronie a zwłaszcza pod tablicami, gdzie rywale nas zabili. Po przerwie mieliśmy kłopoty z organizacją naszej gry w ataku a co za tym idzie zdobywaniem punktów. Musimy pomyśleć nad pozyskaniem rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. To nie będzie łatwe, ale musimy spróbować - nie krył na konferencji pomeczowej trener Andrej Urlep.

- Chcieliśmy udanie zakończyć udział w rozgrywkach. Niestety nie udało się. Graliśmy jednak z silnym zespołem i uważam, że nie powinniśmy się wstydzić swojej postawy. Musimy wyciągnąć pozytywne wnioski i teraz skupić się na rozgrywkach ligowych- przyznał z kolei po zawodach gracz PGE Turowa Adam Wójcik.

Po meczu powiedzieli:

Marcus Norris, gracz Gran Canarii: - Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy zameldować się w następnej rundzie potrzebujemy zwycięstwa, dlatego od samego początku meczu rozpoczęliśmy grać agresywnie, walczyć o każdą piłkę, dzięki czemu udało nam się od początku osiągnąć przewagę. Zaprezentowaliśmy świetną obronę w drugiej części gry, w której opanowaliśmy walkę na tablicach. Jesteśmy więcej niż szczęśliwi przystępując do następnej rundy, tym bardziej, że awans wywalczyliśmy dzięki pierwszemu w tym sezonie zwycięstwu wyjazdowemu (w europejskich pucharach).

Justin Gray, gracz PGE Turowa: - Ciężko przystępuje się do meczu w sytuacji, w której się wie, że zwycięstwo i tak nic nie da. Mimo tego wyszliśmy zmobilizowani i w pierwszej połowie zagraliśmy dobrze w ataku lecz słabo w obronie. W drugiej części spotkania było odwrotnie. Gratuluję zespołowi Gran Canarii, który był dzisiaj lepszy.

Pedro Martinez, trener Gran Canarii: - To był dla nas bardzo ważny mecz. Przez większość spotkania wynik oscylował wokół remisu. Pierwsza połowa w wykonaniu obu zespołów była dobra, w drugiej to jednak my przeważaliśmy w defensywie, gdzie udało nam się zatrzymać najlepszego zawodnika Turowa - Michaela Wrighta - który był już w ostatnich fragmentach meczu zmęczony.

Andrej Urlep, trener PGE Turowa: - Moja drużyna rozegrała dwie różne połowy. W pierwszej świetnie prezentowaliśmy się w ataku ale słabo w obronie – a zwłaszcza na deskach, gdzie gracze Gran Canarii po prostu nas zabili. W drugiej było na odwrót. Wyraźnie było widać, że mamy problemu z organizacją gry w ataku. Musimy pomyśleć o sprowadzeniu prawdziwego rozgrywającego, co niestety nie będzie łatwe w tak zaawansowanej fazie sezonu. Ale na pewno spróbujemy.

PGE Turów Zgorzelec - Gran Canaria 70:75 (22:21, 23:25, 14:17, 11:12)

PGE Turów: Wright 16, Gray 12 (4), Roszyk 10, Wysocki 9 (1), Witka 8 (2), Bochno 8 (2)Wójcik 5 (1), Thompson 2, Wallace 0, Johnson 0, Chyliński 0.

Canaria: Carroll 15 (1), McDonald 12, Augusine 10, Savane 10, Fisher 7, Bellas 6 (2), Norris 5 (1), Kickert 4, Moran 3 (1), Sanders 3 (1).

Źródło artykułu:
Komentarze (0)