Historia lubi się powtarzać (relacja)

PGE Turów po raz drugi wygrał we Wrocławiu i przed środowym rewanżem w Zgorzelcu znajduje się w niezwykle komfortowej sytuacji. Wicemistrzowie Polski grają u siebie i już teraz mogą wywalczyć awans do finału, od którego są o krok.

Zgorzelczanie w końcu lepiej zaczęli spotkanie i chociaż gospodarze zdobyli pierwsze punkty, to jednak Andres Rodriguez i Robert Witka trafili za trzy, więc wicemistrzowie Polski prowadzili 6:2. PGE Turów swoje akcje rozgrywał długo i mądrze, a przy tym wymuszał kolejne straty swoich rywali. Po chwili kolejną trójkę trafił Witka, a gdy Dewan Robinson i Paweł Mróz dołożyli swoje punkty, to srebrni medaliści poprzedniego sezonu prowadzili zaledwie 11:10, ale znakomita obrona i konsekwentnie konstruowane akcje, wraz z rzutem trzypunktowym Thomasa Kelatiego, wyprowadziły PGE Turów na prowadzenie 18:12 po pierwszej kwarcie.

Podopieczni Saso Filipovskiego z ogromną cierpliwością grali w ataku pozycyjnym, a także rotowali obroną – z indywidualnej na strefową. Dwukrotnie za trzy trafił Kamil Chanas, ale to nie zmieniło obrazu gry, bowiem PGE Turów miał przewagę na tablicy atakowanej, z której zbierał niemal wszystkie piłki po swoich niecelnych próbach, dzięki czemu mógł ponawiać rzuty. Goście po punktach Dragisy Drobnjaka zaczęli powiększać swoje prowadzenie, które do przerwy wynosiło już dwanaście punktów (36:24).

Po zmianie stron wrocławianie ponownie popełniali straty, a do kosza w końcu wstrzelił się David Logan i PGE Turów po czterech minutach trzeciej kwarty prowadził 44:28. W tym momencie Śląsk postawił obronę strefową, co zapoczątkowało problemy zgorzelczan. Siedemnastokrotni mistrzowie Polski rzucili się do odrabiania strat i szybko zdobyli dziewięć punktów, nie tracąc przy tym ani jednego i przegrywali jedynie 37:44, ale to było wszystko na co stać było tego dnia gospodarzy. Iwo Kitzinger świetnie bronił i przy tym zaczął trafiać, ale wrocławianie, przed ostatnią odsłoną meczu, zniwelowali stratę do dziesięciu punktów.

Seria punktów Drobnjaka w czwartej kwarcie wyprowadziła zgorzelecką drużynę na aż 21 punktów prowadzenia i stało się jasne, iż przygraniczna drużyna po tym spotkaniu będzie bardzo blisko finału. Szaleństwem wykazywał się jeszcze Rashid Atkins, który indywidualnymi akcjami włączył się do gry, ale było już za późno. Pod koniec spotkania trener Filipovski na parkiet posłał graczy rezerwowych, którzy przypieczętowali wygraną 73:57.

Stan rywalizacji: 3:1 dla PGE Turowa

Śląsk Wrocław - PGE Turów Zgorzelec 57:73 (12:18, 12:18, 19:22, 14:15)

Śląsk: Mróz 12 (1), Atkins 9, Stević 8, Giedraitis 7, Chanas 6 (2), Robinson 6, Homan 3, Diduszko 2, Martin 2, Tomczyk 2, Jancikin 0 i Kiausas 0.

PGE Turów: Drobnjak 22, Witka 11 (3), Kelati 10 (1), Logan 9 (2), Kitzinger 6, Petrović 6, Scekić 4, Rodriguez 3 (1), Ljubotina 2, Bochno 0, Nana 0 i Skibniewski 0.

Źródło artykułu: