Choć porażka z EnBW Ludwigsburg 70:81 nie przekreśliła całkowice szans wrocławian na zajęcie miejsca w tabeli premiowanego dalszą grą w Pucharze. Aktualną 4. pozycję i bilans 4 zwycięstw i 4 porażek znacznie poprawiłaby wygrana we Francji, ale o tą będzie bardzo trudno.
Wzorem do naśladowania dla Śląska powinni być zawodnicy BC Kalev, którzy wygrali w hali w Villeurbanne w 2. kolejce 95:91, a także Panioniosu Ateny, którzy pokonali Asvel przed tygodniem - 89:87. Goście zagrali w tym meczu bardzo twardo w obronie, wymuszając u rywali aż 18 strat (choć to i tak o 3 mniej niż Śląsk w Stuttgarcie). Liderem Francuzów tradycyjnie był Lamayne Wilson. Amerykański silny skrzydłowy zanotował 21 punktów, a w dotychczasowych 8 spotkaniach zdobywał średnio 16,6 punktu. Bardzo dobrze zagrał też potężny Nigeryjczyk Uchenna Nsomwu, który zakończył mecz z dorobkiem 19 punktów i 7 zbiórek.
W pierwszym pojedynku obu ekip lepsi byli wrocławianie, którzy w Orbicie pokonali rywali 78:65. Ojcem zwycięstwa był Rashid Atkins - zdobywca 25 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst. To dzięki niemu gospodarze prowadzili w połowie pierwszej kwarty aż 22:7 - Atkins miał wtedy na swoim koncie już 13 "oczek". Amerykański rozgrywający wypadł blado w ubiegły wtorek, więc mecz z Asvelem może być dla niego dobrą okazją do rehabilitacji. Kluczowa dla losów rywalizacji wydaje się walka pod tablicami - przeciwko środkowym francuskiej ekipy staną wrocławscy centrzy, którzy kompletnie zawiedli w meczu z Ludwigsburgiem, przegrywając "deskę" 23-35. Podobnym stosunkiem zakończyła się walka o zbiórki w pierwszym pojedynku obu ekip - 35-28 dla Asvelu.
Zespół Rimasa Kurtianitisa przystąpi do wtorkowego meczu (początek o 20:30) z nożem na gardle. Porażka oznaczać będzie konieczność spoglądania na wyniki innych, a przecież los lubi płatać figle polskim zespołom...