Jeszcze nie tak dawno obie ekipy w większości swoich pojedynków wychodzili górą. Ostatnio jednak, tak jak i Czarni, tak i Znicz mocno obniżyli swoje loty. O ile do graczy Znicza nie można mieć dużych pretensji, o tyle do podopiecznych Igorsa Miglinieksa po serii wygranych można mieć pretensję, zwłaszcza za ostatnią porażkę z Kotwicą Kołobrzeg.
Podopieczni Dariusza Szczubiała w ostatnich dziewięciu spotkaniach wygrali tylko raz ze Stalą Stalowa Wola, później każdy pojedynek kończył się wygraną rywali. W ostatniej kolejce gracze znad Sanu musieli uznać wyższość Trefla Sopot. Wszystko to za sprawą wydaje się braku solidnego i stabilnego budżetu, a także wprowadzenia polityki oszczędnościowej przez sterników Znicza. Z klubem pożegnał się jedne z liderów John Williamson, a w tygodniu za porozumieniem stron rozwiązano kontrakt z kolejnym graczem - Andrzejem Misiewiczem, który od dłuższego czasu zmagał się z kontuzją. Na placu boju pozostali Keddrick Mays, Jeremy Chappell, wspomagani przez krajowych graczy. Widać, że ciężar gry coraz częściej na siebie bierze Tomasz Zabłocki, który z meczu na mecz dorównuje super snajperom z drużyny. Jednak czy to wystarczy na dobrze grająca ekipę z Pomorza?
- Podczas tej długiej przerwy dość mocno przykładaliśmy się do treningów i do meczu z Czarnymi, dlatego broni nie składamy i jedziemy do Słupska po zwycięstwo - odpowiada Łukasz Diduszko, zawodnik Znicza Jarosław.
Jak wobec tego musi zagrać zespół z Jarosławia, aby pokonać wyżej notowanych rywali?
- Musimy zagrać agresywnie w obronie i szybko w ataku, ponieważ w kadrze zespołu ze Słupska jest sporo wysokich graczy, którzy są na pewno wolniejsi od nas. My jednak możemy mieć małe problemy w walce na deskach - dodaje Diduszko.
Gospodarze sobotnich zawodów porażką ze Zniczem w pierwszej rundzie zamknęli niechlubną serię przegranych pojedynków. Po meczu w Jarosławiu do drużyny dołączył Paweł Leończyk, a także powrócił Chris Daniels. Od tego momentu oblicze "Czarnych Panter" zmieniło się diametralnie. Sześć wygranych pojedynków zwiastowało naprawdę wiele, a w środowisku koszykarskim można było usłyszeć głosy o tym, że Czarnych taką gra stać na zajęcie czwartego miejsca przed rozgrywkami play off. Stało się coś jednak niedobrego podopieczni Igorsa Miglinieksa w dwóch ostatnich wyjazdowych konfrontacjach musieli uznać wyższość rywali. Co było powodem nagłego spadku formy?
- Raczej nie możemy tu powiedzieć nic o spadku formy. Oba mecze stały na bardzo wysokim poziomie i nasi przeciwnicy zagrali naprawdę dobry basket. Z Polpharmą losy meczu ważyły się do ostatnich chwil i tym razem szczęście było po stronie koszykarzy ze Starogardu. Jeśli zaś chodzi o konfrontację z Kotwicą to podobnie jak we wcześniejszym meczy przegraliśmy nieznacznie i wydaje się, że gracze Kotwicy byli mocno zmotywowani do walki, aby uciec z miejsca zagrożonego spadkiem. Powiem też, że kołobrzeżanie to teraz całkowicie inny zespół od tego, który mogliśmy oglądać w pierwszej rundzie - odpowiada Paweł Leończyk, zawodnik Czarnych Słupsk.
Po długiej przerwie Słupszczanie wracają do własnej hali i za wszelką cenę będą chcieli odwdzięczyć się podopiecznym Dariusza Sczubiała za niechlubną porażkę doznaną w Jarosławiu. Okazja wydaje się wyśmienita, ponieważ dysponując takimi wysokimi graczami jak Paweł Leończyk, Chris Booker, Chris Daniels i Dawid Przybyszewski, przy braku środkowych zawodników po stronie Znicza o wygraną nie powinno być trudno.
- W sumie może się tak wydawać, jednak przeważnie tak jest, że drużyna która jest osłabiona to inni pozostali zawodnicy motywują się do walki i wypełniają lukę po brakujących graczach. My nie możemy na to patrzeć, musimy być mocno skoncentrowani i grać swoje - kwituje Paweł Leończyk.
Spotkanie Czarnych Słupsk ze Zniczem Jarosław rozegrane zostanie 27 lutego o godzinie 18.00 w hali Gryfia w Słupsku.